- Zatrzymali nas na kilkanaście godzin, nagrali nasze oświadczenia, przesłuchali. Ostatecznie tym razem wypuścili na wolność, ale z informacją, że już nigdy nie dostaniemy pracy w sektorze publicznym - opowiadają aktywiści, którzy pod koniec marca zgromadzili się na stambulskim placu Maltepe na proteście w obronie Ekrema İmamoğlu. Nie chcą podawać publicznie swoich danych, bo pamiętają, czym może się to dla nich skończyć - część z nich w tureckim areszcie spędziła już kiedyś całe tygodnie. Za krytykę władzy byli oskarżani o związki z organizacjami terrorystycznymi, izolowani od swoich rodzin, niektórzy za popieranie opozycji tracili pracę.