Wtorek, 30 września W jednym ze szpitalu w Żywcu w woj. śląskim kilka matek przeżyło dramat podczas porodu. Syn pani Katarzyny zmarł "wypychany" w czasie porodu, a rodzice sześcioletniego Grzesia szybko zostali pozbawieni złudzeń, że życie ich synka będzie wyglądało normalnie. Błędy lekarskie czy nieszczęśliwe zbiegi okoliczności. Na te pytania odpowie sąd.
Grześ Słowiaczek z Krzyżowej, urodził się w żywieckim szpitalu w 2002 roku z szyją trzykrotnie owiniętą pępowiną. Chłopczyk jest dziś głęboko niepełnosprawny, ledwo widzi, słyszy na jedno ucho, jedzenie przyjmuje wprost do żołądka przez sondę. Gdy się rodził, pętla z pępowiny zaciskała się na jego szyi. Lekarz Janusz S. miał zdaniem prokuratury dopuścić się niezgodnych ze sztuką lekarską czynów. Zastosował metodę wypychania dziecka z brzucha matki, zamiast przyspieszyć poród np. przez cięcie cesarskie. Miało to wydłużyć czas niedotlenienia i doprowadzić do trwałego uszkodzenia mózgu dziecka. Niestety to nie jedyny taki przypadek.
Sąd uznał winę
Wojtuś syn Katarzyny Witas także przyduszony pępowiną zmarł kilkadziesiąt godzin po porodzie. - To jest tak że idzie człowiek ze zdrowym dzieckiem, z ciążą bez powikłań. Po kilku godzinach człowiekowi się świat zawala. Tak to jest… No a teraz nie ma winnych - mówi Katarzyna Witas. Kilka dni temu sąd wydał wyrok skazujący personel porodówki. - Sąd rejonowy uznał winę oskarżonych że dopuściły się nieumyślnie popełnienia zarzucanego im czynu, a zatem nie ma wątpliwości że sąd stwierdził że doszło do zawinienia człowieka - mówi Jarosław Sablik z Sądu Okręgowego w Bielsku Białej.
Sprawa Grzesia czeka na zakończenie
Proces doktora S. w sprawie Grzesia powoli dobiega końca. Niewykluczone że jeszcze w tym roku zapadnie wyrok. Nawet w przypadku uznania winy wątpliwe jest, że zrobi to wrażenie na dyrekcji szpitala. Zmiany jeśli nastąpią to prawdopodobnie dopiero wtedy gdy zakończy się sprawa z powództwa cywilnego o odszkodowanie dla Grzesia.