Środa, 6 lipca Były już taksówki, które woziły klientów za horrendalne stawki za kilometr, teraz czas na kantory, które czyhają na turystów chcących wymienić euro. Na zewnątrz kusi atrakcyjna cena sprzedaży europejskiej waluty, w środku skutecznie schowana cena kupna - czyli ta, która najbardziej interesuje klientów chcących zamienić euro na złotówki - cena często kilkadziesiąt procent gorsza niż w innych punktach.
Reporter "Prosto z Polski" udający zagranicznego turystę wybrał się do jednego z takich kantorów. Chciał wymienić 50 euro. Przed wejściem tablica informowała "EUR: 4,00 zł", więc spodziewał się dostać około 200 złotych. Tymczasem zobaczył tylko 143 zł. - Sprzedajemy za 4 zł, cena skupu jest inna – tłumaczą w takich sytuacjach kasjerki.
Dawał 3,10 zł za euro. Powiedziałem mu, że jest nienormalny. To jest nienormalne w innych kantorach dostane 3,80 albo nawet 3,90. To jest chamstwo Gerhard Arendt, turysta z Niemiec
Sieć oplata cały świat
Kantory tej sieci można znaleźć w kilku krajach na dwóch kontynentach. W Polsce jest dziewięć placówek - z reguły w centrach turystycznych miast, tam gdzie chodzi wielu turystów.
Reporter "Prosto z Polski" nie był jedynym klientem, który dał się oszukać. - Dawał 3,10 zł za euro. Powiedziałem mu, że jest nienormalny. To jest nienormalne, w innych kantorach dostanę 3,80 albo nawet 3,90. To jest chamstwo – oburza się Gerhard Arendt, który do Gdańska przyjechał z Niemiec.
Awantury na codzień
Turyści, którzy czują się oszukani, próbują odzyskać pieniądze. Często dochodzi do awantur.
- Kłótnie z klientami, szczególnie tymi z zagranicy, tutaj są na porządku dziennym. Kilka razy dziennie dochodzi do takich sytuacji. Kilka razy w tygodniu pojawia się policja, ochrona prawie że codziennie. Już zdążyłem się z nimi zaprzyjaźnić – opowiada Ryszard Biskupski, który pracuje w sąsiedztwie kantoru na Starym Mieście w Gdańsku.
Skargi, ale gdzie?
Skargi klientów zauważył też NBP, który po kontroli sieci stwierdził, że stosuje się tam praktyki "niezgodne z dobrymi obyczajami".
Co na to pracownicy kantoru? Przy próbie protestu od razu grożą wezwaniem ochrony, w najlepszym wypadku odsyłają do kierownictwa.
Adres siedziby polskiego biura można znaleźć na jej stronie internetowej. Na miejscu zaskoczenie. – To jest zupełnie inna firma – mówią pracownicy biura.