|

Telefon na Wietrze poniesie słowa pogrążonych w żałobie

Wizualizacja polskiej wersji Telefonu na Wietrze
Wizualizacja polskiej wersji Telefonu na Wietrze
Źródło: Paweł Kowalski

Nagle tracisz kogoś bliskiego. Wyobraź sobie, że wchodzisz do białej budki telefonicznej, podnosisz słuchawkę i masz szansę powiedzieć tej osobie, co teraz czujesz i jak bardzo tęsknisz. Twoje słowa poniesie Telefon na Wietrze. Wymyślił go projektant ogrodów Itaru Sasaki, dając tysiącom Japończyków możliwość ostatniego pożegnania z ofiarami trzęsienia ziemi i tsunami, które dotknęły Japonię w marcu 2011 roku. Wkrótce jego pomysł zostanie przeniesiony na zielone tereny warszawskiego Jazdowa.

Artykuł dostępny w subskrypcji

W ogrodzie Itaru Sasakiego, w miasteczku Otsuchi na północno-wschodnim wybrzeżu Japonii, stoi biała budka telefoniczna z seledynowym daszkiem. Mężczyzna zajmuje się projektowaniem krajobrazu, zadbał więc o to, by prowadziła do niej ścieżka z ażurową pergolą, otoczona krzewami i kwiatami. Zbudował ją po śmierci kuzyna. Do środka wstawił klasyczny czarny telefon z tarczą. Przewód nie został podłączony do żadnej linii telefonicznej. Ale to nic. Gdy Sasaki tęsknił za zmarłym, wchodził do budki, podnosił słuchawkę i mówił do niego. Wierzył, że jego słowa niesie wiatr.

W marcu 2011 roku Japonię dotknęło trzęsienie ziemi. Jego skutkiem było potężne tsunami, którego fala uszkodziła elektrownię atomową w Fukishimie. Szacuje się, że w wyniku kataklizmu zginęło ponad 15 tysięcy osób, a 2,5 tysiąca wciąż uznawanych jest za zaginione.

Po tej tragedii pan Sasaki postanowił udostępnić swój ogród wszystkim szukającym sposobu na pożegnanie się z nagle utraconymi bliskimi. Miejsce, nazywane Telefonem na Wietrze (po japońsku to Kaze no denwa,) odwiedziło ponad dziesięć tysięcy osób. Wewnątrz czeka księga na wpisy i notatki. Ktoś napisał w niej: "Wreszcie powiedziałem 'do widzenia'".

O jego historii opowiedziała w książce "Ganbare! Warsztaty umierania" Katarzyna Boni. Reporterka wyruszyła w 2014 roku do Kraju Kwitnącej Wiśni, by dowiedzieć się, jak Japończycy radzą sobie po katastrofie. Zebrała relacje o projektach społecznych, tradycjach i rytuałach związanych z żałobą, a także sposobach na przepracowanie traumy po stracie bliskich.

- Telefon na Wietrze jest symbolem połączenia ze zmarłymi i relacji, która może nadal trwać, mimo że tej osoby już fizycznie z nami nie ma. Nie przynależy do żadnej religii. Pan Sasaki podkreślał, że on postawił tę budkę z zamysłem, żeby wyglądała trochę jak świątynia, ale żeby nie była to świątynia religijna, tylko miejsce do medytacji, modlitwy, skupienia i rozmowy - zaznacza pisarka.

Wielu z nas toczy dialogi z utraconymi bliskimi w swojej głowie, inni mówią do fotografii ustawionych na szafce nocnej albo do nagrobków na cmentarzu. Nie każdemu jednak łatwo wypowiedzieć na głos to, co czuje. Telefon na Wietrze ma to ułatwić. - Chodzi o fizyczny gest podniesienia słuchawki, bardzo nam znany z codzienności. Mówimy "halo" i wiemy, że ta osoba jest po drugiej stronie, chociaż jej nie widzimy. Tu w naturalny sposób przenosi się to na kontakt z osobami zmarłymi. Pan Sasaki mówi, że jeżeli wierzymy, że wiatr niesie nasze słowa, to jest szansa, że usłyszymy jakąś odpowiedź - relacjonuje Boni.

Otsuchi leży na północnym wschodzie Japonii
Otsuchi leży na północnym wschodzie Japonii
Źródło: Google Maps

Przestrzeń dająca prywatność

Pisarka skontaktowała się z Japończykiem w sprawie zrealizowania podobnego projektu w Warszawie. Miał wątpliwości, ale zgodził się. Budka ma stanąć na warszawskim Jazdowie, na zielonym terenie pomiędzy ambasadą Francji a budynkiem dawnego Szpitala Ujazdowskiego. Projekt pana Sasakiego zaadaptował do naszych warunków architekt Paweł Kowalski. - Chodzi przede wszystkim o zmianę gabarytów. Zdecydowaliśmy, że telefon będzie dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, by można było spokojnie wjechać do środka wózkiem. Wprowadziliśmy do projektu kilka zmian adaptacyjnych - mówi projektant.

Za wykonanie odpowiada dwójka stolarzy z mokotowskiej pracowni na Różanej. - Oni na co dzień trudnią się przygotowaniem scenografii teatralnych na dużą skalę. Więc jak Kasia pokazała im wstępny projekt, bardzo ucieszyli się, że to będzie coś z drewna, ale innego niż to, co robią na co dzień. Oryginalna budka jest z aluminium, nasza będzie nieco inna - zapowiada Kowalski.

Opisuje też, że do stworzenia budki wykorzystane zostanie drewno sosnowe i poliwęglanowe przeszklenia. Będzie też daszek chroniący przed deszczem i ścieżka z drewnianych podestów z powierzchnią antypoślizgową, żeby można było bez problemu dostać się do środka. Architekt zaznacza, że sam projekt ma być prosty i uniwersalny. Chodzi o to, by stworzyć przestrzeń dającą prywatność, ale jednocześnie nierozpraszającą swoim wyglądem.

Polska wersja Telefonu na Wietrze powstaje w pracowni stolarskiej na Mokotowie
Polska wersja Telefonu na Wietrze powstaje w pracowni stolarskiej na Mokotowie
Źródło: Katarzyna Boni

Kiedy Katarzyna Boni ogłosiła, że uruchamia zrzutkę na postawienie Telefonu na Wietrze, zwróciła się do niej Anna. Kobieta zdecydowała się przekazać na rzecz projektu żółty telefon z naklejką słonia na tarczy. W latach 80. umieścił ją tam jej brat, żeby mogła bawić się w karuzelę. Mężczyzna już nie żyje, a niedawno zmarła również siostra Anny. Oboje odeszli w tragicznych okolicznościach. Wcześniej wielokrotnie korzystali z tego aparatu, więc stał się rodzinną pamiątką. Teraz ma służyć osobom odwiedzającym budkę na Jazdowie.

Do budki trafi żółty telefon podarowany przez panią Annę
Do budki trafi żółty telefon podarowany przez panią Annę
Źródło: Anna / Facebook_Katarzyna Boni

Telefon na Wietrze może być dostępny już w ciągu najbliższych miesięcy. Pisarka zbiera pieniądze na opłacenie kosztów dzierżawy terenu od śródmiejskiego Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami i czeka na decyzję urzędników. Chce też zapłacić projektantowi, stolarzom i tłumaczowi, który pomagał jej kontaktować się z panem Sasakim. Cały naddatek zamierza przekazać Instytutowi Dobrej Śmierci, który objął patronat nad inicjatywą. - Idea jest taka, żebyśmy postawili Telefon na Wietrze wszyscy razem. Uznali, że żałoba istnieje i są potrzebne sposoby na to, żeby ją wyrażać, akceptować i by była widoczna - wyjaśnia Boni.

Rytuały pomagają w żałobie

O to, czy Telefon na Wietrze może pomóc w radzeniu sobie ze stratą, pytamy ekspertkę. - Pracując w terapii z osobami, które nie zdążyły się pożegnać ze swoimi bliskimi, wykorzystujemy różne metody i sposoby, które pozwalają wyrazić to, co wyrażenia potrzebuje. Czasem są to słowa, czasami emocje, a czasami jakieś zachowanie - mówi Sylwia Wójcik, psycholożka, terapeutka terapii traumy i prowadząca Kręgi Kobiet.

Potwierdza, że w przeżywaniu żałoby ważne są rytuały i działania symboliczne, zwłaszcza gdy mieliśmy ograniczone możliwości towarzyszenia bliskiej osobie w umieraniu lub nie mogliśmy wziąć udziału w pogrzebie.

- W wielu kulturach istnieją różne rytuały, aby więź z osobą zmarłą nie znikła, ale przekształciła się w więź bardziej wewnętrzną. Takim rytuałem wokół pielęgnowania relacji może być na przykład ołtarzyk domowy, na którym stoją różne pamiątki po osobach zmarłych. Przygotowują je między innymi Japończycy. W naszej kulturze mamy Święto Zmarłych i odwiedzanie grobów. Dla niektórych takim prywatnym rytuałem może być używanie ubrań osoby zmarłej lub innych należących do niej przedmiotów. Czasami może to być gotowanie ulubionych potraw osoby zmarłej, może to być także robienie sobie tatuaży z datą śmierci albo symbolem, który kojarzy się z osobą bliską, która umarła - wylicza psycholożka.

Gdy mózg nie rozumie

Moment realizacji Telefonu na Wietrze nie jest przypadkowy. - W listopadzie ubiegłego roku chorowałam na COVID-19. Byłam wtedy sama w domu, a cała rodzina - z wiadomych przyczyn - trzymała się z daleka. Bardzo namacalnie doświadczyłam tego, co znaczy samotność w chorobie. To był moment, kiedy nie było jeszcze szczepionek, brakowało respiratorów i po raz pierwszy mieliśmy tak duży wzrost zachorowań. Usłyszałam wtedy od bliskich mi osób, że one się boją, że wylądują w szpitalu i umrą bez możliwości zobaczenia się, trzymania się za rękę z ukochaną osobą. Chciałam powiedzieć odruchowo: nic się nie martw, tak nie będzie. Ale nie mogłam. To był bardzo realny strach i zagrożenie - zaznacza pisarka.

Jak podkreśla, brak możliwości pożegnania się i zobaczenia bliskich po śmierci wywiera określony wpływ na osoby doświadczające straty. - Gdy nie możemy zobaczyć ciała zmarłego, nasz mózg nie rozumie tego, że to wydarzyło się naprawdę. Nie ma możliwości namacalnego zarejestrowania, że ta osoba już nie wróci. Bardzo długo łudzimy się, że zaraz zjawi się obok nas - wyjaśnia Boni.

Takich reakcji doświadczają między innymi osoby ocalałe z kataklizmów. Boni opisuje, że tak czuli się bliscy ofiar porwanych przez fale tsunami, których nigdy nie odnaleziono. Podobnie Japończycy reagowali po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę. - Cały czas myślą: nie znalazłem informacji o tej osobie, więc może przeżyła? To samo dotyczy Holokaustu. Moja przyszywana babcia opowiadała mi - aż mnie ciarki przeszły, jak to usłyszałam - że jej mama została zabrana przez Gestapo i nie wiadomo, co dalej się z nią działo. Oczywiście wiadomo, co się stało, ale zapis w dokumentach jest taki, że jej "los jest nieznany". Ona przeczytała to jako kilkudziesięcioletnia kobieta i jej pierwsza myśl była taka: "ojej, to może mama gdzieś żyje i jeszcze ją odnajdę". To po prostu rozrywa serce. Taka żałoba trwa właściwie całe życie - zauważa nasza rozmówczyni.

Teraz podobny problem z zaakceptowaniem informacji o odejściu bliskich mają ci, którzy stracili ich przez COVID-19 na zamkniętych szpitalnych oddziałach. - Moja praktyka zawodowa pokazuje mi, że jak najbardziej tak jest - potwierdza Sylwia Wójcik. - Brak możliwości osobistego pożegnania, obostrzenia związane z postępowaniem z ciałem i pochówkiem wpływają na osoby doświadczające żałoby. Coraz więcej mówi się o osobach, które nie są w stanie powrócić do normalnego funkcjonowania psychospołecznego po śmierci kogoś bliskiego. Tak jakby utknęli w jakimś miejscu i "kręcili się tam w kółko". Nazywa się to żałobą powikłaną - wyjaśnia.

Dodaje, że do takiego stanu może również przyczyniać się brak wsparcia społecznego i konieczność izolacji związanej z lockdownem. Dzieje się tak również w sytuacjach, gdy bliska nam osoba odchodzi nagle bądź towarzyszy nam poczucie winy, związane na przykład z zarzucaniem sobie, że to my mogliśmy zarazić osobę, która zmarła z powodu COVID-19.

Wizualizacja polskiej wersji Telefonu na Wietrze
Wizualizacja polskiej wersji Telefonu na Wietrze
Źródło: Paweł Kowalski

"Jesteśmy społeczeństwem w żałobie"

Zdaniem Katarzyny Boni, jako społeczeństwo z powodu pandemii wszyscy na pewnym poziomie doświadczamy żałoby lub strachu przed utratą drogich nam osób. - Dotarłam ostatnio do amerykańskich badań, z których wynika, że jedna osoba zmarła pozostawia średnio dziewięć osób w żałobie. U nas umarło ponad 75 tysięcy osób chorych na COVID-19 [rozmawiałyśmy na początku października, stan na 31 października to 76 999 zmarłych - red.], czyli nawet jakieś 650 tysięcy osób może być pogrążonych w żałobie - zauważa.

- Trzeba zacząć mówić o tym, że jesteśmy społeczeństwem w żałobie. Mówić o tym, że to normalne, że czujecie się zagubieni, bezradni, że to normalne, że macie problemy ze snem i skupieniem się. Wasza żałoba jest naturalna, prawomocna i macie prawo ją przeżywać - podkreśla. - Mamy prawo o tym rozmawiać i szukać pomocy - czy to u psychoterapeutów, przez taką budkę, czy też budując grupy wsparcia, spotykając się z przyjaciółmi i mówiąc o tym, co czujemy - dodaje.

Terapeuci podkreślają, że żałoba może przebiegać w bardzo indywidualny sposób. Jej poszczególne etapy oraz czas ich trwania mogą zależeć od wielu różnych czynników. Znaczenie będą miały takie kwestie, jak religia, podłoże kulturowe czy rodzinne tradycje. Jak wskazuje Sylwia Wójcik, w psychologii wiele jest modeli i teorii opisujących żałobę. W Polsce najbardziej popularny jest model opracowany przez amerykańską lekarkę Elisabeth Kübler-Ross, nazywany modelem linearnym. Wyodrębniała ona pięć następujących po sobie faz. Początkowo mówiono o nich w kontekście reakcji pacjenta na wiadomość o nieuleczanej chorobie i rychłej śmierci. Później przyjęto, że są one analogiczne do etapów przeżywania straty bliskiej osoby. Chodzi o zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresję i na końcu szukanie pomocy.

- Inne modele pomagają opisać proces żałoby w sposób bardziej dynamiczny, metaforyczny. Żałoba może mieć swoje obszary i zadania - zaznacza psycholożka. Wyodrębnił je amerykański psycholog William Worden, a w Polsce propagowane są przez założycielkę Instytutu Dobrej Śmierci Anję Franczak. Przytoczymy je wraz komentarzem Sylwii Wójcik:

zrozumienie rzeczywistości - proces, podczas którego dociera do nas, że ukochana osoba naprawdę umarła. Można radzić sobie wtedy poprzez mówienie, opowiadanie, nazywanie "spraw po imieniu". Proces "niezrozumienia" trwa znacznie dłużej u osób, które nie mogły pożegnać się z osobą zmarłą i u tych, które nie widziały osoby zmarłej.

przetrwanie - czyli czas, w którym stosujemy różne strategie i mechanizmy obronne, by pomóc sobie w przejściu przez trudny okres. Nie chodzi jednak o ucieczkę czy całkowite usunięcie żałoby z życia. To proces szukania dla niej takiego miejsca, by całkowicie nie zdominowała naszej rzeczywistości.  

emocje i ich pochodne - osoba w żałobie doświadcza wachlarza różnych emocji. Może pojawić się smutek, złość, gniew, lęk, ulga. I bardzo ważne jest, aby pozwolić sobie i innym na te emocje i ich wyrażanie.

adaptacja - to obszar, w którym osoba w żałobie zaczyna dostosowywać się do różnych zmian, do nowej sytuacji życiowej.

więź - relacja z osobą zmarłą nie kończy się wraz z jej śmiercią. Jest ona wciąż w naszych myślach, wspomnieniach, emocjach. W żałobie nie chodzi o to, aby ją zakończyć, przerwać, ale o to, aby ją redefiniować.

znaczenie - jakie my nadajemy temu, co się wydarzyło, jaką tworzymy narrację, jak wpisujemy śmierć osoby bliskiej w nasze całe życie. Co bardzo ważne, obszar ten należy tylko do osoby, która tę narrację tworzy.

Wymienione obszary żałoby mogą na pewnych etapach współistnieć, przenikać się. Może być też tak, że jeden z nich będzie dominować przez dłuższy lub krótszy czas. Wójcik wyjaśnia, że żałoba jest w tym modelu ujęta jako bardzo indywidualny proces - bardziej spiralny niż linearny. - Najważniejsze jest, aby te modele traktować jako pewną propozycję, jako początek rozmowy, a nie coś, co powinno się zdarzyć w stu procentach. Czasem bywa to nawet niebezpieczne, gdy jest nacisk na to, aby żałobę przeżywać tylko w pewien określony sposób, do którego należy się dostosować - podkreśla terapeutka.

Jak rozmawiać

W procesie żałoby trudna bywa komunikacja. Czasem, choć chcielibyśmy wesprzeć osobę doświadczającą straty, nie wiemy, jak z nią rozmawiać i co wypada jej powiedzieć. Terapeutka radzi, by mówić szczerze i prostym językiem, w sposób czuły, empatyczny i wspierający. Powinniśmy dążyć do stworzenia przyjaznej przestrzeni do wyrażania emocji, bez ocen i krytyki.

- Ważne jest, aby się nie spieszyć i nie poganiać osoby przeżywającej żałobę. I bardziej nastawić się na empatyczne słuchanie niż mówienie - podkreśla Wójcik. - Są słowa i wyrażenia, które zupełnie nie pomagają, więc lepiej ich nie używać: "teraz jest w lepszym miejscu", "czas leczy rany", "to nie koniec świata", "będzie dobrze" - wylicza. Takie sformułowania, choć wypowiadane w dobrej wierze, ranią i mogą wywoływać złość. Ich adresat może się od nas odsunąć.

Nie powinniśmy też mówić takich rzeczy, jak: "nie płacz, mama nie chciałaby widzieć, twoich łez i cierpienia", bo wtedy osoba w żałobie może zacząć tłumić w sobie emocje, udawać przed innymi, że wszystko jest w porządku. - Mówimy wówczas o żałobie zatrzymanej. To jest bardzo częste i spotykam się z tym mechanizmem, gdy pracuję z osobami w żałobie - zaznacza Wójcik. - Pewna kobieta, której mąż zmarł nagle w tragicznych okolicznościach, była już po miesiącu "popychana" przez lokalną społeczność, by wracać do normalnego funkcjonowania. Słyszała: "masz córkę, masz dla kogo żyć". Zdawała sobie z tego sprawę, ale chciała bardzo mocno być w tej żałobie i to wypłakać. Bardzo złościła się na te osoby. Kilka tygodni po pogrzebie poszła do miejscowej restauracji i tam ktoś powiedział: "nie martw się, jeszcze sobie kogoś znajdziesz". To bardzo mocno wpłynęło też na jej córkę, która to słyszała - opowiada Wójcik.

Podkreśla też, że ważne jest danie takiej osobie przestrzeni na wyrażanie własnych potrzeb i prywatne rytuały, nawet jeśli dla kogoś patrzącego na to z boku wydają się one nielogiczne. Na przykład wspomniana przez nią pacjentka chciała, żeby buty męża stały jeszcze przez pewien czas na swoim miejscu w przedsionku domu. A sąsiedzi niepotrzebnie zwracali jej uwagę, że powinna je wreszcie schować. Jeżeli takie drobne działania pomagają komuś w przeżywaniu żałoby, to nie powinniśmy go przed nimi powstrzymywać.

W rozmowach z osobami w żałobie warto mówić o swoich emocjach. Zamiast wspomnianych sformułowań lepiej powiedzieć: "jest mi bardzo przykro z powodu twej straty". - Możesz też zaproponować osobie przeżywającej żałobę, że przyniesiesz posiłek, posprzątasz mieszkanie, pomożesz w organizacji codziennych zadań, pogrzebu. Możesz zaoferować się, że będziesz dzwonić, pisać SMS-y, nie oczekując nic w zamian. Często sama obecność jest pomocna. Świadomość, że jest ktoś obok, kto pomilczy, wysłucha lub przytuli - podpowiada Wójcik.

dla kk 2
Czym jest Telefon na Wietrze?
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Jak oswoić stratę

Jeśli w żałobie mamy problem z uporaniem się z emocjami, doświadczamy zbyt długo trwających objawów psychosomatycznych, takich jak na przykład bezsenność, bóle czy brak apetytu, warto zwrócić się do psychologa. Pamiętajmy jednak, że z konsultacji może korzystać każdy, kto czuje potrzebę bycia wysłuchanym w tej trudnej sytuacji. Spotkania ze specjalistą nie muszą od razu oznaczać wejścia w długoterminową terapię.

- Pójście do psychologa nie musi być leczeniem czegoś, tylko chęcią, żeby ktoś towarzyszył nam w tej drodze. Dlatego na Zachodzie, już około 20 lat temu, pojawiły się takie zawody, jak towarzyszki w żałobie - zaznacza Sylwia Wójcik. - Przychodzą do mnie osoby, które chcą podzielić się swoją historią i nie chcą być z tym same. Mówią na przykład: "rodzina nie chce mnie już słuchać". Wtedy to psycholog czy towarzyszka w żałobie mogą być tą osobą, która ich wysłucha. Wówczas mogę też zaproponować różne metody pracy z emocjami, przyglądania się im, sposoby mogące pomóc w transformacji procesu żałoby na zasadach tej osoby. Warto pamiętać, że psycholog nie jest osobą, która przyspiesza cokolwiek - wyjaśnia terapeutka.

Osoby szukające wsparcia mogą też korzystać z innych sposobów na oswojenie się ze stratą. Przestrzeń do rozmów o śmiertelności, przemijaniu i skończoności, do towarzyszenia ludziom w żałobie i oswajania jej tematu w sferze publicznej oferuje wspomniany wcześniej Instytut Dobrej Śmierci. Rok temu założyła go Anja Franczak, jedna z pierwszych w Polsce profesjonalnych towarzyszek żałoby. Obecnie tworzy go kolektyw terapeutów, psychologów, psychiatrów, artystów, dziennikarzy, lekarzy hospicjum, socjologów, antropologów i ludzi związanych z branżą pogrzebową.

- Planujemy razem różne wydarzenia i spotkania, na przykład Death Cafe, na których ludzie są losowo usadzeni przy stolikach i tematy pojawiają się same. Ja prowadzę Warsztaty Umierania, których nauczyłam się w Japonii u buddyjskich mnichów. To bardzo prawdziwe doświadczenie, w ciągu dwóch godzin potrafi wiele przemeblować w głowie. Jest refleksją nad życiem, pozwala dowiedzieć się więcej o swoich motywach i tym, co jest dla nas naprawdę w życiu ważne. Są też warsztaty, jak rozmawiać o śmierci i żałobie z dziećmi. Jest dużo konferencji i wydarzeń. Zamysł jest taki, że jednoczymy ludzi chcących budować przestrzeń do rozmowy o śmierci, wierząc w to, że przyczynia się to do życia z głębszym namysłem - wyjaśnia Katarzyna Boni, która należy do kolektywu Instytutu Dobrej Śmierci. Jego członkinią jest także Sylwia Wójcik.

Mierzysz się z trudnościami depresyjnymi? Zadzwoń lub napisz:

Bezpłatna linia wsparcia dla osób po stracie bliskich: 800 108 108 (poniedziałek-piątek 14.00-20.00)

Telefoniczna Pierwsza Pomoc Psychologiczna: 22 425 98 48 (poniedziałek-piątek 17.00-20.00 / sobota 15.00-17.00)

Fundacja Itaka - Antydepresyjny Telefon Zaufania tel.: 22 484 88 01 (poniedziałki i czwartki 17.00-20.00)

Antydepresyjny Telefon Forum Przeciw Depresji: 22 594 91 00 (dyżury lekarzy specjalistów: środy i czwartki 17.00 -19.00)

Bezpłatny Telefon Zaufania Dla Osób w Kryzysie: 116 123 (poniedziałek-piątek 14.00-22.00, połączenie bezpłatne)

Młodzieżowy Telefon Zaufania: 116 111 (telefon całodobowy)

dla kk
Rozmowa z Katarzyną Boni o Telefonie na Wietrze
Źródło: Dzień Dobry TVN
Czytaj także: