|

Kulisy ewakuacji lotniska. Pracownik ochrony wyciągnął granat przy pasażerach [Nagranie z monitoringu]

robert calosc-0008
robert calosc-0008
Źródło: tvn24.pl

Bagaż, w którym był granat, nie został sprawdzony w bezpiecznym miejscu, ale przewieziony do terminalu i prześwietlony w punkcie kontroli bezpieczeństwa. Równolegle, tuż obok, cały czas trwała kontrola pasażerów. - Trudno uwierzyć w taki poziom lekceważenia istniejących procedur - komentuje Wojciech Majer, był szef policyjnych antyterrorystów.

Artykuł dostępny w subskrypcji

O groźnym incydencie na warszawskim Lotnisku Chopina służby poinformowały opinię publiczną 28 sierpnia. Ewakuowano wtedy około 400 podróżnych, wyłączając na kilka godzin z działalności jeden z terminali.

- Ze wstępnych informacji wynika, że w bagażu podręcznym wykryto cztery sztuki amunicji do kałasznikowa. Przeszukano również bagaż rejestrowy, w którym funkcjonariusze znaleźli przedmiot przypominający granat - tak relacjonowała wtedy kapitan Dagmara Bielec ze Straży Granicznej.

Dzięki pracownikom Lotniska Chopina oraz funkcjonariuszom Straży Granicznej i Straży Ochrony Lotniska (służba powołana przez zarządcę portu na podstawie Prawa lotniczego) dziennikarz tvn24.pl poznał kulisy tych wydarzeń. Poniżej publikujemy nagranie pokazujące częściowo ich przebieg.

Lotnisko Chopina (zdjęcie ilustracyjne)
Lotnisko Chopina (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl

"Specjalne" procedury

Alert na lotnisku wywołał podróżujący do Dubaju 41-leni obywatel Republiki Południowej Afryki. Podczas rutynowej kontroli w jego podręcznym bagażu funkcjonariusze Straży Ochrony Lotniska odkryli cztery sztuki amunicji.

- W tym momencie powinna zostać wdrożona specjalna procedura dotycząca sprawdzenia jego bagażu rejestrowego, który nadał do luku samolotu. W bezpiecznym miejscu powinien zostać poddany badaniu rentgenowskiemu, a następnie przeszukany - tłumaczy były milicjant i policjant Jerzy Dziewulski, który przez wiele lat odpowiadał za bezpieczeństwo stołecznego lotniska.

A jak wyglądała reakcja służb według naszych rozmówców? Pasażer natychmiast został zatrzymany przez Straż Graniczną. Tłumaczył, że wraca z Ukrainy i nie miał świadomości, że przewozi amunicję.

Zapadła także decyzja o sprawdzeniu bagażu rejestrowanego, który nadał podczas odprawy. Plecak był już na terenie sortowni, gdzie czekał na załadowanie do samolotu. Nie prześwietlono go jednak na terenie tej sortowni ani na terenie sąsiedniej sortowni, gdzie trafiają bagaże o większych gabarytach.

Jak twierdzą nasze źródła, plecak - wyglądający na wojskowy - został przewieziony do punktu kontroli bezpieczeństwa, czyli do terminala i miejsca, gdzie sprawdza się podróżnych oraz ich bagaż podręczny. Dopiero tutaj bagaż rejestrowany obywatela RPA został prześwietlony, a pracownik SOL zobaczył na monitorze przedmiot, który kształtem przypominał granat.

Przedmiot o kształcie granatu zobaczył na prześwietleniu pracownik SOL na warszawskim Okęciu
Granat w bagażu
Źródło: tvn24.pl

Zdumienia sekwencją tych zdarzeń nie kryje Wojciech Majer, emerytowany policjant, były dowódca policyjnych antyterrorystów. - Nie potrzeba specjalisty, by wiedzieć, że podejrzany bagaż powinno się poddać rewizji w miejscu, które gwarantuje bezpieczeństwo, zarówno podróżnym, jak i wykonującym czynności funkcjonariuszom. Trudno uwierzyć w taki poziom lekceważenia istniejących procedur - mówi Majer, który w jednostkach antyterrorystycznych służył przez 26 lat.

"Trzymał granat za zawleczkę"

Mimo alarmujących wyników prześwietlenia funkcjonariusz zaczął ręcznie rewidować bagaż. Jeden z naszych rozmówców ocenia: - To było raczej macanie na oślep. Trwało kilka minut.

Na dowód prawdziwości swoich słów przekazali nam kopię nagrania z kamery przemysłowej, która zarejestrowała działania funkcjonariuszy.

robert krotkie
Nagranie z monitoringu na Lotnisku Chopina (wersja krótka)
Źródło: tvn24.pl

Przez cały czas tuż obok - po drugiej stronie taśmy - znajdują się podróżni. Przechodzą przez bramkę wykrywającą metalowe przedmioty, w niektórych przypadkach poddają się kontroli osobistej, potem zabierają z taśmy swoje bagaże. Wszystko to dzieje się w bardzo bliskiej odległości od plecaka, w którym znajduje się sprawny granat. W momencie, gdy funkcjonariusz wreszcie go znajduje i wyciąga, po drugiej stronie taśmy kontrolowana jest akurat kobieta z dzieckiem.

