Rośnie bilans ofiar zaciętych walk jemeńskiego wojska z bojówkami Al-Kaidy. Według najnowszych doniesień zginęło już ponad 180 żołnierzy. Rebelianci przeprowadzili szereg skoordynowanych ataków i zasadzek na wojsko w prowincji Abyan.
Działający pod sztandarami Al-Kaidy bojówkarze rozpoczęli swoją szeroko zakrojoną akcję jeszcze w niedzielę, kiedy doszło do najbardziej zaciętych walk. Doszło do serii ataków na bazy, lotnisko, posterunki i konwoje w prowincji Abyan, leżącej na południu Jemenu.
Starcia trwały jeszcze w kolejnych dniach. W nocy z wtorku na środę wojsko miało przeprowadzić naloty na kryjówki i bazy Al-Kaidy, do których mieli się wycofać bojówkarze.
Wojna z rebelią
Dane na temat strat są bardzo rozbieżne. Rząd Jemenu oficjalnie przyznaje się do "73 męczenników" wśród żołnierzy. Rebelianci mieli stracić podobną liczbę ludzi, w tym 42 w nocnych nalotach.
Jednak dane przedstawiane przez władze lokalne i nieoficjalnych informatorów wyglądają zdecydowanie mniej korzystnie dla władz. W pierwszej fazie walk miało zginąć około 110 żołnierzy. Na dodatek według rebeliantów 70 wojskowych zostało wziętych jako zakładnicy. W środę przedstawiciele władz lokalnych mieli powiedzieć CNN, że zginęło nawet 184 żołnierzy.
Szeroko zakrojony i skomplikowany atak jest policzkiem dla wojska Jemenu, które od wielu lat stara się zwalczyć bojówki radykalnych islamistów, ostatnio zjednoczonych pod sztandarem Al-Kaidy. Do walki z nimi zagrzewa władze Jemenu Waszyngton. USA od kilku lat coraz intensywniej angażują się w zwalczanie radykalnych islamistów w Jemenie, który staje się dla nich podobnym bezpiecznym przyczółkiem jak niegdyś Afganistan. Do władz w Sanie płyną fundusze pomocowe, wysyłani są "instruktorzy", a bezzałogowe samoloty dokonują nalotów.
Źródło: CNN