Jest większa niż Barcelona i tylko nieco mniejsza niż Paryż. Ale nie ma Zamku Królewskiego ani Wawelu. To miasto zielone za sprawą lasów i płotów. Jego mieszkańcy na pytanie, co ma do zaoferowania turystom, odpowiadają szczerze: nic. Piła wita.
Piłę odwiedzam 25 lat po reformie administracyjnej, która zmieniła liczbę województw z 49 na 16.
1 stycznia 1999 roku w sumie 33 polskie miasta straciły status stolic województw. Wielkopolska Piła była wśród nich.
Ćwierć wieku temu wszystko odbywało się w burzliwej atmosferze. Najpierw przepychanki w Sejmie, bo pierwotnie nowych regionów miało być 12. Taką propozycję złożyła ówczesna koalicja Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności, przyjął ją Sejm, a prezydent Aleksander Kwaśniewski deklarował, że ustawę podpisze.
Piła miała znaleźć się w województwie wielkopolskim, które sięgałoby aż do granicy z Niemcami. To jednak budziło kontrowersje w Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze. Protestowało też m.in. Opole - nie chciało pogodzić się z tym, że nie będzie miastem wojewódzkim.
Gdy ustawa trafiła do Senatu, liderzy partii rządzących postanowili dorzucić kolejne trzy województwa, by załagodzić nieco atmosferę. Do puli doszły więc województwa:
- kujawsko-pomorskie,
- lubuskie,
- opolskie.
Prezydent Kwaśniewski w zaistniałej sytuacji zaproponował kolejne dwa: staropolskie (ostatecznie nazwane świętokrzyskim) i koszalińskie (tego województwa dziś nie ma). Każda ze stron obstawała przy swoim, a do tego nowe ustalenia doprowadziły do kolejnych niesnasek. Bo na przykład Toruń nie chciał być w jednym województwie z Bydgoszczą, a z Gdańskiem.
Wejście reformy w życie od 1 stycznia 1999 roku było zagrożone.
Ostatecznie Sejm i prezydent dogadali się i powstało 16 województw. W Kielcach otwierano szampany, niepocieszone były z kolei władze Koszalina i Torunia, których postulaty przepadły.
Dla Piły zakończył się rozdział, w którym była miastem wojewódzkim. Została nim w 1975 roku, 30 lat po II wojnie światowej, która obróciła miasto w ruinę.
Schneidemühl przeszło do historii
Wcześniej, od I rozbioru Polski w 1772 roku, Piła znajdowała się pod jurysdykcją niemiecką. - Przedwojenne Schneidemühl to było bardzo piękne miasto. Było miastem garnizonowym i de facto miastem granicznym, bo od Powstania Wielkopolskiego granica znajdowała się 7 kilometrów od Piły, w Ujściu - przypomina Krzysztof "Grabaż" Grabowski, wokalista zespołów Strachy na Lachy i Pidżama Porno, z wykształcenia historyk, który wychował się w Pile.
Do międzywojennego Schneidemühl regularnie zaglądał Roman Zaranek, fotograf z oddalonego o 40 kilometrów Budzynia (który do Polski powrócił po Powstaniu Wielkopolskim). - Przyjeżdżał tu po materiały fotograficzne - opowiada Edyta Kin, specjalistka ds. promocji i edukacji Galerii Biura Wystaw Artystycznych Powiatu Pilskiego. - W lutym 1945 roku toczyły się o miasto zaciekłe walki między Rosjanami idącymi na Berlin a broniącymi się Niemcami. Piła była przez tydzień intensywnie bombardowana.
Efekt? W centrum zburzona była ponad 90 procentach, a całe miasto w ponad 70 procentach.
Roman Zaranek po wojnie otrzymał zlecenie wykonania dokumentacji ruin. - Taką dokumentację wysyłało się do stolicy i na jej podstawie otrzymywało się pieniądze na usuwanie gruzów, rozbiórkę zniszczonych i spalonych kamienic oraz na budowę nowych domów - wyjaśnia Kin.
Zaranek w Pile już pozostał i przy obecnej ulicy 11 Listopada założył swój pierwszy zakład fotograficzny. Pasją zaraził całą rodzinę. - Za moich szkolnych czasów chodziliśmy do pana Zaranka zrobić zdjęcia do szkolnej legitymacji, do dokumentów. Pamiętam, że moje zdjęcie do legitymacji jednego razu robiła także pani Zarankowa. Dziś zakład prowadzi syn Romana Zaranka, Andrzej Zaranek, a fotografią zajmuje się także jego wnuk - mówi Kin.
Przez blisko 60 lat Roman Zaranek fotografował Piłę. Chodził zawsze w jasnym garniturze, z nieodłączną parasolką, zawsze uśmiechnięty. "Oglądał zmieniające się miasto, a wszyscy mu się kłaniali, uśmiechali się do niego, zagadywali" - tak wspominała pana Romana Zaranka Maria Bochan, prezeska Towarzystwa Miłośników Miasta Piły, w swoich publikacjach.
Zdjęcia Romana Zaranka i jego syna Andrzeja pokazujące Piłę między 1946 a 1989 rokiem można oglądać do 6 stycznia w Galerii BWA.
Po wojnie Roman Zaranek był jednym z 10 tysięcy nowych mieszkańców miasta. - W 1945 roku Piła była miastem twierdzą. Wojskowe władze niemieckie wysiedliły niemiecką ludność cywilną z wyjątkiem minimum koniecznego do funkcjonowania miasta - mówi Marek Kulec, autor serii książek o pilanach.
Ci, którzy nie polegli w walkach, uciekli z miasta, gdy przejmowali je Rosjanie. - W efekcie po II wojnie światowej w mieście pozostała garstka rdzennych mieszkańców przedwojennej Piły. W 1946 roku był pierwszy spis powszechny. Połowa mieszkańców to byli kresowianie. Najstarsi pilanie są właśnie z okresu powojennego - tłumaczy Kulec.
Na panoramicznym zdjęciu Romana Zaranka oglądam Piłę z 1946 roku. Budynki mają zniszczone dachy, wypalone okna, ale ściany są zachowane. - Ciekawe, prawda? - wtrąca Edyta Kin. We wszystkich historycznych przekazach podawano, że Piła była doszczętnie zniszczona. - Starsi mieszkańcy, którzy oglądają to zdjęcie, podobnie jak pan, zwracają uwagę, że miasto nie jest aż tak zniszczone. Wiele tych budynków można było odbudować - mówi.
Zabrakło jednak determinacji i środków. A że inne miasta, na czele ze stolicą, potrzebowały cegieł do odbudowy, to pozyskiwano je z rozbiórki budynków poniemieckiego miasta. - Postanowiono zrobić tu całkowicie nowe miasto. Miało to swoje uzasadnienie, bo autochtonów było bardzo mało - podkreśla "Grabaż".
Pilskie przyspieszenie
Budowa nowej Piły przez pierwsze 30 lat toczyła się mozolnie. - Wtedy Piła była szaroburym, nieciekawym miastem - wspomina Mirosława Rutkowska-Krupka, prezydent Piły w latach 1994-1998. Wszystko przyspieszyło w 1975 roku, gdy wprowadzono nowy podział administracyjny i Piła została jednym z 49 miast wojewódzkich.
Krzysztof Grabowski miał wówczas 10 lat. - Do Piły trafiło wtedy dwóch, jak później się okazało, ważnych ludzi "przywiezionych w teczce": Alfred Kowalski, który został pierwszym sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Pile, i wojewoda Andrzej Śliwiński. To były czasy końca gierkowskiej prosperity, bo przecież już w 1976 roku podniesiono ceny żywności, wprowadzono reglamentację cukru i wybuchły w kraju strajki - przypomina.
Okres rządów wojewody Śliwińskiego nazywany jest "pilskim przyspieszeniem". Wtedy żartowano, że w Polsce jest 48 województw i Księstwo Pilskie - na razie bez dostępu do morza.
To, jak wszystko wtedy nabrało prędkości, najlepiej pokazuje przebudowa wiaduktu nad torami kolejowymi wraz z budową dzisiejszej alei Piastów. Inwestycję, która ruszyła w listopadzie 1974 roku, zaplanowano na 32 miesiące. Gdy Piła została miastem wojewódzkim, wielkopolscy drogowcy przyjęli zobowiązanie skrócenia prac do… 12 miesięcy. Zadanie wykonali w terminie.
Piła zaczynała nabierać wielkomiejskiego charakteru. Plany były ambitne. Pod koniec 1975 roku miasto zamieszkiwało 49 tysięcy osób. Liczba mieszkańców zaczęła rosnąć lawinowo. Do końca 1976 roku oddano tysiąc mieszkań, a rok później ruszyła budowa osiedla Górnego, na którym zamieszkało 13 tysięcy osób. Do 1990 roku w Pile miało żyć 120-150 tysięcy osób.
Wszystko budowano już pod potrzeby ponad 100-tysięcznego miasta. - Powstały świetne dwupasmowe wylotówki praktycznie w każdym kierunku: na Koszalin, Gorzów, Poznań, powstało dużo nowych wieżowców - wymienia "Grabaż".
Do tego stadion, pływalnia, szpital wojewódzki, specjalistyczna przychodnia…
Plany zakładały, że Piła stanie się ważnym ośrodkiem przemysłu chemicznego. Wszystko za sprawą planowanego Zakładu Włókien Sztucznych Chemitex, w którym zatrudnienie miało znaleźć 10 tysięcy osób.
Piła była już potentatem oświetleniowym. W mieście od 1958 roku działała fabryka żarówek. - Mój tato pracował długi czas w "żarówkach", był tam głównym konstruktorem. Jako dziecko rokrocznie udawałem się na Gwiazdkę. Grał zespół zakładowy, czekały na nas skrzynki z oranżadą. Piliśmy je w jakichś kosmicznych ilościach, po dziesięć butelek na łeb. A z dzieciakami z załogi jeździłem na kolonie i zimowiska - wspomina "Grabaż".
Zakłady działają do dzisiaj i są największym pracodawcą w mieście. Ale - jak przekonują mieszkańcy - gdyby je zamknięto, to nie byłoby tak, że Piła gasiłaby już światło.
W Pile święta jest rodzina i święte są żarówki"Piła tango", Strachy na Lachy
Piła stała wtedy żarówkami, koleją - za sprawą prężnie działających Zakładów Naprawy Taboru Kolejowego - i wojskiem. Stacjonowały tu zarówno jednostki terytorialne, jak i lotnicze, działała Wyższa Oficerska Szkoła Samochodowa. - Jednostek wojskowych w Pile było wiele. Legenda głosiła, że tu było składowane paliwo dla całego Układu Warszawskiego - śmieje się "Grabaż".
Miasto zielone
Mirosława Rutkowska-Krupka właśnie w 1975 roku zamieszkała w Pile. - Tworzyło się województwo pilskie i wojewoda Andrzej Śliwiński jeździł po urzędach w terenie, dobierając sobie kadrę. Mój mąż dostał wtedy tutaj pracę - wspomina.
Śliwiński dokonał dużych zmian w mieście. - Na terenach bagiennych powstał Zalew Koszycki, a dzięki nawiezieniu wielu ton ziemi i piasku na wyspę w rozwidleniu rzeki Gwda powstało piękne miejsce spotkań i wypoczynku z rosarium, fontanną, ścieżkami - mówi Rutkowska-Krupka.
Wcześniej były to bagna i nikt się tam nie zapuszczał.
Tuż obok wyspy stoi pierwszy pilski wieżowiec. Gdy przyszła prezydent wprowadzała się do miasta, na jego dachu montowano neon z zielonym napisem "Piła wita" i skaczącym jeleniem. Zaprojektował go artysta plastyk Eugeniusz Repczyński. W tym budynku mieszkał jego kolega Eugeniusz Ćwirlej (tu też wychował się jego syn Ryszard, autor serii kryminałów, w których - nie bez powodu - część akcji rozgrywa się w Pile).
Repczyński i Ćwirlej byli pierwszymi artystami w Pile, do której wprowadzili się w 1965 roku. Obaj dostawali sporo zleceń od miasta. Repczyński - oprócz neonu - stworzył m.in. płaskorzeźbę na Zespole Szkół Muzycznych im. Chopina. Wspólnie odpowiadali za mozaikę na Domu Handlowym "Merkury".
Dwóch artystów w mieście wojewódzkim to było jednak za mało. Władze zdecydowały się ściągnąć kolejnych z najlepszych uczelni w Polsce. - Stworzono im świetne warunki: niektórzy z rozrzewnieniem wspominają te czasy, na przykład fakt, że w krótkim czasie otrzymywali mieszkanie czy pracownię - mówi Kin.
Te ostatnie powstały w nadbudówce na dachu wieżowca, pełniącej jednocześnie konstrukcję pod neon "Piła wita". Jedno z pomieszczeń otrzymał Eugeniusz Ćwirlej. - Miał tam swoją pracownię między innymi Edward Kreft - po Ćwirleju, a także Andrzej Tomaszewski. Było to miejsce wręcz owiane legendą i przeróżnymi opowieściami - jeden z punktów w mieście, gdzie artyści się spotykali - opowiada Kin.
Zabiegów plastycznych było więcej. Nowe bloki otrzymały pastelowe barwy. Ale kolory zmieniały nie tylko one. - Stare domy zyskały nowe elewacje, a wszystkie płoty kazano pomalować na zielono. Sam malowałem płot w naszym rodzinnym domu. Do teraz jest zielony, podobnie jak inne dookoła - opowiada "Grabaż".
W czasach gdy nad Piłą jeszcze latały samoloty, Wojewoda Śliwiński kazał pomalować płoty. Potem wszystkie płoty w Pile miały kolor zieleni. Rogaczem na wieżowcu Piła witała jeleni."Piła tango", Strachy na Lachy
Miasto promowało się wtedy hasłem "Piła miastem zieleni". - Ale tak naprawdę stała się miastem kolorowym. Za tym wszystkim stoi Śliwiński - mówi Kin.
Postać wojewody nie jest krystaliczna. - To, co najbardziej oburzyło wtedy pilan, to wyburzenie kościoła Świętych Janów. Jego ruiny przetrwały do 1975 roku. Był to jedyny rdzennie polski zabytek, jaki mieliśmy w Pile. Ten budynek był ostoją polskości w mieście, właśnie tam księża nauczali nie tylko religii, ale też literatury czy historii - wspomina Kin.
Kiedy Piła została miastem wojewódzkim, zdecydowano o wysadzeniu w powietrze ruin świątyni.
- Pod naciskiem władz doszło do podpisania umowy z Kościołem, który przekazał ten teren miastu w zamian za teren pod kościół na osiedlu Górnym. Władze tłumaczyły, że niby nie da się Świętych Janów odbudować, że wojewódzkiej Pile potrzebny jest reprezentacyjny budynek w centrum i tym podobne. I postawiono hotel Rodło, a dzisiaj Gromada, który oczywiście mógł stanąć kawałek dalej… Do dziś plac Zwycięstwa przed hotelem jest pusty - opowiada Kin.
Po pięciu latach wojewoda Śliwiński stracił stanowisko. Oficjalnie powodem były oskarżenia o kłusownictwo.
W czasie jego rządów liczba mieszkańców Piły zwiększyła się o połowę.
Nowe rozdanie
Wraz z końcem ery Gierka minęły się czasy prosperity nie tylko dla Piły. W 1989 roku upadł PRL, a dziesięć lat później do historii przeszło 49 województw. Od 1 stycznia 1999 roku Piła jest już tylko miastem powiatowym.
Jak sobie radzi w nowej roli? - Nie ukrywajmy, każde miasto by taką zmianę odczuło. Wcześniej ludzie, przyjeżdżając załatwić jakieś sprawy w urzędach, wydawali tu od razu pieniądze, robili zakupy. Nagle ich zabrakło - podkreśla Paweł Dahlke, wiceprezydent Piły w latach 2003-2010.
Dla miasta to był spory cios, a wkrótce otrzymało drugi: zapadła decyzja o wyprowadzeniu wojska z Piły. - Kolejna bardzo duża grupa osób z rodzinami, która wydawała tu pieniądze, i to niemałe, opuściła miasto - zaznacza Dahlke.
- Po 1999 roku Piła była miastem ogromnych zmian. Zlikwidowano województwo pilskie, a wraz z tym wiele firm wojewódzkich, wylokowano szkołę, znikały z Piły firmy kolejowe i podmioty pracujące na rzecz wojska - a było ich około sześciuset. Z miasta wyjechało około 2 tysięcy osób, często z rodzinami - wymienia Mirosława Rutkowska-Krupka.
Trzeba było znaleźć nowy pomysł na miasto. - Gdy zostawałem wiceprezydentem, miałem dwa marzenia. Pierwsze o lotnisku w Pile, jako takim otwarciu na świat. Z różnych powodów to się nie udało. Co prawda mamy lądowisko, ale nie w takiej formie, jak to sobie wyobrażałem - mówi Dahlke.
Drugim jego marzeniem było przyciągnięcie młodych ludzi do Piły. - I tych jest coraz więcej, głównie uczelnia jest elementem przyciągającym i miastotwórczym - zaznacza Dahlke.
Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa, dzisiaj Akademia Nauk Stosowanych im. Stanisława Staszica, powstała w 2000 roku. Zajęła dawne budynki wojskowe. Dzisiaj oferuje studia na 12 kierunkach i 27 specjalnościach. Dahlke jest jej prorektorem ds. jakości kształcenia i studentów.
Prognozy dotyczące rozwoju miasta z połowy lat siedemdziesiątych się nie sprawdziły. Piła nie przekroczyła 100 tysięcy mieszkańców. Liczy ich dziś nieco ponad 70 tysięcy.
Z czego jest znana? Poza żarówkami w Polsce kojarzymy ją głównie za sprawą piosenek "Piła tango" Strachów na Lachy i "Piłem w Spale, spałem w Pile" Artura Andrusa, który w wywiadach przyznawał, że tak naprawdę wcale w Pile nie spał.
A miałby gdzie. Na bazę noclegową miasto nie można narzekać. Funkcjonuje dawny hotel Rodło, choć już pod inną nazwą, jest też drugi hotel, do tego sporo miejsc noclegowych nad jeziorami, w parku, w zajazdach.
Tyle że turystyka w mieście... leży. - Moim zdaniem walory Piły i okolic nie są w pełni wykorzystane. Warto, by się w tym kierunku rozwijała - przekonuje Mirosława Rutkowska-Krupka.
Trudno poznać te walory, bo w mieście nie znajdziemy punktu informacji turystycznej. Nawet przygotowując się samemu do zwiedzania, nie jest łatwo, bo aktualnego przewodnika po mieście w zasadzie się nie kupi.
W 2016 roku Filip Springer pisał w swojej książce "Miasto archipelag", że ostatni wydano jeszcze w PRL, w 1988 roku. To już nieaktualne. W 2021 roku Nadnotecki Uniwersytet Trzeciego Wieku w Pile przy wsparciu gminy wydał "Pilan osobisty przewodnik po mieście i okolicach". Tyle że nie ma go w sprzedaży. Wydawnictwo rozdawano mieszkańcom.
Z autorami tego przewodnika spotykam się w Akademii Nauk Stosowanych.
Jan Balcerzak z pilskiego PTTK znany jest w mieście jako organizator wakacyjnych "Sobót na dwóch kółkach", które odbywają się od 2002 roku. W przewodniku opisał, co warto zobaczyć z perspektywy roweru. Ale zdarza mu się też oprowadzać po mieście wycieczki. - Zaczynam zawsze od słów: "Cieszę się że znaleźliście państwo czas i przyjechaliście do Piły, ale muszę was uprzedzić: tu nie ma nic ciekawego do oglądania". Po czym oczywiście opowiadam, bo jestem starą gadułą. Oprowadzanie po Pile jest opowieścią o tym, czego nie ma, a co było i ewentualnie gdzie coś zostało - przyznaje Balcerzak.
- Nie ma co ukrywać, Piła nie ma Wawelu, nie ma Zamku Królewskiego - mówi Marek Kulec, redaktor przewodnika.
- Nie ma nawet rynku - wtrącam.
- Ależ mamy! Taki z warzywami i owocami - śmieje się Izabela Toboła, redaktorka przewodnika i prezes Nadnoteckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Pile.
Moi rozmówcy mają problem ze wskazaniem aktualnego "serca miasta". Wymieniają place: Zwycięstwa, Staszica, Konstytucji 3 Maja i ulicę Śródmiejską.
- To jest pewien problem tego miasta… Nie mamy starówki, która z zasady staje się sercem miast - mówi Edyta Kin i żartobliwie wskazuje Galerię Vivo. To centrum handlowe, które znajduje się przy dworcu i wita mieszkańców wychodzących z tunelu prowadzącego z dworca PKP.
Sam dworzec, wyremontowany w 2015 roku, może robić wrażenie.
Ale dalej turysta mija stary dworzec autobusowy, przypominający raczej wielki plac manewrowy dla pekaesów, przed którym stoją chaotycznie zaparkowane auta.
I dochodzi do placu Staszica. To chyba jedyne miejsce, gdzie można poczuć charakter przedwojennego miasta. Wokół placu, wyłożonego płytami chodnikowymi, z trzech stron zachowały się poniemieckie budynki. Najbardziej imponujący gmach - Szkoły Policji w Pile - wybudowano jako siedzibę władz stolicy prowincji Marchia Graniczna Poznań - Prusy Zachodnie.
Obok stoi urząd miasta (budynek byłego Konsystorza Ewangelickiego i Urzędu Finansowego), a po przeciwnej stronie Regionalne Centrum Kultury, służące od początku jako dom kultury. Zabudowę zamyka... blok, który pasuje tu jak kwiatek do kożucha. PRL-owska zabudowa mieszkaniowa to właśnie najbardziej charakterystyczny element krajobrazu Piły.
Ulicą 14 Lutego dochodzimy do placu Konstytucji 3 Maja.
Gdy siądziemy na ławeczce obok postaci Stanisława Staszica, przed naszymi oczami ukazują się pomnik Rodła z jeleniem i napisem "Byliśmy, jesteśmy, będziemy", za nim fontanna i cztery 11-piętrowe wieżowce. To właśnie to miejsce jako "serce Piły" wskazuje jedna z autorek przewodnika - Ewa Pierzgalska.
Dalej ulicą 1 Maja, mijając "Merkurego" z mozaiką dwóch Eugeniuszy, dochodzi się na ulicę Śródmiejską. Na miejscu spalonych w lutym 1945 r. kamienic wybudowano tu bloki, w których na parterze powstawały sklepy, kawiarnie i restauracje.
Gdy Rutkowska-Krupka rządziła miastem, chciała, by ulica stała się tętniącym życiem deptakiem prowadzącym na plac Zwycięstwa. - Modernizowałam tę ulicę z myślą, że będzie dobrą wizytówką miasta i będzie przyjazna dla mieszkańców. Wszystko miała kończyć przeszklona bryła mediateki, która na placu Zwycięstwa miała stanowić przeciwwagę dla betonowej bryły hotelu - mówi Rutkowska-Krupka.
Mediateka nigdy nie powstała. A na ulicy Śródmiejskiej znalazły się m.in. mało prestiżowe sklepy z używaną odzieżą. - Kiedyś dużo się na deptaku działo, ale jak otwarto w mieście galerie handlowe, to miejsce podupadło - przyznaje Edyta Kin.
Sam plac Zwycięstwa od lat siedemdziesiątych niewiele się zmienił - to zielony kwartał otoczony z trzech stron blokami i wieżowcem z neonem "Piła wita", a z czwartej zamknięty gigantycznym 16-piętrowym hotelem z wielkiej płyty i pomnikiem Stanisława Staszica.
Ktoś, kto nie jest z Piły, może tu odnieść wrażenie, że ma do czynienia wręcz z "kultem jednostki". Staszic przewija się wszędzie: w nazwie placu, patrzy z cokołu na placu Zwycięstwa, siedzi na ławeczce na placu Konstytucji 3 Maja, w domu, w którym mieszkał, ma muzeum, jego popiersie jest w parku Miejskim, jest patronem szpitala, szkoły podstawowej, zespołu szkół, uczelni. Jakby tego było mało, Piła jako miasto promuje się jako Gród Staszica.
- Wynika to z pewnością z faktu, że Piła nie miała drugiego tak słynnego ambasadora, którego nazwisko zna każdy Polak, o którym dzieci uczą się w szkole… W Pile urodziło się jeszcze wielu wybitnych naukowców, na przykład Antoni Kiszewski, Arnold Drygas, Pantaleon Szuman i można by jeszcze kilka takich osobistości wymienić, ale to Staszica zna każdy... My, pilanie, natomiast, znamy go chyba nieco lepiej niż reszta Polski! - wiemy, że to był bardzo wykształcony człowiek, ale wcale nie taki "zwykły" ksiądz. Był ciekawy świata, był badaczem - geologiem, kochał góry, był artystą, pisarzem. Miał dystans do swojego zawodu… Rzadko nawet chodził w sutannie i nie sprawował tak naprawdę kapłańskiej posługi - wylicza Kin. - On nie był taki "sztywny", jak może niektórym się wydawać, jak się go często przedstawia. Stąd my go naprawdę lubimy - tłumaczy.
Życie popołudniowo-wieczorne w Pile? Ono także nie koncentruje się w jednym miejscu. Latem mieszkańcy chętnie spędzają czas w Parku na Wyspie. Przez cały rok sporo dzieje się na Stadionie Powiatowym przy Okrzei. - Odbywa się dużo koncertów gwiazd, działa tam też lodowisko i teraz zimą to tu skupia się życie pilan - mówi Kin.
- Natomiast jeśli chodzi o wnętrza, to wiele wydarzeń od czasu rewitalizacji budynku dawnego kina Iskra przy ulicy Kilińskiego przeniosło się właśnie tam - wskazuje Kin.
Teraz to Centrum Integracji Iskra. - To przepiękny, zabytkowy budynek, stuletni, który ocalał z wojennej pożogi. Starostwo Powiatowe przeprowadziło jego generalny remont i obiekt został ponowie otwarty dla mieszkańców w 2021 roku - mówi Kin. Odbywają się tam koncerty, uroczystości, spektakle, seanse filmowe.
W Pile działają także Regionalne Centrum Kultury, Galeria BWA, Yogi Bar Piła - miejsce koncertowe na mapie miasta, galeria w Muzeum Staszica, Muzeum Okręgowe.
"U Budzików Pod Tytułem chleją nawet z gór szkieły" - śpiewały Strachy na Lachy. Ale legendarnej knajpy, do której zaglądali miłośnicy alternatywnej muzyki i adepci ze Szkoły Policji, już nie ma. Zamknięto ją w lipcu 2018 roku.
- To tam byłem po raz ostatni w knajpie - przyznaje "Grabaż". - Budziki to bracia, którzy od 25 lat są naszymi kierowcami i wożą nas na koncerty - dodaje.
Jedną z atrakcji miasta było Pilskie Muzeum Wojskowe na lotnisku, w którym prezentowane są m.in. samochody ciężarowe, transportery opancerzone, wozy zabezpieczenia technicznego i czołgi, tworzące "kolekcję obrazującą różnorodność typów i wersji pojazdów używanych do szkolenia Żołnierzy Specjalistów Służby Czołgowo-Samochodowej w Wojsku Polskim".
Ale i tam dostęp jest obecnie ograniczony, bo placówka zmienia lokalizację. "Od dnia 11.11.2023 odwiedziny jedynie po wcześniejszym uzgodnieniu terminu" - czytamy na stronie muzeum.
W części obiektów po dawnej Wyższej Oficerskiej Szkole Samochodowej działają warsztaty samochodowe. Przed jednym z nich do dzisiaj można znaleźć ostatnie włazy studzienek z napisem "Schneidemühl".
Gdy Piła stawała się miastem wojewódzkim, wydano polecenie, by te ślady niemieckiego miasta zniknęły. Na ulice wyjechały ciężarówki z ekipami ze sprężarkami i szlifierkami, które miały wygładzić te napisy.
Do historii przeszły też dawne zapachy Piły.
Nic nie szkodzi, że z wieczora miasto dławi się w fetorach. Ważne, że jest żużel i kiełbasy senatora"Piła tango", Strachy na Lachy
- W Pile po prostu nie dało się oddychać. Mieliśmy zakłady przetwórstwa ziemniaczanego, z których j**ało. Okna musiały być pozamykane. Później Henryk Stokłosa stworzył swoje zakłady utylizacji zwierząt i stamtąd pochodził wprost niewyobrażalny fetor. Zniknęły one po latach procesów wytaczanych senatorowi o zatruwanie środowiska naturalnego. Teraz, jak jestem w Pile i czasami zostaję na noc, nie czuję tego smrodu - mówi "Grabaż".
O dawnej potędze żużlowej też już mało kto pamięta. - W latach dziewięćdziesiątych Piła stała się żużlową potęgą, świadczą o tym chociażby tytuły drużynowego mistrza Polski. To był flagowy sport w mieście. Ludzie zawsze byli zakochani w tej dyscyplinie. W trakcie sezonu w weekendy całe miasto słuchało tego ryku motorów - opowiada "Grabaż".
Teraz klub, borykający się z poważnymi problemami, zajął szóste miejsce w siedmiozespołowej 2. lidze żużlowej.
Podupadła też żeńska siatkówka. Nafta Piła, która na przełomie XX i XXI wieku była jedną z najlepszych ekip w kraju, dzisiaj gra na zapleczu elity.
Z piłką nożną nie jest lepiej. Przez lata miasto nie miało żadnego zespołu seniorów. Od 2016 roku to się zmieniło za sprawą Klubu Piłkarskiego Piła. Ten jednak dopiero w tym roku awansował z okręgówki do V ligi. Pewnie stąd (i z kolejarskich tradycji miasta) wynika fakt, że w Pile kibicuje się Lechowi Poznań.
Znam jednak takie miejsca, gdzie jest lepiej chodzić z nożem Całe Górne i Podlasie wszyscy są za Kolejorzem"Piła tango", Strachy na Lachy
Ale choć Piła to piłkarska pustynia, to może szczycić się tym, że grał tu sam Zinedine Zidane. I to nie tylko grał, ale nawet strzelił bramkę! Było to w 1991 roku podczas spotkania towarzyskiego reprezentacji olimpijskiej prowadzonej przez Janusza Wójcika z młodzieżówką Francji. Nikt wtedy nie przypuszczał, że nieznany piłkarz AS Cannes będzie kiedyś najlepszym piłkarzem globu.
Jak widać, Piła turystów nie przyciąga. Ale sami mieszkańcy na miasto nie narzekają.
Podobnie jak była prezydent, która - jak przyznaje - patrzy zawsze na Piłę oczami dawnego gospodarza. - W Pile mieszka się dobrze. To bardzo przyjazne miasto. Powietrze jest czyste, dużo zieleni, piękne okolice, dostęp do kultury, miejsc uprawiania sportu - przekonuje Rutkowska-Krupka. Właśnie tereny zielone wskazuje jako ogromny walor Piły.
- Ponad połowa Piły to tereny zielone. Miasto ma duży obszar, bo 102,7 kilometrów kwadratowych, podobnej wielkości jest Białystok - podkreśla Dahlke.
- Ale też Barcelona i Paryż - wtrąca Izabela Toboła.
- Z pracy - gdziekolwiek by nie była - wraca się w 10 minut do domu. Jak utworzy się korek na 7-8 minut, to robimy zdjęcia i wrzucamy na Facebooka - śmieje się Dahlke.
- To jest takie miasto kompaktowe, nie ma tu takich tłumów, jak w największych miastach, a jest tu wszystko, co potrzebne nam do całkiem przyjemnego życia. Piła ma też dobrą lokalizację, dogodne położenie komunikacyjne. Wszędzie mamy blisko - możemy szybko dojechać do Gdańska, mamy bezpośrednie połączenia do Bydgoszczy, Poznania, Torunia, Kołobrzegu, Szczecina. Nawet do Wrocławia i Szklarskiej Poręby nie jest tak daleko - mówi Kin.
- Piła ma świetną lokalizację, na styku czterech regionów. Zdecydowanie największy problem dla miasta to brak dróg ekspresowych - przyznaje Rutkowska-Krupka.
Zgadza się z tym były wiceprezydent Piły. - Jesteśmy drogową pustą plamą. Są tu dwie drogi krajowe: "dziesiątka" i "jedenastka", ale nie zamieniono ich w ekspresówki - mówi Dahlke.
Jego zdaniem to kwestia tego, że Piła nie miała szczęścia do wpływowych parlamentarzystów. - O tych drogach znajomy profesor ułożył nawet fraszkę: "Od Obornik po Jastrowie widać polityków pustosłowie" - śmieje się.
Teraz to może się zmieni, bo rządzący miastem w latach 2010-2023 Piotr Głowski dostał się do Sejmu. Samo miasto zostało dlatego bez gospodarza - rządzi nim komisarz.
Głosy mieszkańców
Ostatni przewodnik po Pile stworzyli mieszkańcy. I z myślą o innych mieszkańcach.
- Jak się spotykaliśmy przy różnych okazjach, to często rozmowy zaczynały się od: "a czy byłeś w…?", "czy widziałeś…?". Jako że każdy z nas dysponuje jakąś unikalną wiedzą wynikającą z zainteresowań, doświadczeń, przeżyć, to pomyśleliśmy, że trzeba to wykorzystać. Fotograf opowiada o Pile przez obiektyw, rowerzysta o Pile na dwóch kółkach, historyk o Pile w ciekawostkach. Mamy nawet trasę kajakową prowadzącą pod czternastoma mostami i przepustami oraz jedną rurą - mówi Marek Kulec, który wcześniej był autorem cyklu "Pilanie".
W serii wyszło dziewięć książek, w których mieszkańcy podzielili się swoimi wspomnieniami o mieście. - Zaczęliśmy od formuły konkursu. Chodziło o to, żeby młodzi ludzie napisali coś o swoim mieście. Potem opowieść o Pile rozpisaliśmy na głosy jej mieszkańców urodzonych w poszczególnych dekadach, zaczynając od tych urodzonych w latach trzydziestych - opowiada.
- Praprzyczyną powstania przewodnika było właśnie wyczerpanie się formuły "Pilan" - tłumaczy dr Emilia Lewicka z Akademii Nauk Stosowanych. - Najmłodsi autorzy przewodnika są uczniami szkoły podstawowej, najstarsi są w dziewiątej dekadzie życia - dodaje.
"Grabaż" nie mieszka w Pile już od 40 lat. Ale wciąż do niej wraca, bo tutaj, w piwnicach dawnej siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR, mieści się siedziba Pidżamy Porno i Strachów na Lachy. - Mamy tu swój magazyn sprzętu, salę prób, obok studio, w którym nagrywamy płyty - opowiada muzyk.
Mirosława Rutkowska-Krupka od 2014 roku reprezentuje północną Wielkopolskę i Piłę w Sejmiku Województwa Wielkopolskiego.
- Od reformy administracyjnej minęło już tyle lat, że tak naprawdę zdążyliśmy zapomnieć, że byliśmy miastem wojewódzkim. Natomiast nie mamy kompleksu prowincji: Piła jest naturalną i dumną stolicą regionu - podsumowuje były wiceprezydent miasta Paweł Dahlke.
kujawsko-pomorskie,
lubuskie,
opolskie.
Autorka/Autor: Filip Czekała
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Filip Czekała / TVN24