- Funkcjonariusz trzymał granat za zawleczkę. Odłożył go i jeszcze około dwóch minut upłynęło, zanim ogłoszono alarm i ewakuację - mówi nasze źródło pracujące na Lotnisku Chopina.

Cały nagranie ma 6 minut i 42 sekundy, a zaczyna się od sceny, w której funkcjonariusze przyglądają się na monitorze zdjęciu z prześwietlenia bagażu.

robert calosc
Nagranie z monitoringu na Lotnisku Chopina (wersja długa)
Źródło: tvn24.pl

Jak to się stało?

O przebieg wydarzeń z 28 sierpnia na warszawskim lotnisku zapytaliśmy spółkę Polskie Porty Lotnicze, w której strukturach jest pion bezpieczeństwa nadzorujący funkcjonowanie Straży Ochrony Lotniska.

Zapytaliśmy m.in., dlaczego bagaż rejestrowany, w którym znajdował się granat, trafił do kontroli w miejsce, gdzie równolegle kontrolowano pasażerów, dlaczego nie sprawdzono go w bezpiecznym miejscu.

Pytaliśmy także, czy SOL zdiagnozowała już, jak to się stało, że bagaż, w którym znajdował się granat, przeszedł kontrolę i miał trafić do luku samolotu.

Dopytywaliśmy również, czy przerwano pracę do momentu wyjaśnienia, gdzie była luka w systemach bezpieczeństwa oraz dlaczego pracownik SOL ręcznie rewidował bagaż mimo prześwietlenia wskazującego na obecność granatu.

Punkt kontroli bezpieczeństwa na Lotnisku Chopina
Punkt kontroli bezpieczeństwa na Lotnisku Chopina
Źródło: NOSG

Nie dostaliśmy precyzyjnych odpowiedzi na nasze pytania. Publikujemy całe stanowisko przysłane nam przez zespół prasowy PPL: "Zagrożenie zostało wykryte, następnie wdrożono odpowiednie w takiej sytuacji procedury. Zarządzono natychmiastową ewakuację strefy terminala i części nitek dojazdowych na lotnisko. Pasażer, u którego w bagażach zabezpieczono niebezpieczne przedmioty, został zatrzymany. Ze względu na trwające czynności wyjaśniające oraz ze względów bezpieczeństwa nie podajemy szczegółowych informacji na temat przebiegu akcji prowadzonej zarówno przez służby lotniskowe, jak i państwowe".

Policjanci z doświadczeniem

Za bezpieczeństwo na lotniskach grupy PPL odpowiada Kamil Bracha, wieloletni policjant Centralnego Biura Śledczego, w latach 2016-2019 komendant tej elitarnej jednostki, a przez kolejne dwa lata zastępca komendanta głównego policji ds. kryminalnych.

Emerytowany generał nadzoruje szefa Straży Ochrony Lotniska, którym jest Grzegorz Baczyński, także emerytowany policjant w przeszłości dyrektor głównego sztabu policji.

Według naszych informacji Kamil Bracha w specjalnym mailu pogratulował swoim podwładnym działań związanych z odnalezieniem granatu. Następnie odwiedził ich, by dodatkowo osobiście złożyć im gratulacje.

- Dopiero po dłuższym czasie zaczęło docierać do naszych szefów, że nie było tu niczego do gratulowania. A bagaż został skutecznie nadany do luku, bo dwie maszyny do prześwietleń były zepsute. Podobnie jak maszyna w sąsiadującej sortowni. Dlatego też nie prześwietlono go w bezpiecznym miejscu, z dala od pasażerów - twierdzi nasz rozmówca z Lotniska Chopina.

DSCN8547
Lotnisko Chopina (wideo ilustracyjne)
Źródło: Tomasz Zieliński / tvnarszawa.pl

- Będę domagał się wyjaśnień od PPL, zbadam tę sprawę - mówi poseł Paweł Olszewski (KO), były wiceminister infrastruktury i przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury. - To kolejny z przykładów, gdy profesjonalizm zastępuje kolesiostwo, którego efektem jest realne zagrożenie dla pasażerów. Tym razem było blisko, by wysadzili w powietrze niewinnych ludzi - komentuje.

Śledztwo przeciwko mężczyźnie przewożącemu granat i amunicję prowadzi warszawska prokuratura. Postawiono mu m.in. zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób oraz posiadania bez zezwolenia amunicji i granatu. Następnego dnia po zatrzymaniu sąd aresztował go na trzy miesiące.

Czytaj także: