Palantir, amerykańska korporacja zajmująca się analizą danych dla wojska i wywiadu, dostarcza oprogramowanie polskiej administracji. Na razie robi to za darmo. Do tej pory wiadomo było o jej współpracy z kancelarią premiera. Ale, jak wynika z ustaleń tvn24.pl, podmiotów korzystających z technologii Palantira jest więcej.
Palantir to w języku elfów "widzący daleko" albo "widzący kamień". Nazwa firmy pochodzi z książek J.R.R. Tolkiena - od czarnej kryształowej kuli, przez którą można oglądać dowolne miejsce na świecie, zaglądać w przeszłość i przyszłość. Tym, we współczesnym wydaniu, zajmuje się cyfrowa korporacja: analizą predykcyjną danych, produkcją oprogramowania do inwigilacji oraz - od niedawna - technologiami satelitarnymi. Jej algorytmy przetwarzają dane na orbicie okołoziemskiej tak, żeby jak najszybciej dostarczać z kosmosu obrazy w wysokiej rozdzielczości.
Od prawie dwóch dekad Palantir realizuje kontrakty m.in. dla wojska i agencji wywiadu, takich jak CIA czy NSA. Swoje usługi świadczy też walczącej Ukrainie.
Teraz firma szuka dla siebie miejsca w Polsce. I już, jak twierdzi, dostarcza trzem ministerstwom (w rzeczywistości chodzi o dwa ministerstwa oraz kancelarię premiera) oprogramowanie, które "wspiera instytucje i organizacje pomagające uchodźcom z Ukrainy".
Praca w Polsce
W lipcu kancelaria premiera wspólnie z Operatorem Chmury Krajowej i Palantirem uruchomiła serwis pracawpolsce.gov.pl, który pomaga znaleźć zatrudnienie uchodźcom w naszym kraju. Portal, jak pisał sekretarz stanu ds. cyfryzacji w KPRM Janusz Cieszyński, wykorzystuje "algorytm matchmakingowy, który łączy pracowników z pracodawcami". Angielskie słowo "match" oznacza właśnie "łączyć".
Funkcję tę zapewnia oprogramowanie Foundry Palantira do analizy danych. Kancelaria premiera w październiku chwaliła się, że na portalu jest już ponad 250 tys. ofert pracy. Cieszyński stwierdził też, że rząd nie wyklucza wprowadzenia "identycznego rozwiązania dla obywateli Polski".
- Palantir jest światowym liderem w silnikach matchujących i nieodpłatnie udostępnił nam swoją technologię. Mogliśmy sprawdzić, jak ona działa i rezultaty były obiecujące. Widzieliśmy, że to rzeczywiście sprawnie łączy pracowników z pracodawcami - mówi tvn24.pl minister Cieszyński.
Serwis pracawpolsce.gov nie cieszy się jednak zawrotną popularnością wśród uchodźców: na dzień 20 października 2022 r. miał tylko 2,8 tys. aktywnych użytkowników.
Zapytaliśmy ministra Cieszyńskiego, czy Palantir w ten sposób - darmowymi partnerstwami z organami władzy - nie buduje sobie dobrych kontaktów z polską administracją z nadzieją na przyszłe kontrakty.
- To niesprawiedliwa ocena, dlatego że Palantir współpracował z nami w ramach wsparcia obywateli Ukrainy. Prezes Palantira był w Ukrainie i to raczej CSR-owe działania [ang. Corporate Social Responsibility, czyli z obszaru społecznej odpowiedzialności biznesu - red.]. Równie dobrze można powiedzieć, że dowolna inna firma, która pomogła Ukrainie, chce sobie utorować drogę do zamówień publicznych. Byłaby to chyba daleko idąca interpretacja? - komentuje Cieszyński.
Palantir? "Podmiot nie figuruje"
O współpracy z kancelarią premiera wiadomo od pół roku. Ale podmiotów, którym Palantir przekazał swoje oprogramowanie, jest więcej. Jak poinformowała nas firma, udostępnia też swoją technologię Ministerstwu Rodziny i Polityki Społecznej.
- Ministerstwo wykorzystuje nasze oprogramowanie do funkcjonowania systemu, który po wojnie pomoże członkom rodziny lub instytucjom w odnalezieniu dzieci ewakuowanych do Polski. Narzędzie pomaga również ministerstwu w podejmowaniu najlepszych dla dzieci decyzji, dotyczących ich lokalizacji w Polsce, biorąc pod uwagę takie czynniki, jak zdrowie, więzi rodzinne i relacje społeczne - mówi tvn24.pl rzeczniczka firmy.
Zapytaliśmy ministerstwo, na jakich zasadach odbywa się ta współpraca, czego dotyczy oraz jakie dane o uchodźcach są zbierane. Pierwotnie departament komunikacji resortu oświadczył tylko, że "w wykazie kontrahentów Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej nie figuruje podmiot o nazwie Palantir".
Później jednak przedstawiciele MRiPS poinformowali, że system, o który pytamy, jest "przeznaczony dla Powiatowych Centrów Pomocy Rodzinie, a wykorzystują go pracownicy tych instytucji". To jednostki samorządowe, które wykonują zadania z zakresu pomocy społecznej, wspierania rodziny, systemu pieczy zastępczej, a także rehabilitacji społecznej osób niepełnosprawnych.
W jednym z powiatowych centrów dowiedzieliśmy się, że chodzi o dane małoletnich obywateli Ukrainy, wprowadzane do systemu udostępnionego przez resort - dzieci, które przekroczyły granicę bez opiekuna lub które przed przybyciem były umieszczone w pieczy zastępczej na terytorium Ukrainy.
Pracownicy PCPR na razie tylko wprowadzają dane do systemu - bez podejmowania jakichkolwiek decyzji o uchodźcach. Dopytywani o nazwę oraz działanie oprogramowania przedstawiciele Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej "zasugerowali" kontakt z Polskim Funduszem Rozwoju - spółką Skarbu Państwa oferującą m.in. dofinansowania służące rozwoju przedsiębiorstw i jednostek samorządu terytorialnego.
PFR nie odpowiedział na nasze pytania dotyczące systemu.
Rzeczniczka Palantira poinformowała nas również, że z oprogramowania firmy korzystać resort spraw wewnętrznych i administracji do "efektywnego zarządzania logistyką komercyjnych obiektów, służących jako zakwaterowanie dla uchodźców z Ukrainy".
Przedstawiciele MSWiA oświadczyli z kolei, że ten resort "nie współpracuje i nie współpracował z firmą Palantir".
Dawid uzbrojony w nowoczesną technologię
W październiku prezes Palantira Alexander Karp przyleciał na Warsaw Security Forum, dwudniową konferencję "gromadzącą polityków i ekspertów z zakresu szeroko rozumianego bezpieczeństwa", organizowaną przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego.
Na imprezie obecni byli m.in. premier Mateusz Morawiecki, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, szef sztabu generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak oraz reprezentanci Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Karp to przeciwieństwo założyciela Palantira Petera Thiela (do Thiela jeszcze wrócimy) i zupełnie nietypowy prezes z Doliny Krzemowej - patriota oraz lewicowiec, popierający progresywne podatki (z których de facto w 60 procentach finansowana jest jego firma - bo tyle stanowią przychody z zamówień publicznych). Karp uważa, że dzisiejszy sektor technologiczny - tak zwana Dolina Krzemowa 2.0 - polega na ekstrakcji bogactwa dla wąskiej kasty miliarderów. Jest orędownikiem powrotu do Doliny Krzemowej 1.0, czyli początków internetu, kiedy najważniejsze innowacje finansowała m.in. państwowa agencja DARPA, a branża technologiczna szła pod rękę z silnym państwem i sektorem wojskowym.
- Jaki wpływ ma sztuczna inteligencja na wojsko? - pytał Karp podczas swojego wystąpienia w Warszawie. - Wszyscy patrzą teraz na to, co dzieje się w Ukrainie, zwłaszcza wrogie jej kraje. To, co widzą, to połączenie heroizmu, czyli czegoś, co jest przyrodzone, czego nie można kupić, konwencjonalnej broni oraz tego, co nazywamy sztuczną inteligencją, a co faktycznie oznacza zarządzanie danymi. I te kraje uczą się, że [dzięki tej technologii - red.] bardzo małymi środkami, przy niewielkiej inwestycji można przechylić szalę zwycięstwa - tłumaczył Karp.
Dodał też, że Palantir wcześnie, przed wszystkimi, przewidział, że Rosja dokona inwazji na Ukrainę i będzie to "konflikt Dawida z Goliatem". Tylko Dawid zamiast w procę zostanie uzbrojony w nowoczesną technologię.
Bo Palantir dostarcza swoje oprogramowanie ukraińskiej armii - konkretnie system MetaConstellation do analizy danych satelitarnych.
Wojna to dla Palantira "niewiarygodnie dobry" czas
MetaConstellation, jak twierdzi firma, zapewnia dowódcom naziemnym znacznie lepszy "wgląd" w pole bitwy - kiedyś możliwy tylko z poziomu kwatery głównej, dysponującej widokiem z satelitów i najdroższą technologią. System pozwala po prostu szybciej podejmować decyzje "w terenie", na przykład kiedy rakieta HIMARS zostaje wystrzelona w rosyjski czołg, naziemne jednostki, dzięki podawanym sygnałom radiowym, obrazom termowizyjnym etc. od razu wiedzą, czy pocisk trafił, czy nie. I mogą ruszać do przodu. Umożliwia to "wysoce mobilną i manewrową taktykę, którą Ukraina stosuje do odpierania sił rosyjskich" - informują przedstawiciele Palantira.
Niedawno Alex Karp udzielił wywiadu dziennikowi "Rzeczpospolita", w którym przyznał, że wojna w Ukrainie, te "złe czasy" są "niewiarygodnie dobre" dla jego firmy.
- Kraje coraz bardziej zagrożone agresją rosyjską czy chińską oraz przewagą militarną są bardziej skłonne do priorytetowego traktowania i wdrażania rozwiązań technologicznych, które dają im pewne przewagi w zakresie bezpieczeństwa i architektury obronnej swojego kraju. To powoduje, że popyt na nasze niektóre rozwiązania rośnie. Ukrainie pomagamy od początku konfliktu, nigdy tego nie ukrywałem - mówił.
Zapytany, co myśli o stosowaniu przez polski rząd systemu Pegasus, odpowiedział, że Palantir tylko tworzy technologie, a to ludzie z nich korzystają. - Technologia to jedno, intencje i wola ludzka to inna kwestia - tłumaczył.
"Polska jest dla nas bardzo ważna"
Zapytaliśmy firmę, komu jeszcze dostarcza swoje systemy w Polsce i czy planuje oferować narzędzia informatyczne polskiemu wojsku i służbom. "O ile nie możemy wypowiadać się na temat naszych klientów bez ich akceptacji, możemy powiedzieć, że Palantir Technologies docenia ogromny potencjał polskiego rynku, wysokie kwalifikacje polskich informatyków oraz dynamicznie rozwijającą się gospodarkę. Z tych powodów nasza obecność na polskim rynku jest dla nas ważna" - poinformowała firma.
Rzeczniczka Palantira podkreśliła też, że firma przy obecnej współpracy z Operatorem Chmury Krajowej i polskimi ministerstwami "nie gromadzi, nie przechowuje ani nie sprzedaje danych". Wszystkie dane pozostają tu "własnością odpowiednich jednostek administracji państwowej i to one mają pełną kontrolę nad dostępem do nich".
Jak tłumaczą przedstawiciele KPRM, Palantir działa jako "podmiot przetwarzający dane", co oznacza, że może "przetwarzać dane użytkowników wyłącznie zgodnie ze ścisłymi instrukcjami w celach, które wspierają ten projekt. Palantir nie może wykorzystywać ani przekazywać danych klientów do własnych celów".
- Palantir próbuje wejść do Polski, ale na razie są to nieśmiałe ruchy - mówi nam osoba z jednej ze spółek skarbu państwa. - Szukają kontaktów z naszą administracją i zrobili projekt z Operatorem Chmury Krajowej, który "lubi" takie porozumienia. Jest "obwieszony" partnerstwami z Microsoftem, Google'em, ale za wiele z nich nie wynika. Na razie ludzie z Palantira włożyli stopę w drzwi, a Chmura może być dla nich dojściem do wojska. Poza tym służby mogą być zainteresowane ich produktami - dodaje.
- To standardowa taktyka firmy - tłumaczy osoba znająca model biznesowy Palantira. - Pierwsza działka jest za darmo. Wchodzą, wsadzają nogę w drzwi, a potem zaczyna się wyciąganie pieniędzy. Tak zrobili np. w Wielkiej Brytanii, gdzie Palantir zaoferował swoje usługi analizy danych służbie zdrowia [NHS - red.]. Pierwszy rok był za darmo, ale później wystawili już rachunek na kilkadziesiąt milionów dolarów.
Ben Laden, Bernie Madoff
Korporację założył konserwatywny miliarder Peter Thiel, współtwórca serwisu płatniczego PayPal i donator amerykańskiej prawicy, który finansował m.in. kampanię prezydencką Donalda Trumpa i był jego doradcą. W eseju z 2009 r. pisał: "Już nie wierzę, że wolność i demokracja są ze sobą kompatybilne".
W 2003 r. Palantir był jeszcze mało znanym start-upem z Doliny Krzemowej, który ubiegał się o kontrakty informatyczne w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego. "Wojna z terroryzmem" trwała jeszcze w najlepsze, ale firma odbijała się od waszyngtońskiej biurokracji i nie potrafiła konkurować z większymi kontrahentami, znacznie lepiej obeznanymi z tamtejszą "grą".
Palantir szybko jednak się odnalazł, zatrudniając najlepszych lobbystów i przekonując do siebie członków Kongresu.
W firmę na wczesnym etapie działalności zainwestował wtedy fundusz In-Q-Tel powołany przez CIA do rozwijania nowych przydatnych dla wywiadu technologii. Początkowo firma była kontraktorem amerykańskiego wojska i wywiadu w Afganistanie i Iraku, biorąc udział w programie masowej inwigilacji Total Information Awareness.
Oprogramowanie Palantira rzekomo miało namierzyć w 2011 r. Osamę ben Ladena. Choć nigdy nie zostało to potwierdzone, jak pisał Max Chafkin w książce "The Contrarian: Peter Thiel and Silicon Valley's Pursuit of Power", przedstawiciele firmy nieoficjalnie sugerowali to dziennikarzom - a plotka sprawiała, że rosła wycena firmy. Lata później dziennikarka Sharon Weinberger badająca sprawę pisała, że nikt, z kim rozmawiała z amerykańskiego wojska i wywiadu, "nie wierzy, że Palantir odegrał jakąkolwiek znaczącą rolę w odnalezieniu Ben Ladena".
Mimo tego w latach 2009-2016 firma podpisała kontrakty warte 1,2 mld dol. z wojskiem i wywiadem. Rząd USA kupił jego technologię m.in. do lokalizowania min, oszustw na kartach kredytowych czy do lokalizowania zaginionych dzieci. Oprogramowanie Palantira pomogło amerykańskim służbom np. w skazaniu słynnego oszusta Berniego Madoffa - analizując w ciągu kilku godzin 20 terabajtów danych dotyczących jego piramidy finansowej.
Systemy firmy były też wielokrotnie krytykowane jako służące do masowej inwigilacji. Palantir zapewnił swoje oprogramowanie m.in. amerykańskiej Służbie Celnej i Ochronie Granic do śledzenia migrantów z Meksyku. Serwis The Intercept nazwał go wtedy "napędem maszyny deportacyjnej Donalda Trumpa".
Autorka/Autor: Piotr Szostak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Scott Olson/Getty Images