Koniec marzeń Polaków o sukcesie podczas mundialu w Rosji. W meczu o wszystko z Kolumbią Biało-Czerwoni zostali rozgromieni przez rywali aż 3:0 i stracili wszelkie szanse na wyjście z grupy H. Piłkarzom trenera Adama Nawałki pozostanie jeszcze tylko mecz o honor z Japonią.
Oba zespoły przegrały w swoich pierwszych meczach i nie mogły już sobie pozwolić na potknięcie. Po niedzielnym remisie Senegalu z Japonią 2:2 było wiadomo, że kto przegra w Kazaniu, ten straci wszelkie szanse awansu. Niestety, stało się to udziałem Polaków, którzy okazali się znacznie słabsi od przeciwników. Na tle Kolumbii wypadli wręcz tragicznie.
Miłe złego początki
Trener Nawałka podjął ryzyko i wystawił do boju mocno zmieniony skład, w porównaniu z przegranym 1:2 meczem z Senegalem. W pierwszej jedenastce pojawili się: Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Dawid Kownacki i Jacek Góralski. Mieli oni lepiej pasować do nowej taktyki z trzema środkowymi obrońcami i dwoma wahadłowymi. Dodatkowo pierwsza trójka z dobrej strony zaprezentowała się w roli zmienników w poprzedniej konfrontacji. W rezerwie czekali z kolei Jakub Błaszczykowski, Kamil Grosicki, Arkadiusz Milik i Thiago Cionek.
Biało-Czerwoni początkowo ruszyli do ataku. Najpierw strzelał Kownacki, ale został zablokowany. Po chwili Robert Lewandowski wywalczył rzut rożny. Kolejna akcja - nieskuteczny strzał głową "Lewego". 5 minut, a widać było, że chcemy narzucić rywalom swój styl gry.
- Po meczu z Senegalem była złość i kolejne spotkanie chcemy rozegrać na innym poziomie - mówił przed meczem trener Nawałka. Jego piłkarze wydawali się potwierdzać te słowa.
Przewaga Kolumbii
Niestety, z czasem gra się wyrównała, a Kolumbijczycy coraz mocniej odgryzali się Polakom. Cofnęliśmy się. Dobrze, że długo nasza defensywa działała bez zarzutu. Rywale przeważali, choć nie dochodzili do groźnych sytuacji. Dopiero w 36. minucie musiał interweniować Szczęsny po szybkiej akcji Juana Cuadrado.
Oddanie inicjatywy nie wróżyło jednak nic dobrego. Ekipa Nawałki nie kreowała okazji w ataku, za wolno wymieniała podania, grała do tyłu. Oddając piłkę rywalom prosiła się o guza. Dramat przyszedł w 40. minucie. Kolumbijczycy kombinacyjnie rozegrali rzut rożny, niepilnowany James Rodriguez dośrodkował z prawej strony, jak z katapulty wyskoczył rosły Yerry Mina i głową wpakował piłkę do naszej bramki. Podania nie przeciął ani Bednarek, ani Szczęsny. Reszta defensorów też stała jak zahipnotyzowana.
- Czysto piłkarsko nie jesteśmy słabsi od Kolumbii - twierdził przed meczem prezes PZPN Zbigniew Boniek. Niestety byliśmy dużo słabsi.
Kolejne ciosy
Po zmianie stron ponownie jako pierwsi ruszyliśmy do przodu. Ponownie jednak groźne strzały po kontrach oddawali rywale. Kolejno uderzali Juan Quintero, Radamel Falcao i James Rodriguez. Pachniało golem...
W 58. minucie w końcu i Polacy zagrozili rywalom. Lewandowski dostał dalekie podanie z głębi pola, a w sytuacji sam na sam z Davidem Ospiną trafił w bramkarza. Generalnie jednak nasz największy gwiazdor nie miał należytego wsparcia kolegów, a i sam nie potrafił wznieść się na wysoki poziom. Później jeszcze kilka razy próbowaliśmy stworzyć zagrożenie, ale bez efektu.
Piorunujący efekt osiągnęli za to rywale. W 70. minucie Falcao wyszedł sam na sam ze Szczęsnym i pewnie pokonał naszego golkipera. Spalonego nie było, bo zaspał Krychowiak. Jakby tego było mało, chwilę później rozgrywający wspaniałe zawody James wypuścił w bój Cuadrado, a szybki Kolumbijczyk znowu nie dał żadnych szans naszej obronie. 3:0 - pogrom! Mimo nielicznych prób, Polakom nie udało się już strzelić honorowego gola. Pozostanie im jeszcze czwartkowy mecz o honor z Japonią.
Autor: dasz / Źródło: sport.tvn24.pl