Niedziela, 25 stycznia Zdaniem byłego bramkarza i komentatora piłkarskich wydarzeń Jana Tomaszewskiego na sobotnim zjeździe PZPN odbył się pogrzeb polskiej piłki, a jej grabarzem okazał się ostatecznie minister sportu Mirosław Drzewiecki. W "Magazynie 24 godziny" Tomaszewski, Tomasz Rachwał i Ryszard Adamus rozmawiali o m.in. o groźbach towarzyszących dymisji tego ostatniego z miejsca w zarządzie PZPN.
Ryszard Adamus został w sobotę odwołany z funkcji członka zarządu związku. Adamus w grudniu złożył rezygnację z powodów zdrowotnych, a zarząd PZPN rozpatrzył wniosek pozytywnie i pozbawił Adamusa funkcji.
Adamus na sobotnim zjeździe wystąpił jednak z twierdzeniem, iż rezygnację złożył pod groźbą "przestrzelenia kolan", dlatego później ją odwołał. Tego wniosku zarząd już nie przyjął. - W świetle prawa jestem nadal członkiem zarządu PZPN - powiedział Adamus, nie godząc się z decyzją związku. Zapowiedział, ze złoży zawiadomienie do prokuratury przeciwko temu, który - jak twierdzi - mu groził, czyli Jerzemu Szczęsnemu z Dolcanu Ząbki.
"To jest Kafka"
- Podpisałem pod presją rezygnację - powtórzył Adamus w "Magazynie 24 godziny". - To jest Kafka, to jest bzdura – skomentował wydarzenia sobotniego zjazdu PZPN.
Adamusa twierdzi, że musi wrócić do PZPN by pokazać, że posądzenia o defraudacje pod jego adresem były zupełną bzdurą i rezygnacja nie ma żadnego związku z rzekomo źle wydanymi pieniędzmi. - Muszę się tłumaczyć z tego, że nie jestem wielbłądem - mówił.
Zaznaczył też, że powinno się rozgraniczyć sprawę sportową, czyli to, że nie miał prawa głosu na czterech zarządach PZPN od sprawy karnej - czyli gróźb, które rzekomo padły pod jego adresem.
"Drzewiecki grabarzem polskiej piłki"
W tym, że w polskiej piłce wciąż dzieją się skandaliczne rzeczy zgodził się "wieczny krytykant PZPN" Jan Tomaszewski. Jego zdaniem los Adamusa był od początku przesądzony. - Ryszard Adamus był niepodporządkowany (...) Niepokorny człowiek musiał bardzo szybko zostać wyeliminowany - skomentował ostatnie wydarzenia. Choć zaznaczył, że jemu nigdy osobiście nie grożono, to jednak zdarzały się w jego obecności rzeczy absurdalne.
Zwrócił uwagę, że w ostatnio wybranym 18-osobowym zarządzie PZPN znalazło się 13 osób "ze starego rozdania" - czyli de facto nic się nie zmieniło. Jego zdaniem zamiast zapowiadanej rewolucji w polskiej piłce sytuacja za czasów ministra Drzewieckiego nie doszło do żadnej poprawy. Co więcej, część działaczy będzie sędziami w swojej sprawie (chodzi m.in. o związanego z łódzkim Widzewem członka zarządu PZPN).
"Beton zmienił się w żelbeton"
- Minister (Mirosław Drzewiecki - red.) piał z zachwytu po tym, jak dobrze się współpracuje z nowym zarządem - mówił o ostatnich wypowiedziach ministra Tomaszewski. - Drzewiecki był grabarzem polskiej piłki - dodał.
Jego zdaniem, wprowadzenie dwukadencyjności zarządu jest wielkim błędem, bo teraz ci, którzy odpowiadali za największą defraudację "w światowej piłce, ba, w światowym sporcie" będą mogli przez następnych 8 lat pełnić swoje funkcje.
- Beton zamienił się w żelbeton - mówił Tomaszewski o tym, co stało się od 6. października, czyli od czasu wycofania przez Drzewieckiego kuratora ze związku. - Jestem całym sercem za Ryszrdem Adamusem, bo to jedyny człowiek poza mną, który pokazał prawdziwe oblicze polskiej piłki - podsumował Tomaszewski.
Zmiany w PZPN?
Niewiele do powiedzenia w dyskusji miał Tomasz Rachwał, rzecznik PZPN. Podkreślił tylko, że "w PZPN nastąpiły zmiany". Zaznaczył, że powinno się oddzielić sprawę gróźb wobec Adamusa od kwestii sportowych - jego miejsca w zarządzie związku.
- Gdyby mi grożono, to bym nie chciał wracać do takiej instytucji - mówił Rachwał. Dodał też, że jeśli chodzi o groźby, to powinni być świadkowie, w innym razie jest tylko słowo przeciwko słowu.
Przyznał jednak, że walne zgromadzenie nie miało prawa głosować, że Adamus chce zostać odwołany. - Ja tego nie neguję - powiedział w "Magazynie 24 godziny".