Siły powietrzne Turcji uderzyły w kilkadziesiąt celów w Syrii oraz Iraku powiązanych z Partią Pracujących Kurdystanu. To ma być odpowiedź na atak terrorystyczny na terenie tureckiej firmy z branży lotniczej, w którym zginęło pięć osób, a 22 zostały ranne.
Obiekty wojskowe i wywiadowcze, składy amunicji, infrastruktura logistyczna i energetyczna - w sumie 47 celów w Syrii i Iraku powiązanych z Partią Pracujących Kurdystanu. Tak wyglądał odwet Turcji za ostatni atak terrorystyczny, do którego oficjalnie nikt się jeszcze nie przyznał.
- Niestety, w tym odrażającym incydencie pięć osób zmarło, a 22 zostało rannych – mówi wiceprezydent Turcji Cvevdet Yilmaz.
Wśród nich jest siedmiu członków sił specjalnych i pracownicy tureckiej firmy z branży lotniczej i obronnej TUSAS - największego producenta dronów i samolotów - wojskowych oraz cywilnych w kraju.
Przedsiębiorstwo zatrudnia ponad 10 tysięcy osób i odpowiada m.in. za produkcję myśliwców 5. generacji Kaan - tureckiej konkurencji dla maszyn F-35. Firma jest też jednocześnie licencjonowanym producentem zaprojektowanych w Stanach Zjednoczonych myśliwców F-16.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tak wyglądał moment ataku w Turcji. Nagrania
Zamach terrorystyczny
Do jej siedziby - około 40 kilometrów od Ankary, w środę około godziny 16 lokalnego czasu, podjechała taksówka, którą wcześniej miało uprowadzić dwóch napastników i zabić jej kierowcę. Najpierw zdetonowali ładunek wybuchowy. Później, oddając strzały na oślep, weszli na teren placówki.
- Nie mogliśmy się do nikogo dodzwonić. Kiedy mój brat w końcu się dodzwonił, powiedział, że najpierw słyszał eksplozje, a później strzelaninę, która trwała nawet 20 minut – powiedział członek rodziny jednego z pracowników firmy.
Według świadków pracownicy przedsiębiorstwa zostali skierowani do schronów i spędzili tam kilka godzin - na miejsce zaś wysłano policję, siły specjalne i opancerzone pojazdy.
- Dwóch terrorystów: kobieta, i mężczyzna, zostało zneutralizowanych – informuje turecki minister spraw wewnętrznych Ali Yerlikaya.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zamach w siedzibie firmy lotniczej. Są ofiary śmiertelne i ranni
Turcja obarcza odpowiedzialnością Partię Pracujących Kurdystanu
Turecki rząd utrzymuje, że sprawcy ataku należeli do Partii Pracujących Kurdystanu - organizacji, którą m.in. Turcja, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania uważają za terrorystyczną. PKK od lat 80. walczy z Ankarą o większe prawa dla mniejszości kurdyjskiej zamieszkującej Turcję.
- W porównaniu z poprzednimi podobnymi atakami, mamy silne przekonanie, że za ten zamach także odpowiada organizacja terrorystyczna PKK – twierdzi minister spraw wewnętrznych Ali Yerlikaya.
Tym bardziej, że do ataku doszło dzień po tym, jak jeden z najbliższych sojuszników politycznych prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana zaproponował w tureckim parlamencie możliwość uwolnienia skazanego na dożywocie przywódcy PKK w zamian za rozwiązanie grupy.
Słowa wsparcia dla Turcji po zamachu
Ludowa Partia Równość i Demokracja, główna prokurdyjska partia polityczna w Turcji, potępiła atak i zasugerowała, że mogły go przeprowadzić osoby które chciały udaremnić pokojowe rozmowy.
- Logika polityczna jako cel tego ataku wskazuje próbę zapobiegnięcia lub podważania jakiegokolwiek ponownego poruszenia i rozwiązania kwestii kurdyjskiej, zwłaszcza w obliczu coraz częstszych apeli do PKK o złożenie broni w Turcji, nawet ze strony prokurdyjskiej partii – przekonuje Galip Dalay z Consulting Fellow of Turkey Initiative.
- Dziękuję za kondolencje. Potępiam ten haniebny atak terrorystyczny i modlę się za jego ofiary – oświadczył prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan.
Krótko po terrorystycznym ataku, z prezydentem należącej do NATO Turcji, rozmawiał sekretarz generalny sojuszu Mark Rutte podkreślając, że NATO niezmiennie stoi po stronie Ankary. Do środowego zamachu odniosły się też Stany Zjednoczone.
- Chociaż nie znamy jeszcze motywu i nie mamy dokładnych informacji, kto za tym stoi, zdecydowanie potępiamy ten akt przemocy – powiedział John Kirby.
Turecka Prokuratura wszczęła w tej sprawie dochodzenie, a prezydent kraju skrócił swoją podroż na szczyt BRICS w Rosji i wrócił do kraju.
Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/NECATI SAVAS