Algierski premier Ahmed Ujahia porównał w czwartek w parlamencie pokojowe, lecz przybierające na sile protesty w Algierii przeciwko piątej z rzędu kadencji prezydenta Abdelaziza Butefliki z protestami, które w Syrii poprzedziły wojnę.
W Algierze w czwartek z rana, w przeddzień zapowiedzianych na piątek manifestacji przeciwko kandydaturze 81-letniego Butefliki, odbył się protest przeciwko cenzurze oraz przeciwko Buteflice. Aresztowanych podczas niego kilkunastu dziennikarzy po przesłuchaniach zwolniono.
"W Syrii zaczęło się tak samo, z różami"
Ujahia, przemawiając w parlamencie, wyraził zadowolenie z pokojowego przebiegu protestów przeciwko kandydaturze Butefliki w zaplanowanych na 18 kwietnia wyborach.
Ostrzegł jednak przed konsekwencjami. Nawiązując do popularnego ostatnio w Algierii wiralu, przypomniał, że w Syrii podczas protestów "ludzie dawali róże funkcjonariuszom policji".
- Pamiętam, że w Syrii zaczęło się tak samo, z różami - dodał.
Przywołał również strajk w Algierii z 1991 roku, który poprzedził wybuch 10-letniej wojny domowej, w której według analityków zginęło 100-150 tys. ludzi. Buteflika, rządzący od 1999 roku Algierią, był jednym z dowódców w czasie tego konfliktu.
Protesty przeciwko kolejnej kadencji Butefliki
W niedzielę i we wtorek na wezwanie ruchu obywatelskiego przeciwko piątej kadencji Butefliki odbyły się w Algierii demonstracje.
Buteflika w 2013 roku doznał udaru mózgu, co wywołało wątpliwości co do jego zdolności do dalszego sprawowania władzy. Mimo to w 2014 roku wystartował w wyborach prezydenckich, zdobywając ponad 81 proc. głosów.
Wybory te zostały zbojkotowane przez część opozycji. Od 2013 roku Buteflika rzadko się pojawia i nie wypowiada się publicznie. Porusza się na wózku inwalidzkim. Ostatnio przebywa na leczeniu w Szwajcarii.
Zdaniem ekspertów jego odejście może wywołać niepokoje w Algierii, spowodowane walkami frakcyjnymi o władzę.
Autor: asty//now / Źródło: PAP