Ambasador Rosji podsyca serbski nacjonalizm

Aktualizacja:

Serbscy liberałowie żądają wydalenia z kraju ambasadora Rosji po tym, jak pojawił się on na wiecu nacjonalistów. Aleksandr Konuzin mieszał się w wewnętrzne sprawy Serbii i dlatego powinien być ogłoszony persona non grata – uważa partia LSV, wchodząca w skład koalicji rządzącej. W Belgradzie znów ożyła dyskusja, czy poważne polityczne i gospodarcze wpływy Rosji w Serbii nie zaszkodzą jej unijnym aspiracjom.

Kilka dni temu rosyjski dyplomata uczestniczył na rocznicowym spotkaniu opozycyjnej nacjonalistycznej Serbskiej Partii Postępowej. Konuzin miał powiedzieć, że ta partia właśnie "stała się prawdziwym wyrażeniem nastrojów ludowych" w Serbii. Liberałowie uważają, że takie oświadczenia są otwartym popieraniem nacjonalistów przed przyszłorocznymi wyborami.

Agitacja ambasadora

To nie pierwszy kontrowersyjny występ rosyjskiego ambasadora. Zaszokował niedawno uczestników Belgradzkiego Forum Bezpieczeństwa, oskarżając ich o to, że niewystarczająco bronią praw Serbii do Kosowa, które ogłosiło niepodległość w 2008 r.

Z kolei w mieście Lazarevac Rosjanin przekonywał serbską publiczność, że choć Serbia potrzebuje współpracy z innymi krajami w kwestiach ekonomicznych, to nie powinno to się odbywać kosztem relacji serbsko-rosyjskich. Odnosił się do unijnych aspiracji Belgradu i prozachodniej polityki obecnego rządu.

W tym samym czasie liderzy nacjonalistycznych Serbskiej Partii Postępowej i Demokratycznej Partii Serbii uczestniczyli w Moskwie na konferencji rządzącej partii Jedna Rosja. Padły tam słowa, że miliard euro rosyjskich inwestycji w Serbii powinien przyczynić się do powstania "narodowo odpowiedzialnego rządu" w Belgradzie.

Rosyjska "V kolumna"?

Vladimir Beba Popovic, były szef Biura Komunikacji rządu Serbii, powiedział gazecie "Danas", że "rola Rosji w wyznaczaniu i dymisjonowaniu rządów w Belgradzie była znana". Stwierdził, że zwolennicy Rosji w serbskim rządzie i armii poparli w 2003 roku zabójstwo premiera Zorana Djindjicia przy wsparciu agentów FSB. Z kolei ówczesny minister energetyki Radomir Naumov miał być "inspirowany" przez swe rosyjskie kontakty do zawarcia kilkunastu kontraktów z firmami z Rosji.

W związku z wypowiedziami ambasadora Konuzina wróciły stare oskarżenia pod adresem nacjonalistycznych partii DSS, SNS i SRS o zbyt daleko idące kontakty z partiami rosyjskimi. Zarzuca się im wręcz branie od Rosjan pieniędzy na działalność, a szereg nacjonalistycznych polityków miało dorobić się wielkich majątków na preferencyjnych umowach biznesowych z Rosją. Nacjonaliści wszystkie te zarzuty odrzucają.

Źródło: Washington Post, Jamestown Foundation