Środa, 25 czerwca- Jak dzisiaj na to patrzę, to uważam, że to był błąd - tak o decyzji szefów Gazety Wyborczej z 2001 r. by pozostawić w redakcji Lesława Maleszkę mówiła w Magazynie 24 Godziny Ewa Milewicz, publicystka gazety. Dawna przyjaciółka Stanisława Pyjasa Liliana Sonik zarzuciła Gazecie, że w sprawie Maleszki się "zaplątała".
- Dzisiaj na portalu Gazety przeczytałam, że Gazeta Wyborcza też jest ofiarą Maleszki - mówiła Sonik, jedna z bohaterek głośnego flimu TVN "Trzech kumpli". - Nie zgadzam się - podkreśliła była opozycjonistka. Dodała, że Wyborcza zostawiając w 2001 r. Maleszkę w redakcji stała się "moralnie i intelektualnie" bezbronna wobec niego.
Trudno było powiedzieć "idź w czorty"
Milewicz broniła tezy, że jej gazeta też jest ofiarą Maleszki. - Życie nie jest czarno-białe - mówiła dziennikarka dodając, że Maleszka "na Michnika też donosił". Milewicz przyznała jednak, że zostawienie informatora SB w redakcji "było błędem". Z praktycznego punktu widzenia, bo z moralnego dla "GW" był to "pewien krzyż".
- Trudno im było powiedzieć [Maleszce - red.] "idź w czorty" - tłumaczyła kierownictwo dziennika Milewicz, choć zaznaczyła, że "to by było dla 'GW' lepiej".
Milewicz przyznała również, że film "przesądził sprawę" ostatecznego zwolnienia Maleszki. Zdecydowanie jednak zaprzeczyła, by, tak jak w filmie sugeruje sam Maleszka, miał on zasadniczy wpływ na linię "GW". - Trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Leszek Maleszka zawsze kłamał - wyjaśniała Milewicz, według której przed autorkami filmu Maleszka "odegrał scenę".
Inna wizja przyjaciółek z opozycji
Rozmowa Sonik i Milewicz była bardzo emocjonalna. Gdy Sonik powiedziała, że odmawia publicznych spekulacji na temat roli Maleszki w śmierci Staszka Pyjasa, bo będzie to oznaczało, że "państwo o które walczyła jest kompletnie niewydolne", Milewicz odpowiedziała jej: - Od śmierci Stanisława Pyjasa, od roku 1977 do 1989 r., minęło tyle lat, że wszystkie sprawy zostały zatarte. Poźniej nikt tej sprawy też nie był w stanie wyjaśnić.
Sonik zaregowała zirytowana; - Ewo, proszę cię... Ile lat prosiliśmy o odtajnienie tajnych współpracowników. Zdaniem opozycjonistki prawdę, która może ranić, trzeba jednak powiedzieć, bo przed prawdą można chronić tylko dzieci. Sonik dodała, że za swoje stanowisko jest w rodzinnym Krakowie napiętnowana.
- Ludzie w Krakowie nie podają mi ręki. Tacy, którzy stwierdzili, że propaguję stosy i zieję nienawiścią - mówiła rozgoryczona.
- Życie publiczne nie szczędzi razów - odpowiedziała jej Milewicz. - Lilka, przeczytaj sobie, co piszą o Michniku, Gazecie Wyborczej - dodała.
Dla Maleszki jest nadzieja
Mimo wszystko, zdaniem Sonik, dla Maleszki i dla ludzi takich jak on jest jednak nadzieja. Mimo że, jak przyznała Milewicz, Maleszka jest "esencją agenta". Według Sonik takim ludziom "trzeba pomóc dojrzeć". - Niech wezmą odpowiedzialność - mówiła, dodając, że "nawet Gollum we „Władcy Pierścieni” udowodnił, że się do czegoś nadaje.