Premium

"Dyktatura? Tak, poproszę!" Czy Europejczykom znudziła się demokracja?

Zdjęcie: Dursun Aydemir/Anadolu Agency/Getty Images

Winston Churchill, premier, który przeprowadził Wielką Brytanię przez wojenną zawieruchę, miał kiedyś stwierdzić z charakterystycznym dla siebie przekąsem, że demokracja jest najgorszym z możliwych ustrojów, ale dotychczas nie wynaleziono lepszego. W Europie coraz odważniej podnoszą głowę ci, którzy z demokracją chcieliby wziąć rozwód, a kolejne raporty organizacji międzynarodowych alarmują o postępującej erozji systemów demokratycznych i dalszym przesuwaniu granic w politycznej rywalizacji. Czy europejska demokracja jest w odwrocie?

Pod koniec czerwca Else-Frenkel-Brunswik-Institut z Lipska opublikował wyniki swoich badań przeprowadzonych na reprezentatywnej grupie mieszkańców wschodnich niemieckich landów. Rezultat sondażu szokował. "Dla interesów narodowych w pewnych okolicznościach dyktatura jest lepszą formą rządów" - z takim sformułowaniem zgodziło się niemal 30 proc. ankietowanych Niemców z dawnej NRD. Postawienie obok siebie słów "Niemcy" i "dyktatura" budzi w Europie wyłącznie złe skojarzenia. I chociaż wydawało się, że największa gospodarka Unii Europejskiej jest wyjątkowo odporna na polityczne radykalizmy właśnie ze względu na swoją historię, to w siłę zaczęła rosnąć AfD - Alternatywa dla Niemiec, skrajnie prawicowa partia gotowa do "skończenia z polityką przepraszania i wstydzenia się przeszłości".

Jednak Niemcy to niejedyny przykład państwa, w którym instytucje demokratyczne zderzają się z narastającą krytyką bądź otwartą próbą podważenia ich legitymacji. Według raportów organizacji Freedom House, monitorującej poziom demokracji i wolności w poszczególnych państwach, sytuacja na Węgrzech, ale także w Serbii czy Turcji, w ostatnich latach znacząco się pogorszyła (Freedom House zwraca uwagę na takie elementy, jak praworządność, proces wyborczy, wolność mediów, transparentność czy pluralizm).

Wybrani demokratycznymi metodami przywódcy zespalają się z państwem i jego instytucjami, a upływające lata sprawiają, że owa unia personalna wydaje się trudna do przerwania. I choć część społeczeństwa nadal sprzeciwia się dominującej roli lokalnego autokraty, to albo jest skazana na porażkę, stając do nierównego boju, w którym partia rządząca kontroluje media i sączy jedyny słuszny przekaz poprzez publiczne urzędy, albo swoją manifestowaną bezsilnością chce wpłynąć na zewnętrznych obserwatorów, do owego (nie)demokratycznego boju nawet nie stając.

Pierwszy przykład doskonale obrazuje wyborcza porażka zjednoczonej węgierskiej opozycji podczas wyborów parlamentarnych w kwietniu ubiegłego roku. Wielonurtowa, eklektyczna koalicja, którą łączył jedynie sprzeciw wobec Viktora Orbana nie zbliżyła się nawet do wyniku Fideszu, a jej wewnętrza niejednorodność dawała darmową amunicję rządowym mediom. Drugi z kolei to umocnienie władzy Aleksandra Vučicia w Serbii w roku 2020, kiedy to opozycja zbojkotowała wybory, tłumacząc, że partia urzędującego prezydenta oplotła wszystkie sfery życia publicznego, tym samym uniemożliwiając sprawiedliwą rywalizację polityczną.

I choć współczesnych autokratów łączy pewna forma nacjonalizmu oraz deklaratywnej walki o pierwszeństwo swojego narodu, to wszyscy oni chętnie ze sobą współpracują, pozując z uśmiechem do zdjęć, zapewniając o współpracy i przedstawiając tych drugich jako przykład skutecznego administrowania państwem.

Proste odpowiedzi na skomplikowane pytania

- Widzimy rozczarowanie części obywateli funkcjonowaniem demokracji w ich państwach, instytucjami i podejmowanymi decyzjami politycznymi - tłumaczy dr hab. Maria Wincławska, profesorka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, badaczka systemów politycznych. - W ostatnich latach obserwujemy w Europie pewne przyzwolenie części obywateli na odwrót od standardów demokratycznych. Towarzyszą temu takie zjawiska jak wzrost populizmu i poparcia społecznego dla partii populistycznych, zarówno z prawej, jak i z lewej strony sceny politycznej - dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się dr Bartosz Rydliński, założyciel Centrum im. Daszyńskiego i wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie:

- W Europie wciąż dominują chadeckie ugrupowania centroprawicowe oraz socjaldemokratyczna centrolewica. Wybory wygrywają raz jedni, raz drudzy, jednak program rządzenia różni się w minimalny sposób. Miejsce przełomowych reform budzących szereg społecznych emocji zastąpiło technokratyczne zarządzanie, przysłowiowa "ciepła woda w kranie". Nie wszystkim obywatelom to odpowiada.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam