Sześć porodów domowych z udziałem jednej położnej bada prokuratura, analizuje konsultant wojewódzki w dziedzinie pielęgniarstwa, sprawdza Izba Pielęgniarek i Położnych najpierw w Gdańsku, potem w Szczecinie. Beata K. miała narazić życie i zdrowie rodzących i ich dzieci. Okręgowy Sąd Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku podjął dziś decyzję o konsekwencjach wobec położnej. Co ją czeka? I czy przyszli rodzice mogą czuć się bezpiecznie?
- Dziecko Lilianny wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej, lekarze przetaczali mu krew. Tak skończył się poród domowy z udziałem położnej Beaty K. O nieprawidłowościach opowiadały tvn24.pl także inne rodziny. Położna miała nadzorować przebieg porodu przez telefon, kazać oddychać rodzącym głośno do słuchawki. Do niektórych miała w ogóle nie dojechać, kobiety urodziły same w domu.
- Prokuratura w Gdańsku bada sześć przypadków narażenia życia i zdrowia rodzących i ich dzieci. Biegli potrzebują roku na analizę dokumentacji medycznej.
- Sprawą zajmował się samorząd zawodowy. Odbyły się dwie kontrole, sprawę badała najpierw Izba Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku, potem w Szczecinie. Wniosków z obu kontroli nie chcą ujawnić z powodu m.in. "braku podstawy prawnej do ujawnienia tych informacji dziennikarzom".
- W czerwcu szpital w Bydgoszczy ratował dziecko kolejnej rodziny. Poród domowy prowadziła Beata K.
- We wtorek 27 sierpnia Okręgowy Sąd Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku zdecydował o konsekwencjach wobec Beaty K. Jakich? Czy nadal może przyjmować porody domowe i prowadzić szkołę rodzenia?
Sprawę położnej Beaty K., która odbiera porody domowe, po raz pierwszy opisaliśmy w grudniu 2022 roku. Pięć rodzin opowiedziało wówczas tvn24.pl o przebiegu porodów w jej asyście. Lista zaniedbań była długa, a matki oskarżały położną o narażenie zdrowia i życia noworodków.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam