1152 dni bez suchego lądu


Trzy lata na morzu, bez dotknięcia suchego lądu spędził 58-letni Amerykanin Reid Stowe, który w czwartek zawinął do portu na Manhattanie. Wszystko wskazuje na to, że była to najdłuższa tego typu podróż w historii.

Reid Stowe w czwartek dopłynął do portu na Manhattanie po 1152 dniach na morzu. Tam przywitała go dziewczyna i 23-miesięczny syn, którego nigdy wcześniej nie widział.

Amerykanin wypłynął w swoją niezwykłą podróż 70-stopową (21m) łodzią w kwietniu 2007 roku. Wystartował z New Jersey by opłynąć świat dookoła. Początkowo towarzyszyła mu dziewczyna, 26-letnia Soanya Ahmad, ale wróciła na stały ląd gdy zaszła w ciążę.

Joga, książki, malowanie

W trakcie podróży Stowe spędzał czas na łataniu porwanych żagli, malowaniu obrazów, ćwiczeniu jogi i pisaniu książki. Nie miał dostępu do telefonu satelitarnego ani internetu.

Okręt, którym płynął został przed 30 laty wybudowany przez rodzinę Amerykanina i nazwany "Anne", by uczcić jego matkę. - Dokonała tego, czego żaden inny okręt by nie dokonał - powiedział po powrocie rozradowany żeglarz.

Rekordowa podróż

Specjaliści z Księgi Rekordów Guinnessa badają, czy była to najdłuższa odnotowane podróż tego typu. Wątpliwości nie ma Charles Doane, redaktor naczelny prestiżowego magazynu "Sail".

Zdaniem Daone'a system GPS, który śledził trasę "Anne" jednoznacznie wskazuje, że łódź przez ten czas ani razu nie dotknęła suchego lądu.

Źródło: BBC