Wtorek, 20 września Groził, że nas wszystkich powystrzela - mówi matka dziewczynek, które ich ojciec miał gwałcić przez lata pod tym samym dachem. Policja postawiła mężczyźnie zarzuty gwałtu na dwóch córkach, choć matka twierdzi, że jej mąż gwałcił 4 z 5 dziewczynek. Pierwsze sygnały o rodzinnym dramacie w Katowicach policja i prokuratura dostały już dwa lata temu, ale nic z tego wtedy nie wynikło.
Najstarsza z córek ma obecnie 20 lat, ale jej dramat miał się zacząć 9 lat temu. Druga ma lat 13, a po raz pierwszy miała zostać zgwałcona już w wieku 8 lat. Kolejną ojciec zmusił według relacji matki do stosunku "tylko raz", w 5. klasie podstawówki, a ostatnią zaczął wykorzystywać w mijające wakacje.
"Podejrzewaliśmy, co się dzieje"
O sprawie policja i prokuratura usłyszały już dwa lata temu. To wtedy sąsiedzi poinformowali funkcjonariuszy o możliwym molestowaniu w rodzinie. Dziś przyznają, że ojciec rodziny "wyglądał na starego pedofila" i "podejrzewali", co dzieje się za drzwiami "tamtego mieszkania".
- Myśmy zgłosiły to do dzielnicowego i ten przyszedł i przeprowadził tam swoje śledztwo - tłumaczy Justyna Onyszko, która dalszy ciąg dramatu w ostatnich dwóch latach uznaje za efekt zastraszenia dziewczynek.
Trzy instytucje. Żadna nie pomogła
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, policja i prokuratura. Te trzy instytucje dowiedziały się o sprawie w 2009 roku, ale żadna z nich - jak się zdaje - nie zareagowała tak, jak powinna.
Podkomisarz Jacek Pytel, wspominając tamto zgłoszenie twierdzi, że policjanci "zrobili wszystko, co było wtedy możliwe" i nie mieli przesłanek ku temu, żeby postawić mężczyźnie zarzuty. - Wykorzystywane dziewczynki nie potwierdziły tamtych oskarżeń w kierunku ojca i prokuratura umorzyła śledztwo. Prawdopodobnie były one już wtedy zastraszone do tego stopnia, że bały się cokolwiek powiedzieć - tłumaczy Pytel.
Paweł Marcinkiewicz z katowickiej prokuratury przypomina sobie natomiast, że śledczy "wzięli pod uwagę" możliwość życia tej rodziny w strachu, ale "nie mogli wymusić" na nikim zeznań, "bo prawo w ten sposób nie działa".
Jedyne przesłuchanie rzekomych ofiar przemocy w tej rodzinie odbyło się w towarzystwie biegłego psychologa, więc "jego atmosfera była przyjazna" - dodał Marcinkiewicz, co jego zdaniem sprzyjało złożeniu ewentualnych zeznań.
Tłumaczy się też ośrodek pomocy społecznej. - Nasz pracownik socjalny poszedł tam, miał kontakt z matką i ona zaprzeczała, że do czegoś takiego w ogóle dochodzi, to w jaki sposób mamy to monitorować? - pyta Bogumiła Skowron z OPS w Katowicach.
Zdaniem Ośrodka, niemożliwe było też przeprowadzenie wywiadu z sąsiadami, bo nie leży to w jego kompetencjach. - Zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych nikt nie może wiedzieć o tym, że dana rodzina korzysta z pomocy społecznej - wyjaśnia Skowron.
Zgłosiły się po latach
Dramat miał rozgrywać się przez 9 lat. Dopiero teraz nastolatki postanowiły przemówić. Kilka dni temu po raz kolejny ojciec bardzo dotkliwie pobił jedną z nich. Jednak wraz z zatrzymaniem mężczyzny dramat się nie skończył, bo młodsza, 14-letnia córka zdecydowała się na samobójstwo. Po nieudanej próbie przebywa w szpitalu.
Matka relacjonuje ich opowieści. Mówi, że jedną z nich zmuszał do striptizu, a starszą z córek pewnego razu nagrał i stwierdził, że teraz ma dowody, że on nie gwałci, ma to czarno na białym.
Matka nie wiedziała?
Prokuratura, która postawiła już zarzuty mężczyźnie, równocześnie zastanawia się nad rolą matki w rodzinnej tragedii. Ta twierdzi, że o szczegółach dramatu swych córek dowiedziała się dopiero teraz i jednocześnie przyznaje, że była zastraszona, a mąż groził śmiercią nie tylko córkom, ale i jej.
- Zastraszył nas tą bronią palną, że nas wszystkich powystrzela - opowiada. - Wszystko działo się albo wtedy, kiedy nie było mnie w domu, albo jak byłam w szpitalu - tłumaczy i dodaje: - Dziewczynki zachowywały się jak normalne dzieci, nic nie było po nich widać. Śmiały się i bawiły - tłumaczy.
Matka słyszała też to, co mówili o nich sąsiedzi, ale nie brała tych informacji "na poważnie", bo niektórzy ich po prostu nie lubili. - Mieliśmy tutaj kilku sąsiadów, którzy lubili nam robić na złość i tak właśnie myśleliśmy; że robią nam na złość - kończy.
Matka usłyszy zarzuty?
Śledztwo w sprawie molestowania nastolatek dopiero się rozpoczyna. Wobec 41-letniego ojca zastosowano już 3-miesięczny areszt. Grozi mu 12 lat więzienia. Policja nie wyklucza też, że zarzuty usłyszy matka dziewczynek.
Prokuratura zdecydowała również, że ponownie przyjrzy się postępowaniu sprzed dwóch lat, ale o ewentualnych karach za zaniedbanie nie mówi.