Piątek, 2 wrześniaJego wina polegała na tym, że za dobrze zagrał a jego drużyna wygrała mecz z miejscowymi piłkarzami. Tomasz Igielski, wówczas obiecujący zawodnik V-ligowej Cyklonem Kończewice, schodząc do szatki został zaatakowany i pobity przez kiboli B-klasowego Ogniwa Zegartowice. Dzisiaj zamiast o piłce, myśli o kolejnych operacjach, które przed nim. A działacze Ogniwa - organizatora meczu - ubolewają nad nałożoną na klub karą. 300 złotych.
Kibole Ogniwa pobili Tomasza Igielskiego po przegranym przez ich piłkarzy 0:3 meczu Pucharu Polski. Zaatakowali gdy schodził z boiska do szatni. - Szukali zaczepki z nami. Byłem w szoku, nigdy nie spotkałem się z tym, żeby piłkarz został pobity przez kibiców. Żeby nie było w ogóle ochrony - wspomina dzisiaj Tomasz.
Kilka ostatnich tygodni spędził w szpitalu. Wykryto u niego poważny wstrząs mózgu i naczyniaka. Przeszedł skomplikowaną operację. Czekają go dwie kolejne. Niestety istnieje poważna obawa, że nigdy już nie zagra w piłkę - choćby na poziomie sprzed tamtego dnia.
- Cały nos miałem zbity. Tu mam bliznę, tu, tu. Głowa mnie boli cały czas. Tu miałem takiego guza jeszcze. Kolano miałem rozwalone - opisuje.
300 zł kary
Sprawcy pobicia Tomasza zostali zatrzymani przez policję już następnego dnia po nim. 21 i 27-latek usłyszeli zarzut pobicia. Grozi im więzienie. - Czekamy na dokumentację medyczną. Gdy ona będzie kompletna zdecydujemy, czy ten zarzut wystarczy, czy trzeba będzie postawić kolejne - mówi Agnieszka Sobieralska z policji w Chełmnie.
W całej sprawie zdumiewa jedno: brak jakiejkolwiek odpowiedzialności organizatora meczu, czyli klubu, któremu kibicowali napastnicy. Czy "nauczką" można nazwać bowiem karę 300 zł, nałożoną przez Związek?
"To dużo"
- To był pierwszy przypadek z ich strony. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że 300 złotych to jest śmieszne. Śmieszne, ale dla Legii Warszawa, Lecha Poznań itp. Ale nie B-klasy. To wysoka kara dla nich. A poza tym w myśl zasady wychowawczej - trzeba stopniować karę - tłumaczy jednak Włodzimierz Woźniak z toruńskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej.
To samo trener Ogniwa: - 300 złotych kary to nie jest śmieszna kara, bo tu - powiem dosłownie - bieda mówi w drzwiach dzień dobry - zapewnia.
Ale te argumenty nie przekonują ani pobitego piłkarza, ani jego trenera. Ich zdaniem jeśli klubu nie stać na zapewnienie minimum bezpieczeństwa, nie powinien brać udziału w grze o puchar pod szyldem PZPN. Na meczu, po którym pobity został Tomasz Igielski nie było ani jednego ochroniarza, służb porządkowych, policji. Każdy mógł podejść do piłkarzy.