|

Żona byłego radnego PiS od lat ma zarzut wyłudzenia zwrotu podatku VAT. Ale przed sądem nie staje

Jadwiga K., podejrzana o wyłudzenie zwrotu podatku VAT
Jadwiga K., podejrzana o wyłudzenie zwrotu podatku VAT
Źródło: TVN24

Żona Lucjana Kuźniara, byłego radnego PiS i byłego wicemarszałka województwa podkarpackiego, od ośmiu lat (z krótką przerwą) jest podejrzana o wielomilionowe wyłudzenie zwrotu podatku VAT. Mimo to prokuratura wciąż nie wysłała aktu oskarżenia przeciwko niej do sądu. I nie zanosi się, by miała to wkrótce uczynić.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Nazwisko Lucjana Kuźniara, lokalnego polityka z Podkarpacia, tylko raz wypłynęło na ogólnokrajową scenę. Stało się to niemal dokładnie przed dekadą - 27 maja 2013 roku - gdy radni w sejmiku województwa głosowali nad wyborem nowego marszałka. Teoretycznie to prestiżowe głosowanie wygrać powinna rządząca wówczas Podkarpaciem koalicja partii PO-PSL-SLD, której ważnym członkiem był radny Kuźniar. Na tyle ważnym, że zasiadał w zarządzie województwa. Ale tak się nie stało.

Przewrót majowy

Tamtego dnia w formalnie tajnym głosowaniu na marszałka województwa Kuźniar poparł kandydaturę polityka Prawa i Sprawiedliwości Władysława Ortyla, a nie koalicyjnego kolegi Mariusza Kawy. Kuźniar zrobił tak, choć przez lata był działaczem SLD, a później reprezentował klub radnych PSL.

"Przewrót majowy" - tak dziennikarze ochrzcili tę woltę.

- Korupcja polityczna i prostytucja polityczna - komentował Jan B., ówczesny szef PSL w regionie, a później jeden z głównych bohaterów tzw. afery podkarpackiej.

Nie tylko z powodu tych ostrych słów lokalna polityka skupiła wówczas uwagę mediów z całej Polski. Było to pierwsze zwycięstwo PiS po ośmiu latach serii porażek wyborczych z koalicją PO i PSL.

Sam Kuźniar już następnego dnia po głosowaniu objął ponownie fotel wicemarszałka województwa podkarpackiego, ale już w innych politycznych barwach. Wkrótce potem został też członkiem PiS.

machaj WERSJA Z WIZ
Jan B., były poseł PSL oskarżony w aferze podkarpackiej, wypowiedź z maja 2013 roku
Źródło: TVN24

Intryga

Prócz gorących komentarzy lokalni oraz ogólnokrajowi politycy działali także w zaciszu swoich gabinetów. Niespodziewana wolta Kuźniara najbardziej zabolała Jana B., wpływowego wówczas szefa klubu parlamentarnego PSL, a szefa podkarpackich ludowców, a wcześniej m.in. wiceministra skarbu.

Na podstawie prokuratorskich akt, materiałów wytworzonych przez urzędy skarbowe oraz rozmów z bohaterami zdarzeń odtworzyliśmy dalszy rozwój wypadków.

31 maja 2013 roku Jan B. skontaktował się ze swoim znajomym ze studiów prawniczych, wtedy zastępcą komendanta głównego policji generałem Mirosławem Schosslerem. Na krótkim spotkaniu poinformował generała nadzorującego piony operacyjne i śledcze policji, że "Lucjan Kuźniar jest złodziejem".

- Policja będzie mogła zacząć działać, gdy będą jakieś konkretne dowody na poparcie tych twierdzeń - usłyszał w odpowiedzi.

Jak przebiegła ta rozmowa - wiadomo z całą precyzją - bo już w 2013 roku posła B. rozpracowywali agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego, podejrzewając go o branie łapówek. Śledzili niemal każdy jego krok, podsłuchiwali jego rozmowy telefoniczne, inwigilowali także osoby, z którymi miał stały kontakt. Duża część podsłuchanych rozmów została odtajniona, a ich kopie znajdują się w aktach kilkunastu spraw rozrzuconych po sądach w całym kraju.

Stąd też wiadomo, że do następnej rozmowy między policjantem a politykiem doszło w połowie lipca. Wtedy B. dysponował już szczegółami. Wskazał generałowi Schosslerowi, że chodzi o zarejestrowaną na żonę wicemarszałka Kuźniara firmę – Zakład Tłuszczowy Białoboki.

Firma miała nagle - z roku na rok - skokowo zwiększyć swoje obroty, jednocześnie zwracając się do urzędów skarbowych o zwrot coraz to większych kwot podatku VAT.

Notatka generała

Na lipcowym spotkaniu z posłem B. generał Schossler spisał informacje na karteczce z hotelowej restauracji, w której się spotkali. Karteczkę przekazał wiceszefowi Centralnego Biura Śledczego, ten zaś weryfikację informacji zlecił doświadczonym oficerom z rzeszowskiego CBŚ.

Notatka generała Mirosława Schosslera, w której spisał skokowy wzrost dochodów Zakładu Tłuszczowego Białoboki
Notatka generała Mirosława Schosslera, w której spisał skokowy wzrost dochodów Zakładu Tłuszczowego Białoboki
Źródło: tvn24.pl

Jak wynika z prokuratorskich akt, śledczy szybko sprawdzili, że informacje o nieprawidłowościach mogą być prawdziwe. Z akt wiadomo, że udział firmy Jadwigi K. w "karuzelach VAT" potwierdziły im źródła ze świata przestępczego.

Ale znacznie konkretniejsze były informacje, które policjanci zdobyli - na podstawie oficjalnych porozumień dotyczących zwalczania tzw. przestępczości VAT-owskiej - w urzędzie kontroli skarbowej.

Okazało się, że już od kwietnia 2013 roku inspektorzy kontrolują zwroty podatku VAT dla Zakładu Tłuszczowego Białoboki. To ważna data. Dlatego że kontrola skarbowa zaczęła się na miesiąc przed "zdradzieckim" głosowaniem radnego Kuźniara.

Z akt kontroli skarbowej wiadomo, że gdy tylko małżeństwo otrzymało zawiadomienie o rozpoczynającej się kontroli, przepisało cały swój majątek - w tym stuhektarowe gospodarstwo - na 20-letniego syna.

- Nikt nie sugerował w trakcie prowadzonej kontroli skarbowej, że to jest ucieczka z majątkiem. Nadto my przepisaliśmy to gospodarstwo, zanim kontrola skarbowa wystartowała - mówiła potem podczas przesłuchania w prokuraturze Jadwiga K.

"Zanim kontrola wystartowała" oznacza w tym wypadku dokładnie jeden dzień.

Przesłuchującym ją prokuratorom Jadwiga K. skarżyła się, że inspektorzy fiskusa mówili jej: "my nie lubimy PiS".

Olej miał jechać do Czech

Całość materiałów zebranych przez policjantów i kontrolerów fiskusa trafiła na biurko prokuratora Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie Grzegorza Gerlickiego. Po analizie dokumentów prokurator zdecydował 10 marca 2014 roku, że należy wszcząć śledztwo. Jak napisał w postanowieniu o wszczęciu, postępowanie miało dotyczyć "wyłudzeń w Przeworsku i Lubaczowie przez zorganizowaną grupę przestępczą nienależnego zwrotu podatku VAT o łącznej kwocie 10 milionów 900 tysięcy złotych z tytułu fikcyjnej, wewnątrzwspólnotowej dostawy towarów w postaci oleju rzepakowego".

Co się kryło pod tymi skomplikowanymi określeniami użytymi przez prokuratora Gerlickiego? Mechanizm przestępstwa, które odkryli policjanci i skarbowcy, był dość banalny.

Zakłady tłuszczowe deklarowały, że sprzedają do zagranicznych firm olej. Tyle że według śledczych sprzedaż oleju była fikcją - cysterny nie wyjeżdżały do zagranicznych kontrahentów.

Prokuratorzy i policjanci sprawdzili, że należące do spółki ciężarówki nie miały nawet pozwolenia na międzynarodowy transport. A ciężarówki z firm zewnętrznych "nawet nie zbliżały się do granic kraju" - jak zapisali to w jednej z analiz policjanci z CBŚ. Byli tego pewni, gdyż w systemie ViaToll sprawdzili, jak konkretne cysterny poruszały się po drogach w tych dniach, w których miały transportować olej z Białoboków.

Realne były za to liczne wnioski do urzędu skarbowego o zwrot podatku VAT - w sumie na kwotę ponad 10 milionów złotych.

Jeden z wniosków do urzędu skarbowego o zwrot podatku VAT, który wypełniała Jadwiga K.
Jeden z wniosków do urzędu skarbowego o zwrot podatku VAT, który wypełniała Jadwiga K.
Źródło: tvn24.pl

Przypomnijmy, że w marcu 2017 roku posłowie PiS i Suwerennej (wówczas Solidarnej) Polski doprowadzili do drastycznego zaostrzenia kar za wyłudzenia zwrotu podatku VAT. W Kodeksie karnym pojawił się przepis, zgodnie z którym za posługiwanie się nieprawdziwymi fakturami na kwotę ponad 10 milionów złotych, grozi kara nawet do 25 lat więzienia. A w ślad za tym przepisem pojawiło się też pojęcie "zbrodni VAT-owskiej".

Te surowe przepisy nie obejmują Jadwigi K., prezes Białoboków, zgodnie z zasadą, że prawo nie działa wstecz. Ale w ślad za tymi srogimi zmianami kodeksów prokuratorzy prowadzący śledztwa otrzymali specjalne wytyczne od prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. I one dotyczą już - teoretycznie - śledztwa wobec Jadwigi K. Z poleceń Ziobry wynika, że m.in. każdorazowo śledczy mają stosować konfiskatę rozszerzoną i przepadek przedsiębiorstw, które posłużyło do wyłudzeń VAT. Gdy kwota wyłudzenia przekroczy milion złotych, mają się domagać surowych kar.

Typowy "słup"

W śledztwie dotyczącym Białoboków brali udział również czescy i słowaccy policjanci oraz tamtejsza skarbówka. Zostali oni poproszeni o prześwietlenie firm, które rzekomo odbierały olej produkowany w zakładzie Jadwigi K.

Tak Czesi, jak i Słowacy przekazali oficjalnie, że wskazane przez stronę polską firmy "nie mają nawet własnego miejsca przeładunków, nigdy nie deklarowały i nie wpłacały żadnych podatków".

Co więcej – z dokumentów zgromadzonych w śledztwie wynika, że prezes spółki zarejestrowanej w Czechach już w 2011 roku był zatrzymany przez policjantów zwalczających przestępczość gospodarczą z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Wspólnie z prokuratorem postawili prezesowi serię zarzutów dotyczących wyłudzeń zwrotu podatku VAT.

Już wtedy ów prezes wyjaśniał im, że jego czeska spółka była typowym "słupem", a cały obrót olejem i innymi paliwami to "czysta fikcja", by wyłudzić w Polsce podatek. Przyznał też śledczym - jeszcze w 2011 roku - że wśród jego kontrahentów był Zakład Tłuszczowy Białoboki.

- Wówczas chodziło jeszcze o niewielkie kwoty. Białoboki rozkręciły swoją działalność dopiero w 2012 i 2013 roku - mówi policjant z małopolskiej komendy, prosząc o zachowanie anonimowości.

Zakład Tłuszczowy Białoboki
Zakład Tłuszczowy Białoboki
Źródło: TVN24

Białoboki najwięcej oleju "sprzedały" słowackiej spółce, której jedynym właścicielem i reprezentantem był Stanisław I.-D.

Odkryliśmy, że prokuratorzy od 2014 roku wiedzą, że ukrywa się on za granicą od wielu lat. Świadczą o tym notatki znajdujące się w aktach, napisane m.in. przez inspektorów kontroli skarbowej, którzy chcieli przesłuchać Stanisława I.-D.

"Członkowie rodziny (żona, syn) poinformowali, że Stanisław I.- D. od jesieni 2012 roku przebywa za granicą, początkowo wyjechał do USA, a później do Argentyny. Z członkami rodziny kontaktuje się wyłącznie telefonicznie, raz w miesiącu. Ponadto syn wyjaśnił, że od czasu wyjazdu ojciec był poszukiwany przez różnych funkcjonariuszy: miejscowej policji, CBŚ, pracowników urzędów skarbowych i kontroli skarbowej" - brzmi fragment notatki z akt prokuratorskiego śledztwa.

Dlaczego to ważny fakt dla dalszej historii śledztwa? To wyjaśnimy w dalszej części tekstu.

"Zamknięta przeszłość"

W styczniu 2015 roku policjanci z CBŚ zatrzymali Jadwigę K. Działali wtedy na polecenie Prokuratury Okręgowej we Włocławku, a nie Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie, która pierwsza wszczęła śledztwo w tej sprawie.

- Okazało się, że Białoboki wystawiały tak zwane puste faktury dla spółek tworzących inne karuzele VAT z okolic Bydgoszczy, które rozpracowywali policjanci i pracownicy skarbówki - wyjaśnia tvn24.pl prokurator, prosząc o zachowanie anonimowości.

Śledczy z prokuratury we Włocławku żonie podkarpackiego polityka postawili wtedy poważne zarzuty: udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała się wyłudzaniem podatku VAT i praniem brudnych pieniędzy.

Zakład Tłuszczowy Białoboki
Zakład Tłuszczowy Białoboki
Źródło: TVN24

Tuż po tym, jak jego żona usłyszała zarzuty, Lucjan Kuźniar komentował sytuację w mediach, odrzucając oskarżenia prokuratury.

- Fałszowanie faktur, pranie brudnych pieniędzy, udział w zorganizowanej grupie przestępczej to wszystko sprawy, o których myśmy nawet nie myśleli. Moja żona nigdy by czegoś takiego nie robiła. A nagle, pewnego dnia, o 6 rano przyszli do nas do domu i mówili rzeczy jak z innej planety. Dziś wiemy, że decyzje o tym, by narobić nam kłopotów, zapadały na najwyższych szczeblach, w Komendzie Głównej Policji - mówił reporterom rzeszowskiego oddziału "Gazety Wyborczej". Wskazywał w tej samej rozmowie, że działania prokuratury to efekt zemsty Jana B. za pamiętne głosowanie z 2013 roku.

Sam B. nie odnosił się wprost do tych opinii.

Skontaktowaliśmy się Lucjanem Kuźniarem. Zapytaliśmy, co sądzi o tym, że przez osiem lat prokuratura nie jest w stanie skończyć śledztwa wobec jego żony. - Nie chcemy z żoną do tego wracać, dla nas ta sprawa jest zamkniętą przeszłością - odpowiedział nam wczoraj.

Zarzuty na nowo

Wróćmy zatem do przeszłości. Nagle, pod koniec 2016 roku, prokuratura we Włocławku umorzyła wszystkie zarzuty wobec żony ówczesnego wicemarszałka województwa podkarpackiego.

Gdy tę decyzję ujawniły media, sprawa trafiła na biurko ówczesnego prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego.

- Decyzja o umorzeniu była szokująca. Wszyscy wspólnie, około trzydzieści osób, tworzyli łańcuszek obrotu fikcyjnymi fakturami, które służyły wyłudzeniom VAT. Nagle prokuratura umorzyła zarzuty wobec jednego z ogniw łańcuszka, podtrzymując jednocześnie zarzuty wobec wszystkich pozostałych ogniw - mówił nam wtedy jeden ze śledczych.

Pod koniec grudnia 2017 roku ujawniliśmy na łamach tvn24.pl, że śledztwo zostało wszczęte na nowo, a żona polityka na nowo objęta zarzutami.

Miesiąc po ujawnieniu przez nas, że prokuratura wróciła do śledztwa przeciwko Jadwidze K., Lucjan Kuźniar zrezygnował z zasiadania w zarządzie województwa podkarpackiego. Według doniesień dziennikarzy lokalnej "Gazety Wyborczej" przyczyną był fakt podjęcia na nowo śledztwa wobec żony.

W następnych wyborach (kadencja 2018-2023) Lucjan Kuźniar startował w wyborach na wójta gminy Markowa, jego kandydaturę popierało Prawo i Sprawiedliwość. Stanowiska jednak nie zdobył.

Lucjan Kuźniar
Lucjan Kuźniar
Źródło: TVN24

Zawieszone śledztwo

Sprawdziliśmy, co po upływie niemal pięciu lat zdążyła zrobić prokuratura. Najpierw - w maju 2022 roku prokuratorzy zmodyfikowali zarzuty postawione żonie polityka. Teraz ciążą na kobiecie - według oficjalnych odpowiedzi z Prokuratury Okręgowej we Włocławku - zarzuty "oszustw podatkowych w zakresie podatku VAT odnośnie należności podatkowej wielkiej wartości".

- Dotyczy on kwoty wyłudzenia 7 756 000 złotych - przekazał nam wtedy rzecznik prokuratury Arkadiusz Arkuszewski.

Poprosiliśmy o wskazanie dokładnych artykułów z Kodeksu karnego lub Kodeksu karnego skarbowego, ale do momentu publikacji rzecznik nie udzielił nam odpowiedzi. Nie wiemy również, czy zmiana oznacza, że uchylono żonie polityka zarzut działania w ramach zorganizowanej grupy przestępczej i prania pieniędzy.

W tej samej odpowiedzi prokurator wyjaśniał przyczyny, dla których, mimo upływu siedmiu lat, śledztwo jeszcze się nie zakończyło aktem oskarżenia. "Powodem długotrwałości postępowania jest jego skomplikowany charakter, czas trwania kontroli podatkowej oraz ukrywanie się współpodejrzanego" - wyjaśniał tvn24.pl prokurator Arkuszewski.

To informacje z ubiegłego roku.

W tym roku ponownie postanowiliśmy sprawdzić, jak przez 12 miesięcy rozwinęło się śledztwo. Okazało się, że prokurator z Włocławka... zawiesił postępowanie wobec Jadwigi K.

Jeżeli zachodzi długotrwała przeszkoda uniemożliwiająca prowadzenie postępowania, a w szczególności jeżeli nie można ująć oskarżonego albo nie może on brać udziału w postępowaniu z powodu choroby psychicznej lub innej ciężkiej choroby, postępowanie zawiesza się na czas trwania przeszkody.
Art. 22 Kodeksu postępowania karnego

Odkryliśmy, że oficjalną przyczyną zawieszenia jest fakt, że policja nie może ująć Stanisława I.-D., właściciela i prezesa słowackiej firmy, z którą, według ustaleń śledczych, fikcyjnie handlowały Białoboki.

A skoro policjanci nie mogą go ująć, to prokurator nie jest w stanie go przesłuchać.

Wyjaśnienia Stanisława I.-D. mogą mieć kluczowe znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy w zakresie odpowiedzialności drugiego z podejrzanych, czyli Jadwigi K.
prokurator Arkadiusz Arkuszewski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Włocławku

W praktyce zawieszenie śledztwa oznacza, że prokuratorzy nad nim nie pracują, nie skierują aktu oskarżenia wobec Jadwigi K. do sądu aż do momentu, w którym Stanisław I.-D. zostanie zatrzymany.

"Kluczowe są informacje od ludzi"

Odkryliśmy, że przez całe lata prokuratura nawet nie szukała Stanisława I.-D. Jak już wcześniej informowaliśmy, policja (a także prokuratura) przynajmniej od 2014 roku wiedzą, że mężczyzna ukrywa się w Argentynie.

Najpierw sprawdziliśmy, że wystawionego za nim listu gończego nie ma w ogólnodostępnym serwisie poszukiwani.policja.pl. To za pomocą tej strony internetowej śledczy zwracają się o pomoc do opinii publicznej w poszukiwaniach ukrywających się przestępców.

- Uruchamialiśmy ten serwis, bo kluczowe w poszukiwaniach są informacje od ludzi. Tyle że ludzie muszą wiedzieć, że ktoś jest poszukiwany, by przekazać policji informacje - komentuje generał Adam Rapacki, który doprowadził do powstania serwisu w 2009 roku.

Zapytaliśmy też prokuraturę, czy wystąpiła do sądu o wydanie międzynarodowego listu gończego, skoro Stanisław I.-D. ukrywa się za granicą. Z oficjalnych odpowiedzi, które nam przesłano, wynika, że dotąd prokurator tego nie zrobił.

Z tych samych odpowiedzi wynika, że przed rokiem prokurator wystąpił do sądu o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania, ale sąd się na to nie zgodził. Stało się tak, ponieważ prokuratorzy nie byli w stanie dostarczyć dowodów, że Stanisław I.-D. ukrywa się na terenie państw Unii Europejskiej.

Zapytaliśmy prokuratora Arkuszewskiego, dlaczego zwrócono się o ENA, skoro w materiałach śledztwa są informacje, że mężczyzna przebywa w Argentynie. Na to pytanie nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Jadwiga K., podejrzana o wyłudzenie zwrotu podatku VAT
Jadwiga K., podejrzana o wyłudzenie zwrotu podatku VAT
Źródło: TVN24

Na "święte nigdy"

O skomentowanie zebranych przez nas informacji poprosiliśmy doświadczoną prokurator Ewę Wrzosek ze stowarzyszenia Lex Super Omnia.

To jest zawieszenie śledztwa na "święte nigdy", licząc, że sprawa przyschnie. Zbyt dużo materiału dowodowego zebrano, aby sprawę można było umorzyć, dlatego to poprzez jej zawieszenie próbuje się ją pozamiatać.
prokurator Ewa Wrzosek

Według jej oceny rzetelne działanie śledczych powinno polegać na wyłączeniu wątku wobec Stanisława I.-D. do osobnego postępowania, a wobec pozostałych osób, w tym Jadwigi K., prokurator powinien skierować akt oskarżenia do sądu.

- Tyle że nikt w tej sprawie nie złoży skargi, bo nie ma pokrzywdzonego. A w zasadzie jest – to my wszyscy jesteśmy pokrzywdzeni, bo nasze podatki najprawdopodobniej zasponsorowały karuzelę Jadwigi K. - dodaje prokurator Wrzosek.

Zapytaliśmy wprost rzecznika prokuratury we Włocławku, czy takie działania prokuratury nie mają gwarantować bezkarności Jadwidze K.

- To nieuprawniona teza. Pragnę zauważyć, że celem postępowania karnego w tej i każdej innej sprawie jest ustalenie, czy czyn popełniony przez sprawcę jest przestępstwem w rozumieniu prawa karnego, a jeśli tak, to aby sprawca został pociągnięty do odpowiedzialności karnej - brzmi odpowiedź prokuratora Arkuszewskiego.

Prokurator przyznał również, że Jadwiga K. dotąd nie zwróciła milionów, które uzyskała ze zwrotu podatku VAT.

- Jak widać, w tej sprawie nie ma nawet znaczenia, że PiS wprowadził drakońskie kary za kradzież podatku VAT - mówi nam jeden z prokuratorów z Prokuratury Krajowej.

Zarzuty dla generała

Inaczej prokuratura pracowała nad sprawą generała Mirosława Schosslera, który uruchomił działania policji wobec Jadwigi K. Trzy lata temu prokurator z pionu przestępczości zorganizowanej postawił mu zarzuty przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej. Grozi za to kara nawet do dziesięciu lat więzienia. Jeśli zostanie skazany, straci mundurową emeryturę.

Na czym, według prokuratora, polegała "korzyść osobista"?

"Na zaspokojeniu potrzeby odwetu Jana B. na Lucjanie Kuźniarze poprzez doprowadzenie przez tego ostatniego do utraty wiarygodności jako polityka i wicemarszałka województwa podkarpackiego" - tak to sformułował w uzasadnieniu aktu oskarżenia prokurator Piotr Żak z pionu przestępczości zorganizowanej prokuratury w Katowicach.

Aktualnie czytasz: Żona byłego radnego PiS od lat ma zarzut wyłudzenia zwrotu podatku VAT. Ale przed sądem nie staje
Źródło: "Fakty" TVN

Generał zasiądzie na ławie oskarżonych jeszcze w tym roku w sądzie w Rzeszowie razem z kilkunastoma innymi osobami w głośnej "aferze podkarpackiej". Będzie rozliczany przed sądem m.in. razem z Janem B., który jest oskarżony m.in. o przyjmowanie łapówek od podkarpackiego biznesmena z branży paliwowej.

- Uważam, że popełniłbym przestępstwo, gdybym nie przekazał wtedy informacji do sprawdzenia policjantom. W sądzie będę walczył o swoje dobre imię, choć mam świadomość, że będzie to długotrwały proces, a na sprawiedliwość będę musiał czekać - mówi tvn24.pl Mirosław Schossler.

Czytaj także: