Próbują oszukać siebie i Pana Boga. Odmawiają przyjmowania leków, pokarmu, napojów, stosowania procedur medycznych, licząc na to, że w ten sposób wcześniej odejdą. Również dlatego, że często nie mają innych fizycznych możliwości. Wbrew pozorom to nie jest prosta sprawa – o samobójstwach wśród seniorów rozmowa z suicydologiem Krzysztofem Rosą.
Małgorzata Goślińska: Samobójstwa seniorów to duży problem w Polsce?
Krzysztof Rosa, doktor nauk humanistycznych, socjolog, suicydolog, Uniwersytet Medyczny w Łodzi: Dla mnie i dla innych suicydologów - ewidentnie. Każda śmierć samobójcza jest niepotrzebna i wywołuje cały szereg konsekwencji psychologicznych, społecznych, zdrowotnych, ekonomicznych.
Ale statystycznie zgony samobójcze stanowią rocznie niewiele ponad jeden procent wszystkich śmierci w Polsce, co może być argumentem dla wszystkich tych, którzy uważają, że nie warto się tym zajmować.
Z drugiej strony co roku w Polsce więcej osób odbiera sobie życie, niż ginie w wypadkach samochodowych.
Jeśli spojrzymy na dane Głównego Urzędu Statystycznego, to okazuje się, że w 2018 roku jedna trzecia wszystkich samobójstw dokonanych w Polsce dotyczyła osób powyżej 60. roku życia. Czyli około 30 procent tych, którzy zginęli śmiercią samobójczą to byli seniorzy.
Ale posługując się danymi statystycznymi z tego samego źródła, samobójstwa to 0,4 procent wszystkich zgonów w tej kategorii wiekowej.
Spojrzenie na to zagadnienie powoli się zmienia, ale samobójstwo jest to problem mało dostrzegany i mało badany w Polsce. A samobójstwa seniorów, według mojej wiedzy, nie są przedmiotem działań profilaktycznych.
Dlaczego?
Bo samobójstwo to bardzo złożony problem, trudno rozpoznać przyczyny, wynikają one z wielu różnych aspektów funkcjonowania człowieka i profilaktyka powinna obejmować wszystkie te aspekty.
A po drugie, kogo interesują samobójcy? To wielki dramat rodzin, lekarzy, terapeutów i przyjaciół osoby, która odebrała sobie życie. Czy kogoś jeszcze?
W społeczeństwie samobójcy i niedoszli samobójcy postrzegani są jako ludzie, którzy mają problemy ze zdrowiem psychicznym, co samo w sobie jest stygmatyzujące i wykluczające. Czy jakiś polityk będzie chciał być kojarzonym z taką tematyką? Oczywiście samobójstwo jako temat jest obecne w debacie politycznej, ale jest on wykorzystywany instrumentalnie. Na przykład do realizacji własnych pomysłów na zmianę - tak było po samobójczej śmierci nastolatki na Wybrzeżu za pierwszych rządów PiS. Wtedy ówczesny minister edukacji Roman Giertych proponował nowe rozporządzenia w sprawie funkcjonowania szkół. Temat ten wykorzystywany jest do uzasadnienia własnej ideologii, interpretacji rzeczywistości społecznej i różnych wydarzeń. Niewiele albo nic się potem nie robi, aby temu zapobiegać.
Bo kogo interesują samobójcy i kogo interesują ludzie starsi?
To prawda, chociaż to się zmienia. Pracuję na uczelni, która w 2018 roku otworzyła nowatorski kierunek studiów licencjackich: Koordynowana Opieka Senioralna. Uczyliśmy osoby, które będą koordynatorami różnych form pomocy świadczonej ludziom starszym. Kiedy zaczynaliśmy, był to pionierski kierunek na polskich uczelniach. Studia zakończył licencjatem jeden rocznik, który ma jeszcze możliwość kontynuowania nauki na studiach magisterskich. Naboru na kolejny rok studiów na razie nie było.
Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem i z pewnością będzie coraz większa potrzeba zatrudniania specjalistów zajmujących się opieką nad seniorami.
Myślę, że akt samobójczy osoby, która stoi na skraju życia, nie wywołuje takich reakcji, jak w przypadku ludzi młodych: dużego szoku, zrozumienia, może nawet akceptacji. Mało się zajmujemy seniorami, a ci, co targają się na swoje życie, stoją na końcu tej kolejki do zainteresowania.
Bo, mówiąc cynicznie, są tylko ciężarem dla państwa?
Staram się nie być cynikiem. Ale jak przekonać polityków, by inwestowali w opiekę nad starszymi osobami? To oni mają instrumenty, by zmieniać rzeczywistość. Wielu z nich jest aktywnych i skutecznych, jeśli mogą coś wykorzystać dla siebie, dla swoich celów. Szkoda, że zapominają, że też kiedyś będą seniorami.
Dzięki uporowi polskich suicydologów od sierpnia 2016 roku w Ministerstwie Zdrowia działa zespół ekspercki do spraw profilaktyki samobójstw i depresji. Uczestnicząc w posiedzeniach tego zespołu, spotykam się z urzędnikami średniego szczebla ministerstwa - ci są zainteresowani problemem. Ale dla tych wyżej postawionych to jeden z wielu tematów.
Według statystyk głównymi przyczynami zgonów są choroby układu krążenia i nowotwory. Samobójcy przegrywają także na tym etapie - finansowania profilaktyki.
Pomoc suicydologiczna w dzielnicy Śródmieście
Akt samobójczy osoby starszej przebiega inaczej niż w innych grupach wiekowych?
Młodzi bardzo często podejmują akty samobójcze w sposób nagły, spontaniczny, nie planując tego wcześniej. Osoby starsze przygotowują się do tego, zastanawiają się, kiedy mogą to zrobić, rozważają, gdzie i w jaki sposób. Takie planowanie zwiększa prawdopodobieństwo, że działanie zakończy się śmiercią, utrudnia też zapobieżenie takiemu zachowaniu poprzez podjęcie interwencji.
Badania pokazują, że nawet w 90 procentach aktów samobójczych ludzie komunikują swoje zamiary w różny sposób, mniej lub bardziej wprost mówią, że mogą na własne życzenie zakończyć życie albo robią to w sposób niewerbalny. W przypadku seniorów rzadziej się tak dzieje. Może to świadczyć o tym, że nie szukają pomocy.
Generalnie w społeczeństwie więcej jest prób samobójczych niż samobójstw dokonanych, czyli aktów zakończonych śmiercią. Badania dowodzą, że na jeden zgon samobójczy wśród młodzieży przypada dwieście prób odebrania sobie życia. W całej populacji ten stosunek wynosi 1 do 8–10. W przypadku seniorów to 1 do 4.
Są bardziej zdeterminowani?
Tak, bardziej zdeterminowani i bardziej skuteczni.
Seniorzy często są osobami wierzącymi, religijnymi, w związku z tym czasami próbują oszukać siebie i Pana Boga, by to ich samobójstwo nie wyglądało jak samobójstwo. Jak to robią? Odmawiają przyjmowania leków, pokarmu, napojów. Odmawiają wykonywania czynności podtrzymujących życie, stosowania procedur medycznych, licząc na to, że w ten sposób wcześniej odejdą. Również dlatego, że często nie mają fizycznych możliwości popełnienia samobójstwa. Wbrew pozorom to nie jest prosta sprawa.
W suicydologii takie zachowania określane są jako pośrednie zachowania samobójcze i częściej obserwowane wśród pensjonariuszy domów opieki. Mogą być przez to nieodnotowywane w statystykach. Niewykluczone, że w rzeczywistości aktów samobójczych wśród seniorów jest więcej.
Czytając, z jakich powodów seniorzy to robią, pomyślałam, że czasami trudno znaleźć powód do życia.
Uwarunkowania aktu samobójczego są trochę podobne do działania soczewki, która skupia światło z różnych perspektyw. Bardzo dużo zależy od stanu zdrowia. Czynnikami ryzyka zawsze są choroby psychiczne, przede wszystkim depresja, ale także choroby somatyczne, zwłaszcza te związane z bólem, który nie poddaje się leczeniu, jednoczesne występowanie wielu chorób i ich konsekwencje: ograniczone kontakty społeczne, gorsza sytuacja materialna, bo trzeba wydawać pieniądze na leki, zmiana myślenia o sobie na bardziej pesymistyczne. Człowiek chory staje się mniej atrakcyjny dla siebie, otoczenia i społeczeństwa.
Do tego dochodzą krytyczne wydarzenia życiowe, które - nawet jeśli są planowane - zmieniają bieg naszego życia.
Przejście na emeryturę.
Znika nagle jedna z ważniejszych sfer naszej aktywności – praca. Człowiek może mieć poczucie bycia niepotrzebnym, czuć się mniej ważnym, gorzej traktowanym. Obniża się jego pozycja w rodzinie. Z osobą starszą się nie liczymy. Kiedyś senior był jedynym źródłem mądrości, rozstrzygał spory, decydował, jak należy postąpić. Jego sytuacja jest jeszcze trudniejsza do zniesienia, gdy staje się uzależniony od rodziny.
Znikają koledzy z pracy, umierają rówieśnicy, odchodzą najbliżsi, pogłębia się izolacja społeczna.
A jeszcze teraz, podczas pandemii, kiedy wszyscy z troski każemy siedzieć seniorom w domu i najlepiej z nikim się nie spotykać, także z rodziną.
Dane policji z 2020 roku pokazują wzrost zgonów samobójczych w pierwszych miesiącach pandemii.
Mieliśmy siedzieć w domu – świetnie. Mamy telefony, maile, komunikatory internetowe. Ale osoby starsze nie tak łatwo opanowują obsługę narzędzi technologicznych, z którymi my, młodsi lepiej czy gorzej sobie radzimy. To była dla nich poważna bariera w kontakcie z innymi.
Moi przyjaciele mają firmę cateringową, która między innymi dostarczała obiady starszym, samotnym ludziom. Jak wybuchła epidemia, mimo obaw przed zarażeniem się wirusem, zdecydowali się robić to dalej, ponieważ mieli świadomość, że inaczej ci ludzie będą pozbawieni jedynego ciepłego posiłku w ciągu dnia.
Warunki życia ludzi starych zmieniają się na naszych oczach, mieszkają bez dzieci, w zapomnienie odchodzą rodziny wielopokoleniowe. Czy w Polsce jednocześnie obserwuje się wzrost samobójstw w tej grupie?
Z dostępnych danych wynika, że od 2013 do 2018 roku - wbrew temu, co się słyszy - liczba samobójstw w Polsce nieznacznie spadała. W przypadku osób starszych - nieznacznie rosła. Z pewnością miała na to wpływ zmiana struktury rodziny.
Zastanawiam się, czy na obniżenie tej ponurej statystyki mogłaby mieć wpływ zmiana wyobrażenia o życiu w wieku podeszłym. Zamiast skupiać się wyłącznie na rodzinie budujmy jak najwięcej przyjacielskich relacji, wchodźmy w inne środowiska poza pracą, żeby na emeryturze nie zrobiło się wokół nas pusto.
Czytałem o badaniach przeprowadzonych wśród stulatków na Sycylii i Sardynii, gdzie - oprócz Japonii - skupienie ludzi powyżej stu lat jest statystycznie wyższe niż w innych miejscach na świecie. Analizowano wszystkie aspekty funkcjonowania tych osób, na przykład geny, klimat, dietę, zwyczaje. I okazało się między innymi, że oni codziennie, regularnie spotykają się z innymi swoimi rówieśnikami, znajomymi osobami. Naukowcy uznali, że ta intensywność kontaktów społecznych, systematycznych, częstych jest wiodącym, najsilniejszym czynnikiem, który daje szansę na to, by żyć tak długo.
Aktywność społeczna podtrzymuje nasz dobrostan. Każda jej forma jest pożyteczna - angażowanie się w pracę na rzecz rady osiedla, uczestniczenie w zajęciach uniwersytetu trzeciego wieku, w pracach na rzecz parafii. Każda forma aktywności społecznej, każdy rodzaj więzi z innymi jest kotwicą, która w chwili zwątpienia i pojawienia się myśli samobójczych trzyma nas przy życiu.
Uniwersytet trzeciego wieku w Raciborzu prowadził projekt "adopcji" dziadków i wnuków. Seniorzy, którzy nie mieli własnych wnuków albo mieli ich daleko, mogli opiekować się dziećmi, które pozbawione były własnych dziadków. Projekt przestał działać po trzech latach, bo nie było chętnych. Z kolei ksiądz z Mysłowic chciał połączyć dom seniora z domem dziecka. Niestety, dotąd nie znalazł odpowiedniego lokalu.
Słyszałem o takich pomysłach. To by dobrze robiło obydwu grupom
A ja słyszałam opinię, że to by źle wpływało na rozwój dziecka, że widok osób niedołężnych dawałby im negatywny obraz świata.
Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale myślę, że w takich placówkach, pomimo trudu, jaki wkładają w swoją pracę opiekunowie, brakuje dzieciom ciepła, miłości, poczucia bezpieczeństwa. Mam wątpliwości, czy okazywanie miłości dziecku przebywającemu w takim miejscu może negatywnie wpływać na kształtowanie się jego psychiki.
Jednak jeszcze do niedawna chowaliśmy przed światem ludzi niepełnosprawnych.
Myślę, że w dalszym ciągu tak jest. Lekarze i pielęgniarki mówią, że przed Bożym Narodzeniem i przed wakacjami na oddziałach internistycznych i nie tylko mają "wysyp świątecznych babek i dziadków". Osoby starsze podrzucane są do szpitali. Ale to szczególny rodzaj okrucieństwa, wynaturzenie, a nie obraz traktowania seniorów.
Stara, schorowana matka mojej znajomej leżała w łóżku na środku mieszkania, tak że nie dało się jej ominąć, idąc do kuchni czy do łazienki. Chociaż sama już nie chodziła i nie mówiła, wszyscy przy niej krzątali się i rozmawiali. I żyła o wiele dłużej, niż przewidywali lekarze.
Jak głosi złośliwe powiedzenie: gdy człowiek ma wolę życia, to nawet medycyna jest bezradna.
Czy są instytucjonalne rozwiązania, które mogłyby uchronić ludzi starszych przed samobójstwem?
Pierwsze, co trzeba zrobić, to zdiagnozować problem. Kogo dotyczy, jakiego środowiska? W Polsce samobójstwa wśród seniorów najczęściej popełniane są w mieście. Na wsi jest inna formuła więzi społecznych, ludzie żyją bliżej siebie, więcej o sobie wiedzą. Ale to może teza na wyrost, bo z drugiej strony w mieście jest lepszy dostęp do różnych form aktywności oraz form opieki medycznej i socjalnej, co może mieć znaczenie w sytuacji zagrożenia życia.
Trzeba więc zrobić badania. A na to trzeba mieć pieniądze. Później trzeba stworzyć projekt działań profilaktycznych, które są najbardziej skuteczne wówczas, gdy nakierowane są na różne pola, a nie tylko na jeden obszar.
Na pewno trzeba zwiększyć dostępność do leczenia zaburzeń psychicznych – dla wszystkich grup wiekowych i zadbać o jakość opieki psychiatrycznej, szkolić z rozpoznawania symptomów depresji lekarzy, przedstawicieli różnych zawodów pracujących na rzecz seniorów.
Jaka jest wiedza geriatrów na ten temat? Niewiele mają okazji, żeby się czegoś dowiedzieć o zachowaniach autodestrukcyjnych, na studiach medycyny o samobójstwach mówi się tylko na zajęciach z psychiatrii. Wyjątkiem są fakultety z tego zakresu prowadzone na przykład na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi.
Być może właśnie z powodu braku podstawowych reguł postępowania z pacjentem z grupy ryzyka niektórzy lekarze przepisują starszemu pacjentowi naraz dużą ilość leków. Nie chcą wypisywać recept co tydzień i nie wiedzą, że w ten sposób mogą komuś nieświadomie podsunąć metodę targnięcia się na swoje życie.
Działania edukacyjne powinno się prowadzić dla wszystkich grup zawodowych, które pracują z ludźmi starszymi - z pracownikami ochrony zdrowia i pomocy społecznej, z dziennikarzami, żeby pisząc i mówiąc o osobach starszych, nie stygmatyzowali ich, z księżmi.
Kilka lat temu stworzono program edukacyjny dla księży na Podhalu, by przeciwdziałać samobójstwom wśród górali. Badania pokazują, że jak zaczyna tam wiać halny, to mieszkańcy tego regionu, przede wszystkim mężczyźni, zachowują się w sposób ryzykowny, piją więcej alkoholu i częściej popełniają samobójstwa.
Odwołano się do takiej właściwości górali, jaką jest religijność. Proboszczowie mają wpływ na mieszkańców. Przeszkolono ich z różnych zachowań profilaktycznych i dało to pewien skutek.
Ale charakterystyczną cechą takich programów jest to, że skuteczne są na jakiś czas, a później, gdy są zamykane, problem wraca. Musiałyby trwać permanentnie.
Według mojej wiedzy, w tej chwili w Polsce, w przeciwieństwie do innych krajów, nie ma żadnego programu, który byłby nakierowany na profilaktykę zachowań samobójczych seniorów.
Dwa tygodnie temu w trzech miastach w Polsce: w Wałbrzychu, Rybniku i Bytomiu uruchomiono telefon senioralny. Przy telefonie siedzi wolontariusz 60 plus i odbiera telefony od osób w podobnym wieku. Nie jest to numer dla seniorów w depresji, można dzwonić z każdym bieżącym problemem, ale z założenia chodzi o to, żeby się wygadać, wyżalić.
Zakładam, że osoby odbierające telefony, zostały najpierw przeszkolone w udzielaniu takiej pomocy. To bardzo trudna i odpowiedzialna praca. Znam ludzi, którzy pracują w telefonie zaufania dla młodzieży. To, co oni robią, to mistrzostwo świata. Po drugiej stronie słuchawki ma się do czynienia z kimś, kto za chwilę chce i może próbować odebrać sobie życie. Osoba, która z kimś takim rozmawia, decyduje o tym, jakie działania podjąć, by temu zapobiec. To bardzo stresujące zajęcie.
Wolontariusze byli przygotowywani przez dwa lata przez Centrum Doradztwa Strategicznego z Krakowa, które wzorowało się na projekcie "Let us be active!" z Rygi. Zanim usiedli do telefonów, osobiście odwiedzali seniorów w swoich miastach i rozmawiali z nimi między innymi o samotności. Pomysłodawcy projektu zauważyli, że senior bardziej się otwiera przed drugim seniorem.
A w Warszawie w dzielnicy Śródmieście uruchomiono dyżur telefoniczny suicydologa. Nie jest on adresowany dla seniora, tylko dla wszystkich. Czy to wystarczy dla tej grupy wiekowej, która raczej nie szuka pomocy?
Nie wystarczy, ale może komuś uratować życie.
Cechą charakterystyczną, osiową dla większości samobójców jest ambiwalencja wewnętrzna, sprzeczność dwóch bardzo silnych pragnień: zakończenia życia i pozostania przy życiu. Freud pisał, że to konflikt instynktu życia i śmierci. Dużo osób w tej ostatniej chwili się waha.
Dlatego dobrze, że są takie telefony. Każda inicjatywa w tym zaniedbanym obszarze jest cenna.
Czy można już teraz coś zdziałać, choćby tą naszą rozmową?
Obawiam się, że jeden tekst nie poruszy sumienia tych, którzy decydują o działaniach systemowych.
Ale może uda się wywołać refleksję: ludzie starsi też popełniają samobójstwo, też cierpią. Uwrażliwić na seniorów, których każdy ma w swoim otoczeniu. Byśmy byli uważniejsi na troski i niepokoje naszych dziadków, rodziców, sąsiadów, bardziej dla nich życzliwi. To już jakiś kroczek. Potencjalnie każdy z nas może, często nawet nieświadomie, zapobiec kolejnej tragedii.
***
Gdzie szukać pomocy?
Dyżur telefoniczny suicydologa w Warszawie-Śródmieściu: 22 277 41 99 (we wtorki w godz. 18-21, w czwartki w godz. 16-19, w soboty w godz. 12-14).
Telefon senioralny: dyżuruje osoba w wieku 60 plus dla osób 60 plus. Rozmowa może trwać nawet godzinę. Jeśli osobę dzwoniącą nie stać na połączenie, osoba dyżurująca może oddzwonić. Oddzwania także, jeśli ma nieodebrane połączenie.
Wałbrzych: 746 609 609 (od poniedziałku do piątku w godzinach 10-14).
Bytom: 32 784 78 48 (od poniedziałku do środy od 10-14)
Rybnik: 32 784 78 74 (od poniedziałku do środy od 10-14)
Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym: 116 123 (codziennie 14-22, połączenie bezpłatne)
Bezpłatny telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111 (czynny całodobowo)
Autorka/Autor: Małgorzata Goślińska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock