|

"Nie można zakazać ludziom, by myśleli i pamiętali"

PREMIUM MEMORIAL
PREMIUM MEMORIAL
Źródło: Gavriil Grigorov/TASS/Getty Images

Sąd Najwyższy Rosji, po trzech posiedzeniach, zdecydował o likwidacji Stowarzyszenia Memoriał, jednej z najbardziej zasłużonych organizacji, która od ponad 30 lat gromadziła dowody świadczące o represjach politycznych w byłym już Związku Radzieckim i wytrwale broniła praw człowieka. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

Przypominamy tekst opublikowany w portalu tvn24.pl 29 grudnia 2021 roku.

- Memoriał nie przestanie działać. Nie można zakazać ludziom, by myśleli i pamiętali - tak Jewhen Zacharow, dysydent z czasów sowieckich i jeden z najbardziej znanych obrońców praw człowieka na Ukrainie, odpowiada na nasze pytanie w sprawie decyzji Sądu Najwyższego, która zapadła 28 grudnia.

Likwidacji Stowarzyszenia Memoriał, zajmującego się od ponad 30 lat dokumentowaniem represji stalinowskich w ZSRR, a także obroną praw człowieka w Rosji, zażądała rosyjska prokuratura generalna. Zwróciła się w tej sprawie do Sądu Najwyższego. Pierwsze posiedzenie SN odbyło się 25 listopada. Rozprawa została odroczona do 14 grudnia. Data była symboliczna. 14 grudnia 1989 roku zmarł Andriej Sacharow, akademik, dysydent i obrońca praw człowieka, pierwszy przewodniczący Memoriału, zarejestrowanego przez władze Związku Radzieckiego rok po jego śmierci. Na trzecim posiedzeniu, 28 grudnia, sędzia Ałła Nazarowa zdecydowała o zlikwidowaniu wszystkich biur regionalnych i innych struktur Memoriału.

W listopadzie 2019 roku Nazarowa podjęła podobną decyzję, nakazując likwidację Ruchu Praw Człowieka, kierowanego przez znanego obrońcę praw człowieka Lwa Ponomariowa.

Babcia znała osobiście Kirowa

Nasz rozmówca, Jewhen Zacharow, ma 69 lat. Mieszka w Charkowie i jest szefem Ukraińskiego Związku Helsińskiego. Jest także członkiem zarządu Stowarzyszenia Memoriał, które już kilka lat temu znalazło się na celowniku władz Rosji, dążących do jego całkowitej likwidacji. 

W czasach sowieckich w rodzinie Zacharowa represjonowano 14 osób, w tym jego dziadków, którzy byli zagorzałymi bolszewikami. Dziadek Zacharowa (od strony matki) wykładał ekonomię w Wojskowej Akademii Politycznej imienia Tołmaczowa w Leningradzie. Babcia (również od strony matki) pracowała jako sekretarka w okręgowym komitecie partii w tym mieście. Matce Jewhena, która urodziła się w 1925 roku, rodzice dali imię Marlena (ku czci Marksa i Lenina).

W 1934 roku, po zabójstwie pierwszego sekretarza komitetu leningradzkiego Siergieja Kirowa, którego babcia Zacharowa znała osobiście, rozpoczęły się czystki. Dziadek został wyrzucony z partii, ponieważ wcześniej poparł jedną z opinii wygłoszonych przez Lwa Trockiego, przywódcy lewicowej opozycji w ZSRR, który toczył spór ze Stalinem o politykę rozwoju Związku Radzieckiego. Przeprowadzka z Leningradu do ukraińskiego Charkowa uchroniła dziadka i babcię przed aresztowaniem, ale nie na długo. Oboje zostali skazani jako "trockiści" na 10 lat obozów pracy.

Matka Zacharowa, poetka i tłumaczka, była znaną sowiecką dysydentką. Swoich poglądów, w tym dotyczących działań komunistycznej władzy, nie ukrywała przed nikim, także przed dziećmi. Jewhen w dzieciństwie oglądał nielegalne publikacje, a później je czytał i rozprowadzał.

Pod koniec lat 90. Łarisa Bogomaz, jedna z koleżanek matki, obrończyni praw człowieka i dysydentka, która protestowała w sierpniu 1968 roku na placu Czerwonym w Moskwie przeciwko inwazji wojsk państw Układu Warszawskiego na Czechosłowację, zaprosiła Jewhena do pracy w Moskiewskiej Grupie Komitetu Helsińskiego. W tym samym czasie został on także współprzewodniczącym Charkowskiego Memoriału, a kilka lat później - jednym z członków władz międzynarodowego Stowarzyszenia Memoriał.

Jewhen Zacharow. Zdjęcie archiwalne
Jewhen Zacharow. Zdjęcie archiwalne
Źródło: facebook.com/evgen.zaharov

Zbiór dokumentów, listów, wspomnień

Mówiąc o początkach działania Memoriału, Zacharow wspomina, że sięgają one drugiej połowy lat 70. zeszłego wieku, kiedy był wydawany almanach "Pamięć". Tworzyła go grupa osób, która 10 lat później utworzyła organizację Memoriał. Aktywiści z Petersburga, Moskwy i Charkowa zbierali dokumenty, wspomnienia, fotografie i listy rodzin osób represjonowanych, przygotowując materiały do publikacji.

- Historia jest tym, co zostało zapisane, a nie tym, co się wydarzyło. Kiedy oficjalna doktryna jest fałszywa, wszystko wywraca do góry nogami. Dlatego konieczne jest zebranie świadectw czasu, które odpowiadają artefaktom - mówi nam Zacharow, podkreślając wagę ówczesnej działalności.

W grupie osób redagujących almanach "Pamięć" byli przyjaciele Zacharowa, w tym Aleksandr Daniel (syn rosyjskich obrońców praw człowieka Julia Daniela i Łarisy Bogomaz) i Aleksiej Korotajew. - Później ja również dołączyłem do nich i poznałem innych autorów, między innymi Arsenija Roginskiego i Siergieja Deludina - wspomina.

W wydawnictwie podziemnym ukazało się kilka numerów almanachu "Pamięć". Na jednym z nich Roginski sporządził ręczną notatkę: "Memoriał nie zginie!". Roginski, jeden z założycieli Stowarzyszenia Memoriał, był szefem tej organizacji do śmierci w 2017 roku. Zmarł na emigracji z powodu choroby nowotworowej.

Jewhen Zacharow twierdzi, że Memoriał odegrał kluczową rolę w historii Ukrainy, gromadząc dowody świadczące o terrorze, Gułagu (strukturze zarządzającej obozami pracy w ZSRR) i masowych represjach.

- Zbyt dobrze pamiętamy, że droga krewnych represjonowanych Ukraińców do łagrów w Mordowii i Kraju Permskim, gdzie odsiadywali wyroki, wiodła przez moskiewskie mieszkania obrońców praw człowieka. To właśnie Memoriałowi zawdzięczamy to, że znamy nazwiska milionów Ukraińców, niewinnych ofiar stalinowskiego terroru, wiemy także, gdzie znajdują się miejsca ich masowych pochówków - podkreśla.

Memoriał dokumentował zbrodnie stalinowskie także wobec innych narodowości, w tym Polaków. Przy stowarzyszeniu wciąż działa Komisja Polska, zabiegająca między innymi o sądową rehabilitację ofiar zbrodni katyńskiej. Polskim partnerem Memoriału jest Ośrodek KARTA.

Aleksandr Gurjanow, szef sekcji polskiej w Stowarzyszeniu Memoriał, pytany na antenie TVN24 o dalszą pracę, związaną z upamiętnieniem ofiar zbrodni katyńskiej, odpowiedział, że "tak czy inaczej, w tej czy innej formie, będzie ona kontynuowana".

- Wydaliśmy dwie księgi pamięci, poświęcone rozstrzelanym jeńcom z obozu kozielskiego i obozu w Ostaszkowie. W tej chwili pracujemy nad kolejną grupą ofiar zbrodni katyńskiej, upamiętnieniem jeńców z obozu starobielskiego, rozstrzelanych w Charkowie. Praca na pewno będzie kontynuowana - stwierdził Gurjanow, dodając z przekonaniem. - Będziemy szukali możliwości legalnej działalności.   

Głaz naprzeciwko siedziby KGB 

Jedną z pierwszych inicjatyw działaczy Memoriału była budowa pomnika ofiar represji politycznych w ZSRR. Aktywiści w ciągu kilku miesięcy zebrali kilkaset tysięcy głosów poparcia. Pomnikiem był głaz, przywieziony z Wysp Sołowieckich, gdzie powstawały pierwsze łagry dla więźniów politycznych w ZSRR. Monument ustawiono na placu Łubiańskim w Moskwie, naprzeciwko siedziby służb specjalnych (obecnie FSB, wcześniej KGB i NKWD). Pomnik został odsłonięty 30 października 1990 roku, w Dniu Pamięci Ofiar Represji Politycznych.

Od tamtej pory bliscy ofiar represji mieli swoje symboliczne miejsce, gdzie mogli się zbierać, przynosić kwiaty i czcić ich pamięć.

Kilkanaście lat później przy głazie Sołowieckim odbyła się akcja Memoriału "Przywracanie imion". Zgromadzeni w tym miejscu ludzie odczytywali na głos nazwiska osób skazanych na śmierć i rozstrzelanych w Moskwie w latach 1937-1938, w okresie największego nasilenia stalinowskich czystek.

Według ocen Stowarzyszenia Memoriał obecnie ​​około 12 milionów ofiar represji w państwach byłego ZSRR powinno podlegać przepisom ustawy o rehabilitacji, przyjętej na początku lat 90. zeszłego wieku.

Stowarzyszenie uważa, że fundamentalne znaczenie ma ustalenie nazwisk wszystkich represjonowanych. Obecna baza danych Memoriału "Ofiary terroru politycznego w ZSRR" zawiera nazwiska ponad 3 milionów osób. Powstała na podstawie regionalnych ksiąg pamięci, w przygotowaniu których brali udział członkowie lokalnych struktur Memoriału. Była stale uzupełniana.

Kierunek Kaukaz Północny 

Memoriał to nie tylko dokumentowanie represji politycznych w czasach sowieckich. Działające od 1991 roku w strukturach stowarzyszenia Centrum Praw Człowieka gromadziło dowody dotyczące stosowania represji także we współczesnej Rosji. Upubliczniało nazwiska więźniów politycznych, informowało o licznych przypadkach łamania praw człowieka w rosyjskich więzieniach, na Kaukazie Północnym i w innych regionach Rosji, gdzie ciągle wybuchają konflikty na tle etnicznym i religijnym. 

Kaukaz Północny zajmował szczególne miejsce w pracy działaczy Memoriału. Współczesna lista osób represjonowanych w tym regionie liczy ponad tysiąc nazwisk, w tym redaktora dagestańskiej gazety "Czernowik" (Brudnopis) Abdułmumina Hadżijewa. 10 lat temu w stolicy Dagestanu, Machaczkale, został zastrzelony twórca tego dziennika i obrońca praw człowieka Chadżimurad Kamałow. Gazeta poświęca uwagę tematom społecznym. Jej dziennikarze niejednokrotnie stawali przed sądem i padali ofiarą prowokacji.

- Biuro Memoriału w stolicy Inguszetii, Nazraniu, przyjęło tysiące osób, które zwróciły się o pomoc. Poszukiwały jej, ponieważ państwo pozostawiło ich na pastwę losu - mówił Rusłan Mucolgow, szef inguskiego oddziału liberalnej partii Jabłoko. - Przychodziły z różnymi problemami. Porwania, zabójstwa, bezpodstawne postępowania karne i niesprawiedliwe wyroki, tortury i poniżanie zatrzymanych członków rodzin - wyliczał. Jak stwierdził opozycjonista, "zasługi działaczy Memoriału na Kaukazie Północnym są bezcenne".

- Politolodzy w Rosji mówią o słabym podziale władzy w kraju, ale na Kaukazie Północnym ten podział jest nie tylko słaby. On właściwie nie istnieje - ocenia obrońca praw człowieka z Kabardo-Bałkarii Walerij Chatażuchow. W takiej sytuacji praca obrońców praw człowieka jest niezwykle ważna. - Likwidacja struktur Memoriału na Kaukazie Północnym to prawdziwa katastrofa dla tego regionu i jego mieszkańców - zaznacza Chatażuchow.

Biura Memoriału działały w niemal wszystkich regionach Federacji Rosyjskiej. Wyjątek stanowiła Czeczenii, rządzona twardą ręką przez Ramzana Kadyrowa, która stała się "zbyt niebezpieczna" dla obrońców praw człowieka.

Wywieranie presji 

Stosunkowo "spokojnym okresem" w historii Memoriału był początek lat 90., uznawany przez niektórych rosyjskich obrońców praw człowieka za "złoty czas". Dekadę później presja na Memoriał zaczęła rosnąć. W 2007 roku zasłużony działacz Memoriału Oleg Orłow został uprowadzony z hotelu w Inguszetii i pobity.

Dwa lata później zginęła Natalia Estemirowa, dziennikarka i jedna z głównych aktywistek Memoriału na Kaukazie Północnym, członkini rady społecznej przy władzach Czeczenii, która od lat gromadziła dokumentację o łamaniu praw człowieka w tym kraju.

15 lipca 2009 roku Estemirowa wyszła z mieszkania w stolicy Czeczenii, Groznym. Oczekujący w pobliżu bloku nieznani sprawcy wciągnęli ją do samochodu i odjechali. Tego samego dnia ciało aktywistki z ranami postrzałowymi głowy i klatki piersiowej znaleziono na terenie Inguszetii, republiki sąsiadującej z Czeczenią.

- Wiem, kto jest winien zabójstwa Natalii Estemirowej. Wszyscy znamy tego człowieka. To Ramzan Kadyrow - ogłosił po tragedii Oleg Orłow. Po zabójstwie Estemirowej Memoriał zamknął swoje biuro w Groznym. 

Kto zabił Estemirową?
Kto zabił Natalię Estemirową? (materiał archiwalny z 2009 roku)
Źródło: TVN24

Odkrywca uroczyska Sandarmoch 

Presja na Memoriał to także prześladowania Jurija Dmitrijewa. 65-letni historyk i szef oddziału tej organizacji w Karelii został skazany na 13 lat więzienia pod zarzutem "molestowania nieletniej córki i sporządzania materiałów pornograficznych z udziałem osób nieletnich". Podstawą oskarżenia były zdjęcia jego przybranej córki. Prawnicy Dmitrijewa uzasadniali, że ujęcia były częścią prowadzonego przez niego "dziennika zdrowia" dziecka, na wypadek gdyby urzędnicy twierdzili, że dziewczynka, która miała problemy z rozwojem, nie jest odpowiednio pielęgnowana. W przededniu posiedzenia Sądu Najwyższego w Moskwie, który postanowił o likwidacji Memoriału, sąd w Pietrozawodsku w Karelii zaostrzył wyrok wobec Dmitrijewa z 13 do 15 lat więzienia.

Jurij Dmitrijew zajmował się poszukiwaniem miejsc pochówku ofiar represji. Pod koniec lat 90. zeszłego wieku odkrył masowe groby ofiar terroru z lat 1937-1938 na terenie uroczyska Sandarmoch w pobliżu Miedwieżjegorska. Jest autorem wielu publikacji naukowych.

Zdaniem Memoriału, sprawa karna wobec ich działacza została sfingowana z powodów politycznych, na podstawie hańbiących dla reputacji Dmitrijewa artykułów Kodeksu karnego. W obronie Dmitrijewa wypowiedziało się wiele osób publicznych. O jego uwolnienie apelowały służby dyplomatyczne Unii Europejskiej i polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

"Znam tych, którzy stoją u sterów Memoriału i mogę śmiało powiedzieć, że stowarzyszenie będzie działać bez względu na decyzję Sądu Najwyższego. Prawda, pozyskiwana przez ​​Memoriał, jest zbyt pożądana. Nasza praca jest potrzebna, dlatego będziemy ją nadal wykonywać" - napisał Dmitrijew w liście z więzienia, upublicznionym przez aktywistów.

Na liście "zagranicznych agentów"

Kiedy Władimir Putin po raz trzeci zdecydował się zostać prezydentem, walka z Memoriałem i innymi organizacjami praw człowieka w Rosji stała się częścią polityki państwowej. W 2012 roku, mimo protestów opozycji, posłowie Dumy Państwowej (niższej izby parlamentu) poparli projekt ustawy o tak zwanych "zagranicznych agentach". Przepisy dotyczą struktur korzystających z zagranicznego wsparcia finansowego i - zdaniem rosyjskich władz - uczestniczących w życiu politycznym Rosji. W kraju postsowieckim "zagraniczny agent" oznacza przede wszystkim "szpieg". Zdaniem obrońców praw człowieka, biorąc pod uwagę "mentalność rosyjską", innego wyjścia niż wykluczenie "szpiegów" ze społeczności być nie może. Właśnie to mają na celu te niechlubne przepisy.

Memoriał trafił na listę organizacji pełniących funkcję "zagranicznego agenta" w 2016 roku. Prokuratura generalna dowodziła podczas niedawnego procesu, że w około 20 przypadkach na materiałach Memoriału zabrakło zapisu, że organizacja ma status wspomnianego "agenta". To sformułowanie powinno się pojawiać przy każdej publikacji czy wpisie na portalach społecznościowych.

- W ciągu ostatnich dwóch lat Memoriał znajdował się pod coraz większą presją. Chodzi nie tylko o działania prokuratury, zdarzały się także naloty służb specjalnych na naszą siedzibę, sabotowanie śledztw czy odmowy wszczęcia spraw karnych w sprawie takich ataków. Pojawiały się też na nasz temat różne doniesienia, od początku do końca fałszywe, przede wszystkim w federalnych stacjach telewizyjnych. Wokół nas wytworzyła się atmosfera wrogości - opowiadał niezależnym dziennikarzom Oleg Orłow.

Zarzuty prokuratury pod adresem Memoriału dotyczyły także "usprawiedliwiania działań zwolenników organizacji terrorystycznych i ekstremistycznych". Chodzi o obronę działaczy struktur opozycyjnych uznanych za "terrorystyczne czy ekstremistyczne" czy wyznaniowych, takich jak świadkowie Jehowy, którzy zostali wpisani przez stowarzyszenie na listę więźniów politycznych. 

Ściana Boleści Putina 

Oprócz głazu na Łubiance, wzniesionego z inicjatywy Memoriału, w Moskwie pojawił się kolejny pomnik ofiar represji politycznych - oficjalny i współczesny. 30 października 2017 roku Władimir Putin oraz patriarcha Moskwy i całej Rusi Cyryl uroczyście otworzyli Ścianę Boleści na skrzyżowaniu obwodnicy Sadowoje Kolco i alei Akademika Sacharowa. Monumentalna płaskorzeźba przedstawia kilkaset symbolicznych postaci. Putin złożył na pomniku bukiet czerwonych róż. - Represje nie oszczędziły ludzi utalentowanych ani oddanych ojczyźnie. Każdy mógł usłyszeć wymyślone i absurdalne oskarżenia - mówił wówczas rosyjski przywódca.

- Listy więźniów politycznych stały się szczegółem tego krajobrazu, a Ścianę Boleści otworzyła osoba, która tworzy ten krajobraz od 18 lat - skomentowała wtedy to wydarzenie działaczka Memoriału Jelena Żemkowa.

Obrońcy praw człowieka twierdzą, że władze Rosji chcą podporządkować sobie "pamięć historyczną", tak by nie zajmowały się nią żadne niezależne organizacje. Przypominają, że słowa Putina sprzed czterech lat, wypowiedziane przy Ścianie Boleści, brzmią ciągle aktualnie - w Rosji każdy może usłyszeć absurdalne oskarżenie, a sprawa Memoriału jest jednym z wielu dowodów. Utrzymują, że likwidacja Memoriału wpisuje się w oficjalną politykę "spychania w niepamięć zbrodni dokonywanych w czasach ZSRR po to, by historię tamtego okresu przedstawić w jak najlepszym świetle".

Obrońcy w procesie 

Memoriału bronił przed Sądem Najwyższym zespół znanych adwokatów, w tym Gienri Reznik, który zasiada w Radzie do spraw Praw Człowieka przy prezydencie Rosji i Ilja Nowikow, występujący w procesach opozycjonistów. Obaj zadeklarowali, że nie wezmą wynagrodzenia za swoją pracę.

Memoriał jest międzynarodową strukturą, w jego skład wchodzi kilka organizacji, działających między innymi w Niemczech, Francji, Belgii, we Włoszech i na Ukrainie.

W obronie Memoriału wypowiedziało się wielu europejskich polityków i organizacje międzynarodowe. Głos zabrali także Rosjanie, w tym laureaci Pokojowej Nagrody Nobla: Michaił Gorbaczow, były prezydent ZSRR, i Dmitrij Muratow, redaktor naczelny opozycyjnej "Nowej Gaziety". Decyzję prokuratury skrytykowała również Rada do spraw Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka przy prezydencie Rosji. 

"Od prawie dekady władze rosyjskie stosują represyjne prawo dotyczące 'zagranicznych agentów', opracowane po to, by arbitralnie ograniczać przestrzeń dla obywatelskiego aktywizmu i nękać krytyków, w tym organizacje praw człowieka. Inicjatywa likwidacji takiego filaru rosyjskiej obrony praw człowieka, jakim jest Memoriał, to nowy Rubikon w państwowej kampanii przeciwko niezależnym głosom" - głosi wspólne oświadczenie międzynarodowych i rosyjskich organizacji broniących praw człowieka zamieszczone na stronie, gdzie wciąż można podpisać petycję w obronie Memoriału.

- Rosja, walcząc z tak zwanymi zagranicznymi agentami, niszczy wolność badań naukowych, zmusza do zejścia do podziemia i do emigracji ludzi, którzy chcą pomóc swojemu własnemu krajowi zrozumieć i uświadomić tragedie sowieckiej przeszłości. Próbując uciszyć Memoriał, autorytarny reżim Rosji kopie własny grób - uważa Jewhen Zacharow. - A Memoriał, nawet po likwidacji przez władze rosyjskie, będzie nadal istniał. I przeżyje swoich prześladowców - dodaje z przekonaniem nasz rozmówca.

Memoriał zamierza odwołać się od decyzji Sądu Najwyższego, rozważa także zwrócenie się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Czytaj także: