Odwagi! - mówią jedni. Drudzy przekonują: musisz, to twój obowiązek. A ja się pytam, dlaczego niby każda nieheteroseksualna osoba miałaby dokonać tak zwanego coming outu? Po co to osobom LGBT+, skoro osoby heteroseksualne się "nie ujawniają"?
Na początku czerwca australijska aktorka i gwiazda hollywoodzkich superprodukcji Rebel Wilson poinformowała w portalach społecznościowych, że jest w związku z projektantką mody Ramoną Agrumą. Jak się później okazało, 42-letnia gwiazda m.in. "Jojo Rabbit" czy "Druhen", zdecydowała się na podzielenie tą informacją, ponieważ dziennikarz "Sydney Morning Herald" planował publikację tekstu, dotyczącego nowego związku Wilson. Andrew Horney, autor tekstu, wyraził niezadowolenie, że aktorka dokonała coming outu na dzień przed planowanym tekstem na własnych zasadach. Wyjaśnił, że do managementu aktorki przesłano prośbę o komentarz tej sprawy i określono dwudniowy termin oczekiwania na odpowiedź. Środowiska LGBTQ+ były oburzone faktem, że postawiono aktorkę pod ścianą, informując ją, że zostanie medialnie wyoutowana.
Niezależnie od tego, czy dotyczy to osób publicznych, czy nieznanych, kwestie związane z otwartym mówieniem o swojej płciowości i seksualności, są sprawą bardzo delikatną, intymną i trudną. A że coming out w ujęciu badawczym jest procesem, to decyzja o nim powinna być świadomym wyborem danej osoby. Bo jej konsekwencje emocjonalne, psychologiczne, życiowe są nieodwracalne. Dla wielu osób może to być moment, który przynosi wiele cierpienia, traum, upokorzeń, a w skrajnych przypadkach może być powodem kryzysu bezdomności.
Na moje pytania o tym, czym jest, a czym powinien być coming out odpowiada doktor nauk medycznych Daniel Bąk. - Tworzenie z coming outu oczywistości, która w każdym momencie życia jest jedynie dobra i moralnie pożądana, to nieporozumienie. Są sytuacje, w których to może być zły pomysł, a nie widzę sensu w zawstydzaniu innych. To odbiera poczucie osobistej mocy - mówi między innymi psycholog i psychoterapeuta.
Dopytuję więc, czy do coming outu można się przygotować, jakby powiedzieli stratedzy - ocenić ryzyka z tym związane; czym jest coming in i dlaczego w niektórych kontekstach kulturowych jest bardziej pożądany; a także o to, jak minimalizować tak zwany stres mniejszościowy, a tych innych "wyleczyć" z homofobii, bifobii, transfobii czy queerfobii.
A dlaczego pytam akurat doktora Bąka? Bo jest psychologiem, superwizorem, nauczycielem psychoterapii i psychoterapeutą, pracującym w relacyjnym podejściu gestalt (jedna z form psychoterapii i nurtów psychologii, gdzie osoba prowadząca terapie pomaga klientowi/klientce ponownie odkryć mechanizmy kontroli własnej świadomości; w ten sposób przywraca się osobie wspieranej poczucie dobrostanu i ułatwi dalszy rozwój). Był jednym z pierwszych warszawskich psychoterapeutów, który otwarcie udzielał pomocy psychologicznej osobom LGBTQ+. W 2009 roku stworzył Program Wsparcia Psychologicznego LGBT+ "Tęczówka", który nadal realizuje. Specjalizuje się w udzielaniu pomocy w zakresie trudności związanych z płciowością, seksualnością i seksem. Jest członkiem Rady Naukowej Ośrodka Społecznych Badań Queer przy Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, a także autorem wystąpień konferencyjnych oraz publikacji naukowych, dotyczących płciowości, seksualności i seksu.
Tomasz-Marcin Wrona: Czym jest coming out?
Dr n. med. Daniel Bąk: W najbardziej popularnym rozumieniu jest to sytuacja, w której osoba LGBT+ ujawnia komuś swoją tożsamość płciową bądź seksualną.
Z perspektywy badaczy i psychoterapeutów coming out jest raczej procesem. To ujęcie cenię najbardziej. Jest to sytuacja rozeznawania, kim się jest w sensie płciowym, seksualnym i jak to komunikować otoczeniu. To proces, który może trwać nawet całe życie.
Pozostańmy przy tym ujęciu, które mówi, że coming out jest procesem. I chociaż każdy coming out jest zupełnie inną historią, czy istnieją jakieś ramy, opisujące ten proces?
Jeśli przykładowo zawęzimy na chwilę naszą rozmowę do osób, które ostatecznie określą swoją tożsamość jako homoseksualną, to tu badacze, psychoterapeuci pracujący z klientami i klientkami nad coming outem stosują często modele kształtowania się tożsamości homoseksualnej. Te modele opisują na poziomie teoretycznym kolejne kroki, które osoba, określająca się ostatecznie jako homoseksualna, "powinna" przejść. Problem w tym, że te modele są liniowe, a mało kto i mało czyja tożsamość rozwija się liniowo. A zatem szansa na to, że ktoś przejdzie ten proces "książkowo", jest niewielka.
Liniowość tych modeli oznacza następowanie po sobie kolejnych kroków, z których kolejny ma w oczywisty sposób wynikać z poprzedniego. To wyidealizowany obraz powstawania tożsamości seksualnej oraz procesu coming outu przed sobą i otoczeniem. Na takiej liniowej "drodze" jest sporo zawirowań na przykład czasowego wracania do etapów, na których już się było. Podobne modele powstały dla tożsamości biseksualnych i transpłciowych. Choć mają swoje oczywiste wady, modele te bywają istotną pomocą na przykład w psychoedukacji czy w takich momentach terapii, gdy klientka lub klient szukają jakiejś solidnej kotwicy w procesie odkrywania własnej tożsamości.
A na ile w ten proces osoby LGBTQ+ powinny włączać osoby z zewnątrz?
To jest świetne pytanie. Bo coming out sam w sobie jest narracją, stworzoną w kulturze tak zwanego Zachodu. Kultura zachodnia przedstawia coming out jako formę najbardziej pożądanego - z perspektywy korzyści psychologicznych i konsekwencji dla późniejszego życia - rozwiązania sytuacji, w której ktoś jest osobą nieheteronormatywną, co stopniowo sobie uświadamia, a następnie ma pójść z tym w świat. To widać choćby w modelach kształtowania się tożsamości homoseksualnej, gdzie ostatnim krokiem ma być duma z posiadanej tożsamości.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam