Amerykański ambasador w Korei Południowej Mark Lippert wyszedł ze szpitala po ataku, do którego doszło kilka dni temu w centrum Seulu. Dyplomata został zaatakowany przez uzbrojonego w nóż mężczyznę, który pociął mu twarz i rękę.
Do ataku doszło w ubiegły czwartek w siedzibie Instytutu Kultury w centrum Seulu, gdzie podczas śniadania Lippert miał mieć swoją prelekcję. Dyplomata został ranny w głowę i rękę, a świat obiegły zdjęcia broczącego krwią ambasadora w poplamionym ubraniu.
Napastnikowi postawiono zarzut usiłowania zabójstwa. Obecnie prowadzone jest intensywne śledztwo, mające wyjaśnić motyw sprawcy oraz jego powiązania.
Wypis ze szpitala
Ambasador w poniedziałek po południu wyszedł ze szpitala. Lekarze oświadczyli, że przed wypisem z poranionej twarzy ambasadora zdjęli 80 szwów. Do sprawności powoli wraca też nadgarstek dyplomaty.
- Rano usunęliśmy wszystkie szwy z prawej części twarzy i ambasador nie czuje żadnego bólu. Narzeka na niewielki ból w nadgarstku, ale łagodne leki przeciwbólowe zmniejszą dyskomfort - oświadczył dyrektor szpitala Yoon Do-Heum.
Lekarze ostrzegli, że gdyby rany były głębsze, byłyby groźne dla życia mężczyzny.
Placówka w Seulu
42-letni ambasador Lippert objął placówkę w Seulu w ubiegłym roku.
USA ostro potępiły atak na swego ambasadora. Prezydent Barack Obama zadzwonił do Lipperta i życzył mu szybkiego powrotu do zdrowia. Zamach na dyplomatę potępiła także prezydent Korei Południowej Park Geun Hie, określając incydent jako "atak na sojusz amerykańsko-południowokoreański".
Autor: pk\mtom / Źródło: BBC News, Reuters