Na maturze nie było egzaminów ustnych, więc - jak twierdzą uczniowie, a nawet część nauczycieli - nikt do nich nie przygotowywał. A teraz niespodzianka, przynajmniej dla części, bo są tacy, którzy dowiedzieli się, że przy okazji poprawiania matury z matematyki muszą zdać też ustny egzamin z języka polskiego i języka obcego. Zresztą nie tylko oni mają problem z powrotem ustnej matury.
- Miałem trudną sytuację rodzinną, dwa razy musiałem zmieniać szkołę. Do liceum w Jarocinie, ponad 350 kilometrów od rodzinnego domu, trafiłem dopiero w lutym w drugiej klasie liceum, na dodatek w pandemii - opowiada 19-letni Tadeusz Łuczak.
Tadeusz jeździ na wózku elektrycznym, jest osobą z niepełnosprawnością ruchową. - Nie jestem niepełnosprawny umysłowo, ale przez różne problemy życiowe, zdrowotne miałem wielkie zaległości w edukacji, nie chcę tego ukrywać - opowiada. I zaraz zastrzega: - W Jarocinie trafiłem na wspaniałych ludzi, którzy poświęcili mi wiele czasu i uwagi. Dzięki wsparciu cioci, kuzynek i nauczycieli udało mi się podejść w maju 2022 roku do matury. I zdałem wszystko oprócz matematyki.
Do Tadeusza zgłosiła się nauczycielka, która znając jego historię i determinację, postanowiła mu pomóc. - Sumiennie pracowaliśmy i uczyłem się do poprawki, ale moje zaległości były za duże. W sierpniu zabrakło mi jeszcze czterech punktów, żeby zdać - mówi. I od razu podkreśla: - Nie zniechęciłem się, planowałem uczyć się dalej, zdać matematykę w maju przyszłego roku.
Załamał się 22 września. To wtedy od nauczycielki dowiedział się, że jeśli chce otrzymać świadectwo dojrzałości, będzie musiał zdać nie tylko matematykę, ale też dwa ustne egzaminy: z języka polskiego i języka obcego.
Egzaminy, które w latach 2020-2022 z powodu pandemii zostały odwołane i uczniowie tacy jak Tadeusz nie byli do nich przygotowywani w szkołach.
Problemy z ustnymi egzaminami zgłasza nie tylko Tadeusz i ponad 30 tys. innych poprawkowiczów.
"Niesprawiedliwie potraktowana" czuje się też część tegorocznych maturzystów z 4-letnich techników (to ich ostatni uczniowie, których nie objęła reforma Anny Zalewskiej) oraz uczniowie 4-letnich liceów, którzy mają zdawać nowy, już trudniejszy egzamin. Bo oni wszyscy też - choć przez ponad dwa lata uczyli się w pandemii - jakby nigdy nic muszą podejść do egzaminów ustnych.
Obowiązkowa matura ustna z języka polskiego i obcego wraca, choć uczniowie uważają, że nie byli do niej właściwie przygotowywani.
Czy maturzyści mają obiektywne powody, aby mieć żal do ministra edukacji Przemysława Czarnka? Co dokładnie czeka ich w maju przyszłego roku? I tych, co maturę poprawiają i tych, którzy podchodzić będą do niej po raz pierwszy?
Dwie różne matury
W maju przyszłego roku w szkołach ponadpodstawowych przeprowadzane będą równorzędnie dwa różne egzaminy maturalne.
● matura w formule 2015 - to egzamin, do którego podejdą poprawkowicze z lat poprzednich oraz ostatni absolwenci 4-letnich techników.
● matura w formule 2023 - to egzamin, do którego podejdą pierwsi absolwenci 8-letnich podstawówek i 4-letnich liceów, czyli pierwszy rocznik, który objęła reforma Anny Zalewskiej.
Wszyscy oni - bez względu na drogę edukacyjną - by w 2023 roku otrzymać świadectwo dojrzałości, będą musieli uzyskać minimum 30 procent punktów z trzech egzaminów pisemnych: z języka polskiego, matematyki oraz z języka obcego. Każdy z nich musi też podejść do jednego egzaminu na poziomie rozszerzonym (on jednak nie ma na razie progu zdawalności, bo minister Czarnek chce go wprowadzić w kolejnych latach; próg ma być w przyszłości 30-procentowy).
Do tego dwa egzaminy ustne - z języka polskiego i języka obcego.
Egzaminy pisemne dla grup w formułach 2015 i 2023 różnią się, bo młodzież uczyła się według różnych podstaw programowych. Najmocniej widać to w przypadku języka polskiego - dla tych, którzy zdawać będą "starą" maturę, obowiązkowych lektur jest 13, dla tych z "nową" - ponad 40, ale zakres materiału jest różny na wszystkich przedmiotach. I to dla uczniów nie jest już zaskoczenie.
Niespodzianką - przynajmniej dla części z nich - jest jednak to, co wydarzy się na egzaminach ustnych. I to na nich się skupimy.
Zanim to jednak nastąpi, musimy cofnąć się do kwietnia 2020 roku.
I wtedy przyszła pandemia
- Ustna część egzaminu maturalnego nie ma wpływu na rekrutację na uczelnie i być może będzie warto z tej części zrezygnować – mówił tuż po Świętach Wielkanocnych ówczesny minister, a dziś wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski.
A pytany o to dr Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, która matury przeprowadza, przyznawał, że ustny egzamin mógłby wywoływać dodatkowe obawy nauczycieli i uczniów związane z trwającą pandemią (w tym czasie mieliśmy w kraju całkowity lockdown, szczepienia seniorów zaczęły się dopiero ponad pół roku później. W szkołach w najlepsze trwały zdalne lekcje).
Smolik - podobnie jak Piontkowski - przypominał wtedy, że z egzaminów ustnych można zrezygnować stosunkowo łatwo, bo właściwie nie są brane przez uczelnie pod uwagę w czasie rekrutacji na studia.
I ostatecznie właśnie taką decyzję podjął minister Piontkowski. Do ustnych egzaminów podeszło tylko ok. 300 osób, które potrzebowały wyniku tej matury, by brać udział w rekrutacji na uczelnie zagraniczne. Szkoły, w których byli tacy chętni, specjalnie dla nich organizowały komisje egzaminacyjne.
Smolik mówił wówczas tvn24.pl: - Od lat mamy trudności z ustną maturą. Młodzież boi się tego egzaminu, mamy problemy z jego formułą. Jednak na dłuższą metę nie wyobrażam sobie matur bez egzaminów ustnych. To istotne, by przygotowywać uczniów do wypowiadania się. Boję się, że gdybyśmy na stałe z tych egzaminów zrezygnowali, to część nauczycieli ograniczyłaby zajęcia z mówienia. To byłoby problematyczne zarówno na języku polskim, jak i obcym. Ten rok jest jednak wyjątkowy i zobaczymy, jak to się ułoży.
Ustna matura z języka polskiego sprawdza umiejętność tworzenia wypowiedzi na określony temat, zgodnej z zasadami poprawności językowej, logiki i retoryki. Inspiracją do wypowiedzi jest tekst, który uczniowie losują.
"Wyjątkowe" lata
"Wyjątkowe" - cytując dyrektora Smolika - okazały się jednak również dwa kolejne lata. Ministrem edukacji jesienią 2020 roku został Przemysław Czarnek. Pandemia nie odpuszczała i przez większość roku szkolnego 2020/2021 uczniowie pobierali naukę zdalnie. Minister Czarnek szybko ogłosił, że ustnej matury nie będzie nie tylko w 2021, ale i w 2022 roku właśnie ze względu na pandemię (uczniom okrojono również część zagadnień z egzaminów pisemnych).
W 2021 roku do egzaminu ustnego podeszło tylko ok. 800 osób w całym kraju. Podobnie było w roku 2022.
Zasady maturalnej gry na 2023 rok minister Czarnek zaprezentował na konferencji w kwietniu 2021. I choć nie było tam mowy o zrezygnowaniu z ustnej matury, część uczniów założyła, że może się to jeszcze zmienić, bo mimo akcji szczepionkowej duża część ich edukacji wciąż odbywała się zdalnie.
Jak się okazało, źle myśleli. Dla zdających w 2023 roku matury ustnej nikt nie odwołał. Wraca po przerwie - również z progiem zdawalności 30 procent.
W tej grupie są uczniowie technikum ekonomicznego Piotr Hertampf i Alicja Rojek.
Piotr: - Jesteśmy ostatnim rocznikiem po gimnazjum, większość naszych kolegów i koleżanek zdawała w tym roku maturę w liceach. Byli zwolnieni z ustnych egzaminów.
Alicja: - My, tak samo jak oni, przez dwa lata uczyliśmy się w pandemii i wiele zajęć mieliśmy zdalnie. To były te same trudności, problemy wynikające ze zdalnych lekcji.
Piotr: - Niby tak samo, a jednak my musimy maturą ustną zdawać.
Piotr i Alicja założyli internetową petycję, pod którą podpisało się już ponad 40 tys. osób. Chcą odwołania ustnych matur w 2023 roku.
Czytamy w niej m.in.: "Absolwenci techników mają za sobą trudne egzaminy zawodowe, uczą się oprócz wszystkich przedmiotów ogólnokształcących, także przedmiotów zawodowych (...). wybrali technika ze względu na zawód, nie planowali kariery jako humaniści. Egzaminy ustne nie są brane pod uwagę nawet w rekrutacji na polonistykę czy studia lingwistyczne".
Przyszli technicy przypominają, że "w nauczaniu zdalnym nie było sytuacji bezpośredniego mówienia ‘twarzą w twarz’, nie było możliwości ćwiczenia mówienia w grupach, w parach, bezpośrednich prezentacji przed klasą. W wielu osobach konieczność wypowiadania się przed innymi budzi teraz silny lęk, stres".
Piotr: - Nasi nauczyciele nas wspierają.
Alicja: - Odzywają się do nas poloniści z całej Polski, którzy widzą to podobnie.
Na razie na ich pismo odpowiedział dyrektor departamentu ds. edukacji. - Rozpisał się na cztery strony o tym, jak będzie wyglądała matura, ale do sedna naszych problemów się nie odniósł - mówi Alicja. A Piotr dodaje: - Cały czas działamy, staramy się zainteresować tym kolejne osoby, może minister Czarnek nas usłyszy.
27 września maturzyści dostali jeszcze jedno pismo z MEiN - jest pod nim podpisany dyrektor Artur Górecki. Czytamy w nim: "Uważne przeczytanie odpowiedzi MEiN na petycję i analiza obowiązujących aktów prawnych z pewnością pomogłaby Państwu właściwie odczytać istotę przekazanych treści. Dlatego w odpowiedzi na petycję, m.in. zachęcaliśmy Państwa do zapoznania się z aktualnie obowiązującymi przepisami dotyczącymi przeprowadzania egzaminu maturalnego dla absolwentów szkół ponadgimnazjalnych i absolwentów szkół ponadpodstawowych".
Maturzyści mówią, że walczą o sprawiedliwość, a taka odpowiedź jest dla nich obraźliwa.
"Promocja się skończyła"
- Czy los maturzystów z techników może się jeszcze zmienić? - pytam dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
- Egzaminy ustne zostały wstrzymane w związku z wyjątkową sytuacją pandemiczną. Nie zostały zawieszone dla konkretnego rocznika uczniów, tylko w konkretnym roku maturalnym. Panował stan epidemii, teraz już nie ma podstawy, by z tych egzaminów rezygnować - zastrzega Marcin Smolik.
Ale co z tymi, których do egzaminów ustnych w szkole nie przygotowano lub prawie nie przygotowano, tak jak stało się nie tylko w przypadku Alicji i Piotra, ale też poprawkowicza Tadeusza z Jarocina? - Na czas pandemii były okrojone wymagania egzaminacyjne, a nie podstawa programowa - mówi Smolik.
Znaczy to, że przepisy zakładały, iż egzaminów ustnych nie będzie, a nie, że uczniowie powinni przestać uczyć się tworzenia wypowiedzi ustnych. Nauczyciele powinni byli je z licealistami i przyszłymi technikami trenować.
- Upraszczając: w 2020, 2021 i 2022 roku był pewien rodzaj promocji na egzaminy maturalne, egzaminów było mniej, ale ta "promocja" się już skończyła - mówi dyrektor Smolik.
Tadeusz jest załamany. - Dla mnie ta matura, w którą włożyłem tak wiele pracy, to kwestia całej przyszłości. Ze względu na swoją niepełnosprawność trudno mi znaleźć pracę. Nie mam prawa jazdy, nie pójdę pracować fizycznie. Chcę iść na studia, marzę o rozwijaniu się jako dziennikarz. Jak mam się sam przygotować do tych egzaminów ustnych? - pyta. I dodaje: - Nie chcę siedzieć w domu, chcę żyć. I nie chcę też niczego za darmo. Ale skoro oblałem tylko pisemną matematykę, naprawdę nie rozumiem, czemu mam zdawać ustne polski i angielski, skoro w moim roczniku ich nie było.
Przerażeni maturzyści i rozgoryczeni nauczyciele
Tymczasem pod okiem nauczycieli do swoich egzaminów przygotowują się uczniowie czwartych klas liceum. Oni też stworzyli petycję (ponad 50 tys. podpisów), w której apelują o odwołanie matury ustnej, bo w 2023 roku dla nich ta po raz pierwszy miała odbyć się w zupełnie nowej formule.
Jej autorka Sonia Szoen, wspierana przez inicjatywę "Nie dla chaosu w szkole", pisze:
"Jako uczniowie, którzy w przyszłym roku mają podejść do egzaminu dojrzałości w nowej formule 2023, jesteśmy przerażeni i czujemy się potraktowani bardzo niesprawiedliwie w porównaniu do poprzednich roczników. Nasi starsi koledzy i koleżanki zdawali znacznie łatwiejsze egzaminy maturalne, a mieli możliwość przygotować się do nich w dużej mierze lepiej niż my".
W ciągu tych 15 lat egzaminy ustne zmieniły za to swoją formułę. Aż do 2015 roku uczniowie na egzamin z języka polskiego przygotowywali prezentacje na wybrane tematy. To się jednak nie sprawdziło, bo szybko powstał rynek prac maturalnych - tematy dla maturzystów opracowywali korepetytorzy. Po reformie uczniowie losowali pytania, które wcześniej przygotowuje CKE - nie znali ich wcześniej.
W maju 2023 roku ma się to zmienić. Maturzyści wcześniej otrzymali listę zagadnień, z których powinni się przygotować. Połowę. Drugie losowane pytanie, jak dotąd, będzie dla nich "niespodzianką".
- Lista na 2023 rok została okrojona z 280 do 220, ale planu zrezygnowania z tego egzaminu nie ma. Ci uczniowie przez cztery lata powinni być do niego przygotowywani - informuje dyrektor Smolik. Maturzyści znają więc 220 pytań, z których mogą się przygotować, drugie tyle będzie dla nich niespodzianką.
Pełną - jeszcze nieokrojoną listę zagadnień - CKE opublikowała we wrześniu 2021 roku. Wraz z początkiem roku szkolnego uczniowie poznali też listę okrojoną.
Zdaniem części nauczycieli języka polskiego za późno - nie tylko ze względu na pandemię.
- Trzeba się będzie cofnąć do materiału omawianego w pierwszej i drugiej klasie liceum, bo przez to, że nie znaliśmy konkretnych zagadnień, pewne treści mogły zostać na lekcjach nie dość dokładnie przedstawione. Pytania CKE są bardzo rozbudowane, przypominają egzamin na filologię polską - słyszę od jednego z warszawskich polonistów.
Postulaty maturzystów o odwołanie egzaminów ustnych w 2023 roku popiera m.in. Dariusz Martynowicz, Nauczyciel Roku 2021, polonista z Krakowa. Jego zdaniem pytania do tegorocznego egzaminu są nierówne pod względem trudności, a czasem nawet niezrozumiałe i przypominają te - wtóruje innemu poloniście - które pojawić by się mogły na egzaminie na tak zwana polonistykę.
- Doskonałym przykładem odklejenia się tworzących wymagania od możliwości przeciętnego ucznia, jest pytanie o funkcje zastosowania kostiumu historycznego w "Odprawie posłów greckich" - twierdzi Martynowicz.
I dodaje: - A na miejscu uczniów chyba poprosiłbym o pomoc prawników i napisał skargę do jakiejś unijnej instytucji, która strzeże równości i praw człowieka. Dla mnie nie jest normalne, że uczeń, który w zeszłym roku zdał maturę pisemną z polskiego, nagle dowiaduje się, że ma ją uzupełnić ustnymi egzaminami, chcąc przystąpić do poprawki z… matematyki. Nie ma w tym ani logiki, ani troski o uczniów. Jest tylko urzędniczy bełkot.
Popularny łódzki polonista Dariusz Chętkowski z kolei z przekąsem napisał na blogu: "Jako egzaminator wolałbym, aby matura ustna się odbyła. Zawsze to parę groszy więcej w chudym nauczycielskim portfelu. Egzaminowanie jest bowiem wynagradzane. I to jest chyba jedyny powód, aby egzaminy ustne – z języka polskiego i obcego – się odbyły. Zarobią też korepetytorzy, gdyż materiału do opanowania jest od groma. Połowa pytań z języka polskiego jest jawna, już one budzą przerażenie. Gdy się pomyśli o pytaniach ukrytych, można oszaleć ze strachu. Choć matura ustna jest niepotrzebna, wynik nie jest brany pod uwagę przy rekrutacji na studia, można jej nie zdać. Wychodzi na to, że najmniej ważny egzamin jest najważniejszy" - podsumowuje.
Matura ustna od 2005 roku jest częścią tzw. nowej matury, którą wprowadzono do szkół w efekcie reformy Mirosława Handkego. To nie tylko gimnazja, ale również zewnętrzne egzaminy pisemne i ustne matury, w której komisjach musieli znaleźć się nauczyciele spoza szkoły.
Uczelnie mogą wykorzystywać wynik ustnej matury przy rekrutacji na studia (podawany jest w procentach), z biegiem lat robią to jednak coraz rzadziej. Jeśli już, to przede wszystkim na filologiach, a i to nie zawsze, ponieważ na uczelniach często uważają, że egzaminy ustne są pomiędzy szkołami niezbyt porównywalne - 80 procent w różnych szkołach może oznaczać coś innego. Egzaminy pisemne są dużo bardziej sprawiedliwe w ocenie.
Jeśli zagraniczne uczelnie interesują się wynikiem egzaminu ustnego, to zwykle z języka obcego.
Dla zdecydowanej większości maturzystów oceny z egzaminów ustnych są jednak jedynie pożegnaniem z liceum lub technikum, nikt ich później o nie nie pyta.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock