Międzynarodowa Federacja Badmintona (BWF) wykluczyła z olimpijskiej rywalizacji osiem zawodniczek z Chin, Indonezji i Korei Płd. Ustalono, że manipulowały one wynikami swoich meczów, by w kolejnej fazie trafić na teoretycznie słabsze rywalki. Stwierdzono, że badmintonistki swoją grą "wypaczyły ideę sportu".
Sprawa wyszła na jaw we wtorek, kiedy walczyły Chinki Yang Yu i Xiaoli Wang z Koreankami Kyung Eun Jung i Ha Na Kim. Po nich na boisko wyszły inne Koreanki - Ha Jung Eun i Kim Min Jung, które zmierzyły się z Indonezyjkami Melianą Juahari i Greysią Polii. W obu meczach lepsze okazały się reprezentantki Korei Południowej, ale wszystkie pary bez wyjątku miały zagwarantowany awans do ćwierćfinału.
Jeden scenariusz
Spotkania miały taki sam przebieg. W pierwszym meczu w najdłuższej wymianie lotka zaledwie cztery razy przechodziła na drugą stronę siatki. Obserwująca to spotkanie publiczność nie kryła dezaprobaty takim zachowaniem i wyrażała ją głośnym buczeniem. Interweniowali także sędziowie, którzy dwukrotnie rozmawiali na ten temat z zawodniczkami.
W drugim Indonezyjki grały chwilami tak słabo, że sędziowie na chwilę przerwali w ogóle mecz. Potem jednak go wznowili i pozwolili dokończyć zawodniczkom "rywalizację".
Sprzeczne z ideą sportu
We wtorkowy wieczór zebrała się jednak specjalna komisja, która zaczęła obradować nad tym, co zrobić z niepokornymi badmintonistkami.
W środowe popołudnie podjęto decyzję o dyskwalifikacji wszystkich czterech par rozgrywających te mecze. Stwierdzono, że zawodniczki "postarały się o to, by zmanipulować rozstawienie par w ćwierćfinałach". Padły też stwierdzenia, że reprezentantki tych krajów "nie grały najlepiej jak umiały", a ich podejście do spotkań było "sprzeczne z ideą sportu i ją wypaczało".
"To one zaczęły"
Jeszcze przed zapadnięciem werdyktu głos w sprawie zabrał trener Koreanek, które grały z Chinkami. - To one to zaczęły. My nie chcieliśmy tak grać, ale one wiedziały, że jeżeli przegrają to nie wpadną na inne Chinki wcześniej niż w finale. One to ustawiły - grzmiał.
Chińska zawodniczka Yang Yu tłumaczyła z kolei po meczu postawę swojego zespołu tym, że następnego dnia czeka je ćwierćfinał i chciały zachować siły na ten mecze. - Nie było konieczne, aby dawać z siebie wszystko, skoro miałyśmy zapewniony awans, a przed nami faza pucharowa - przyznała.
Inne zdanie mieli przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Badmintona.
- Takie zachowanie jest zupełnie niezgodne z ideą sportowej rywalizacji i nie zamierzamy go akceptować. Przepraszam wszystkich, którzy musieli to oglądać - mówił delegat techniczny Paisan Rangsikitpho.
Wściekły na swoje reprezentantki jest Chiński Komitet Olimpijski, który już zapowiedział, że przeprowadzi własne śledztwo w tej sprawie. Komitety Korei Południowej i Indonezji na razie nie zajęły stanowiska w sprawie.
Autor: km, adso//kdj / Źródło: PAP, bbc.co.uk