Premium

Z niedokończonej ścieżki Magda wjechała na jezdnię. Zginęła. Były burmistrz w sądzie: sprawa polityczna

Zdjęcie: Tomasz Kowalak, archiwum prywatne

Kierownik prac twierdzi, że już po zakończeniu budowy piesi i rowerzyści korzystali bezpiecznie z niedokończonej jeszcze ścieżki w parku Stawy Kellera. Były burmistrz warszawskich Bielan nie rozumie aktu oskarżenia przygotowanego przez prokuraturę. Obaj zasiedli na ławie oskarżonych w związku ze śmiercią 16-letniej Magdy, która zginęła jadąc na rolkach w parku. Oskarżone są jeszcze dwie osoby.

Feralna ścieżka ma około 150 metrów długości. Jest stroma - biegnie przez park położony na Skarpie Wiślanej w warszawskiej dzielnicy Bielany. Łączy położoną na górze ulicę Kolektorską z biegnącą dołem ulicą Gdańską. Gdy 31 marca 2017 roku doszło do tragedii, ścieżka nie była ukończona - ani formalnie, ani faktycznie. Projekt organizacji ruchu wciąż czekał na zatwierdzenie, a na obu końcach brakowało tak zwanych "włączeń" - asfalt był przerwany.

16-letnia Magda zjechała ścieżką na rolkach. Straciła równowagę właśnie na pasie luźnej ziemi, tuż przed chodnikiem. Wpadła wprost pod koła nadjeżdżającego auta. Zginęła na miejscu.

Rodzice dziewczyny od początku twierdzili, że droga nie była ani dobrze zabezpieczona, ani właściwie oznakowana. - Kierowca, który potrącił naszą córkę, jedynie domknął "śmiertelną pułapkę" zastawioną przez budowniczych ścieżki - mówił nam ojciec 16-latki. O wątpliwościach wokół inwestycji pisaliśmy wcześniej wielokrotnie na tvnwarszawa.pl.

Na proces rodzice Magdy czekali pięć lat. We wtorek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Żoliborza siedli twarzą w twarz z czterema oskarżonymi. 

Tomasz Kowalak, ojciec Magdy mówi gorzko: - Pięć i pół roku od tragedii, najpierw walki, by prokuratura dostrzegła odpowiedzialnych za śmierć naszego dziecka, a potem czekania na kolejne etapy postępowania. Ciągłe powroty do dokumentów, fotografii, wspomnień z dnia wypadku. Kto tego sam nie przeżył, nie zrozumie. Ponad pięć lat, w czasie których kierujący samochodem, który domknął śmiertelną pułapkę, zszedł z tego świata bez rozliczenia, a wykonawca feralnego obiektu budowlanego, z którego jak z katapulty nasza córka została wyrzucona na jezdnię, zdążył przejść na emeryturę, więc ewentualna utrata uprawnień budowlanych nie zrobi na nim żadnego wrażenia.

Kto usłyszał zarzuty? 

Akt oskarżenia obejmuje cztery osoby, które zdaniem śledczych nie dopełniły swoich obowiązków w związku z budową ścieżki rowerowej.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam