Dla Walii był to najważniejszy mecz piłkarski w jej dziejach. W telewizji śledzić go miała ponad połowa 3-milionowej populacji, do Lyonu kibice docierali drogą powietrzną, wodną i lądową. Wybrańcom Chrisa Colemana, trenera 46-letniego, kibicował nawet Charles Philip Arthur George, czyli Karol, książę Walii, syn królowej Elżbiety II. - Każdy z nas będzie trzymał za nich kciuki. Jestem pewien, że szanse na pokonanie Portugalii są duże - oświadczył książę.Portugalia do środy nie wygrała w tym turnieju w podstawowym czasie gry. W fazie grupowej trzy mecze zremisowała, Chorwatom wcisnęła gola w końcówce dogrywki, Polskę odprawiła w rzutach karnych. Prawda, wybrańcy Fernando Santosa doszli do półfinału, ale po drodze nie zachwycali. Nie błyszczał Christiano Ronaldo, czyli as nad asami, a on takiej sytuacji bardzo nie lubi.
Pepe kontuzjowany, Ramsey zawieszony
Asem reprezentacji Walii jest Gareth Bale. Grzecznie prosił przed meczem, by nie mówić tylko o nim i Ronaldo. Przekonywał, że to starcie dwóch krajów, dwóch reprezentacji i 22 piłkarzy. Mało kto go słuchał, światła i tak wycelowano w kolegów z Realu Madryt, w dwie najjaśniejsze gwiazdy, w gigantów. Który z nich będzie górą. Który zaleje się łzami? Walijczycy już płakali w czasie tego Euro, po ćwierćfinale. Ze szczęścia, ze wzruszenia. Mieli prawo, zadziwili po raz kolejny, 3:1 pokonali Belgię - było nie było drugą drużynę rankingu FIFA. - Dla każdego z nas zakładanie narodowej koszulki to największy zaszczyt - oświadczył Bale.
Wielkim osłabieniem w półfinale był dla nich brak Aarona Ramseya, który musiał pauzować za kartki. Pauzował też Ben Davies. Przed pojedynkiem okazało się, że do gry nie jest zdolny i portugalski obrońca Pepe - kompan gigantów z Realu Madryt. On przegrał z urazem uda, Santos wysłał zatem do boju Bruno Alvesa.
CR7 leżał, sędzia nie gwizdał
Ronaldo szybko leżał na murawie po starciu z walijską obroną. Szwedzki sędzia Jonas Eriksson na ten upadek nie zareagował. Chwilę potem Joe Allen skosił jednak Naniego tak ostro, że zobaczył żółtą kartkę. W ataku walijski pomocnik popełniał błędy, niecelnie podawał. Nie było Ramseya, były więc kłopoty z przenoszeniem się pod bramkę strzeżoną przez Ruiego Patricio. Przy wrzutce w pole karne CR7 był wyraźnie trzymany przez Jamesa Collinsa, nawet za szyję, chwytem ze sztuk walki. Znowu leżał, Eriksson znowu nie zagwizdał.
W 17. minucie, dopiero wtedy, groźnie uderzył Joao Mario. Spudłował. Odpowiedział Bale, po rzucie rożnym też przestrzelił. Spróbował szarży prawym skrzydłem, uciekł rywalom i dośrodkował. Andy King nie sięgnął piłki, złapał ją Patricio.
Cztery minuty, dwa strzały
Walijczycy spokojnie wymieniali podania na własnej połowie i czekali. W obronie byli bardzo pewni, a Portugalczycy w swoich atakach chaotyczni. Postawili na główkowe pojedynki, które raz za razem przegrywali.
Do 50. minuty. Po rzucie rożnym Ronaldo poszybował jak koszykarz lub skoczek wzwyż i mocnym strzałem głową pokonał Wayne'a Hennesseya. Ma dziewiątego gola w historii swoich występów w ME, zrównał się zatem z rekordowym osiągnięciem Michela Platiniego.
Walia musiała odpowiedzieć, a po tym, co robiła na francuskich boiskach wiadomo, że potrafi to robić. Trzy minuty po pierwszej bramce straciła jednak drugą, Portugalczykom tym razem pomogło szczęście i przypadek. Zza pola karnego przymierzył CR7, Nani przeciął to uderzenie i wpakował piłkę do siatki. To były dwa pierwsze celne strzały ekipy Santosa w tym spotkaniu.
Coleman nie czekał, zdjął z boiska Joe Ledleya, wprowadził na nie Sama Vokesa. Zdjął też Hala Robsona-Kanu i Collinsa, a postawił na Simona Churcha i Jonathana Williamsa. Trzeba było ryzykować.
Ronaldo i jego koledzy chcieli więcej. Mieli okazje, nękali Hennesseya. W walijskiej drużynie za dwóch harował Bale - biegał, szarpał, strzelał. Nic to nie dało.
2:0 dla Portugalii. To ona jest w wielkim finale. O złoto mistrzostw Europy grała u siebie w roku 2004. Uległa wtedy Grecji. Teraz - w tym najważniejszym meczu - zmierzy się albo z Niemcami, albo z Francją.
Autor: rk / Źródło: sport.tvn24.pl