Przed Sądem Rejonowym w Stalowej Woli (woj. podkarpackie) rozpoczyna się proces 68-latka, który jest oskarżony o znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Jak relacjonują obrońcy praw zwierząt, mężczyzna ciągnął czworonoga na łańcuchu za rowerem tak długo, aż wycieńczone zwierzę straciło przytomność. Później nieprzytomnego psa szarpał i próbował cucić wodą.
Do zdarzenia doszło 6 lipca 2022 roku w miejscowości Krzaki w gminie Pysznica na Podkarpaciu. Zajście nagrała telefonem jedna z wolontariuszek Fundacji Viva! Akcja dla zwierząt. Na filmie - którego ze względu na drastyczność nie zdecydowaliśmy się opublikować - widać było starszego mężczyznę, który próbował cucić nieprzytomnego psa. Zwierzę leży na trawie, mężczyzna najpierw nim potrząsa, a później polewa je wodą.
Na nagraniu słychać było też krzyk kobiety: - Proszę go zostawić, nie ruszać go! Jezu człowieku zostaw go!
- Wypad - odpowiedział mężczyzna.
Kobieta o sprawie powiadomiła policję, zwierzę zawiozła do weterynarza.
Sprawca oddalił się z miejsca zdarzenia, ale dzięki świadkom został namierzony i jeszcze tego samego dnia zatrzymany przez policję. Został przesłuchany i usłyszał zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem, do którego - jak informował wówczas rzecznik prasowy stalowowolskiej policji - się nie przyznał.
Pies wraca do zdrowia
Weterynarz, który badał psa, stwierdził u niego krew w moczu, silną opuchliznę wokół pyszczka i podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Zwierzę trafiło pod opiekę Przytuliska Psia Przystań. - Przez pierwsze tygodnie był bardzo obolały, nie dał się dotykać. Bardzo cierpiał. Ten pies nie był nauczony chodzenia na smyczy. Mężczyzna ciągnął go na łańcuchu za rowerem przez 10 kilometrów. Wiem, bo zmierzyliśmy tę odległość - mówi nam Anna Szwed, prezeska przytuliska, behawiorystka, która pracuje z czworonogiem.
Dodaje, że zachowanie psa wskazuje na to, że od początku opieka nie była nad nim sprawowana prawidłowo. - Pies nie był nauczony jeść z miski, pokarm pobierał z ziemi, więc tak musiał być wcześniej karmiony. Panicznie bał się smyczy, na jej widok chował się do budy. Nie znał dotyku. Przez pierwszych kilka tygodni udało nam się ten dotyk wypracować, zdobyć jego zaufanie, natomiast do tej pory pies ma problem z dużą przestrzenią. Kiedy jest wyprowadzany na duży wybieg, nie wie, co się dzieje, więc w miejscu, w którym był wcześniej, musiał być trzymany cały czas w zamknięciu - opisuje nasza rozmówczyni.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Sołtyska wsi Wirki przywiązała psa do haka i ciągnęła zwierzę po asfalcie
Na Soro czeka dom
Wielomiesięczna praca z behawiorystką sprawiła, że Soro - bo takie imię dostał trzyletni kundelek - nabiera zaufania do ludzi. Lubi towarzystwo, daje się karmić. - Zrobiliśmy spore postępy, jest dużo lepiej. Soro nabiera do nas zaufania, uczy się chodzić na smyczy, fajnie reaguje na ludzi, bierze od nich jedzenie, ale praca z nim jest ciężka i trudna, bo pies doświadczył sporej traumy - wyjaśnia. I dodaje: - Przed nami kolejne miesiące pracy.
Kiedy Soro będzie już gotowy, trafi do nowego domu. - Jest pani z Krakowa, która czeka na niego cierpliwie od kilku miesięcy, jest zainteresowana adopcją psa. Była nawet u nas, aby go odwiedzić. Jest więc szansa, aby jego historia zakończyła się szczęśliwie - podkreśla prezeska Przytuliska Psia Przystań.
Przed sądem za znęcanie ze szczególnym okrucieństwem
Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli postawiła mężczyźnie zarzut z artykułu 35, ust. 2 Ustawy o ochronie zwierząt, który dotyczy znęcania nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi do pięciu lat więzienia. We wtorek (9 maja) przed Sądem Rejonowym w Stalowej Woli ruszył proces mężczyzny.
Rolę oskarżyciela posiłkowego w procesie pełni Fundacji Viva! Akcja dla zwierząt. - Najbardziej zależy nam na tym, aby sąd orzekł wobec mężczyzny dożywotni zakaz posiadania zwierząt, aby już nigdy nie mógł ich posiadać i krzywdzić - mówi nam wolontariuszka fundacji Ewelina Krawiec-Pałka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Przytulisko Psia Przystań