Ruszyła rywalizacja w grupie B mistrzostw świata. W pierwszym meczu, rozegranym w Sankt Petersburgu, Iran niespodziewanie pokonał 1:0 Maroko. Zwycięstwo zapewniła mu bramka samobójcza.
Marokańczycy wrócili na turniej po dwudziestu latach przerwy. W swoim składzie mają bardziej klasowych zawodników niż Iran, byli faworytem. Z drugiej strony wypominano im, że nigdy w historii nie wygrali pierwszego spotkania mistrzostw.
W tej kwestii nic się nie zmieniło, tyle że akurat w tym przypadku Lwy Atlasu mogą mówić o prawdziwym dramacie.
Naciskany Iran
Spotkanie rozpoczęli obiecująco. Na bramkę Iranu sunął atak za atakiem. Mieli kilka okazji, brakowało im zimnej krwi. Stojący kilkanaście metrów przed bramką Hakim Ziyech miał sporo wolnego miejsca, dostał podanie i... nie trafił w piłkę. Za chwilę tuż nad bramką główkował Younes Belhanda.
Jeszcze bardziej gorąco zrobiło się kilkanaście minut później. Irańczycy bronili się we własnym polu karnym ośmioma zawodnikami, Marokańczycy uderzali w jednej akcji raz za razem. Za każdym razem niedokładnie lub trafiając w któregoś z rywali.
Doczekali się
Irańczycy co jakiś czas próbowali wychodzić z kontrami. Kilka razy im się to udało. Efektu nie było jednak żadnego. W decydujących momentach zawodziła ich dokładność.
Niewiele zmieniło się w drugiej połowie. Maroko wciąż atakowało, rywal bronił się momentami nawet całym zespołem. Aktywny był Ziyech. Najlepszą sytuację miał dziesięć minut przed końcem. Huknął zza pola karnego. Mocno, wydawało się, że dokładnie, bo piłka zmierzała w kierunku prawego narożnika bramkarza. Po chwili pomocnik złapał się za głowę, bo Beiranvand cudem wybił futbolówkę na rzut rożny.
Czas uciekał. Piłkarzom powoli zaczynało brakować sił. Skoncentrowany Iran wciąż skutecznie się bronił, starał się trzymać Marokańczyków daleko od pola karnego. Rywal był zmuszony grać długimi piłkami. Nic z tego nie wynikało.
I nadeszła czwarta minuta doliczonego czasu gry. Irańczycy w końcu zdołali oddalić zagrożenie daleko od swojego pola karnego. Wywalczyli rzut wolny kilkadziesiąt metrów od szesnastki Maroka. Poszybowało dośrodkowanie, piłka spadała w okolice słupka, wybić chciał ją snajper Maroka Aziz Bouhaddouz. Fatalnie, bo ostatecznie wpakował piłkę do własnej bramki.
Sytuacja Maroka jest po tym meczu kiepska. Grupę B uzupełniają Hiszpanie i Portugalczycy. W starciu z nimi o punkty będzie szalenie trudno.
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl