Premium

Oto prawdziwa seksualizacja. Jeszcze nie mają dzieci, a już rozmyślają, że "córka będzie się puszczała"

Zdjęcie: Shutterstock

"Jestem cukiereczkiem". "Chłopaki się za mną oglądają". "Dziewczyny piszczą na mój widok". To wbrew pozorom nie antologia najmniej udanych opisów z Tindera, tylko hasła drukowane na dziecięcych ubrankach. A zarazem szybki i skuteczny sposób, by upewnić się, że nasz maluch będzie seksualizowany od najmłodszych lat. 

Troskliwy opiekun jest gotów bronić swojego dziecka przed seksualizacją na wszystkich frontach: podpisze petycję w sprawie zakazu używania słowa "pochwa" podczas lekcji biologii, oprotestuje wizytę drag queen czytającą bajki w miejskiej bibliotece, wreszcie oburzy się, że jedna z postaci w bajce mówi o swojej miesiączce (fakt, że w tej samej bajce dziewczynka zamienia się w czerwoną pandę nie budzi obiekcji troszczącego się o "realizm" dorosłego widza). To w większości przykłady z USA - jeśli jednak wiemy cokolwiek o napędzających społeczeństwa lękach i uprzedzeniach, to właśnie to, że lubią podróżować. Te postawy "troskliwych opiekunów" również powoli docierają też na nasze podwórko.

Troskliwy opiekun prawdopodobnie spanikuje, kiedy jego przedszkolak zapyta: co to seks?

Za edukację seksualną do więzienia? Kaczyński mówi o "celowej demoralizacji"
Za edukację seksualną do więzienia? Kaczyński mówi o "celowej demoralizacji" Materiał z jesieni 2019 rokuFakty TVN

Wygląd znaczy seks

Troskliwy opiekun zapytany, czy seksualizuje swoje dziecko, żywo zaprzeczy. W końcu wie, że mowa o czymś odrażającym. A następnie kupi pięciolatce koszulkę z napisem "jestem superlaska", wcale nie czując, że wprowadza do świata dziecka kontekst seksualny. Że seksualizuje.

- To uruchomienie skojarzeń związanych ze sferą seksualną, w tym przypadku w domenie zupełnie neutralnej. Kultura masowa często seksualizuje dzieci, ubierając je w atrybuty przynależne dorosłym, na przykład dziewczynki startujące w konkursach piękności są malowane i ubierane jak dorosłe kobiety, co wpisuje je w nurt erotyczny, który zarezerwowany powinien być dla dorosłych - tłumaczy dr Małgorzata Majewska, językoznawczyni.

Jednak ten problem nie jest zarezerwowany dla kultury masowej i miniaturowych miss. Jest bardziej popularny, niż chcielibyśmy przyznać.

- Niepokojące są dla mnie, jako osoby zajmującej się językiem w psychologii, określenia seksualizujące dzieci wypowiadane przez samych rodziców czy bliskich, typu "ale jesteś sexy", "ale z ciebie laska/przystojniak". Tymczasem "bycie sexy" czy "bycie laską/przystojniakiem" oznacza bycie atrakcyjną seksualnie dla płci przeciwnej, a więc element wizerunku absolutnie zarezerwowany dla dorosłych. Co więcej, tego typu określenia uruchamiają uprzedmiotowione podejście do ciała i cielesności, "ciało" jako przedmiot budzący pożądanie - wyjaśnia Majewska.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam