Premium

Dzieci miały wiązane ręce i padały do tyłu. Ale księża nie popełnili przestępstwa

Zdjęcie: Ilustracja: Antonina Długosińska

Zjawisko "spoczynek w Duchu Świętym", któremu poddano dzieci na rekolekcjach, to nie jest hipnoza, trans ani zemdlenie. Tak uznała prokuratura, opierając się wyłącznie na słowach księży katolickich. Nie powołano biegłego psychologa, nie przesłuchano nawet psycholożki, która leczyła czternastoletnią uczestniczkę rekolekcji.

Większość dzieci wróciła z rekolekcji zadowolona albo zachowywali się tak samo jak wcześniej. Marcin był wcześniej ministrantem i nim pozostał. U jedenastu rodzice zauważyli zmiany w zachowaniu.

Agnieszka chętnie poszła do kościoła, chociaż wcześniej tego nie robiła. Kacper, Julia i Piotr odwrotnie - zniechęcili się do kościoła.

Kilkoro dzieci wzięło udział w zajęciach psychologicznych, które zorganizowano w szkole, bo nauczyciele też zauważyli, że dzieci są odmienione. Dwoje szukało pomocy u psychologa prywatnie.

Justyna się wyciszyła. Zuza była zmęczona. Hanna - roztargniona. Robert zasłabł w szkole. Oliwia przez dwa tygodnie spała przy zapalonym świetle. Daria też bała się spać w ciemnościach. Czasami wydawało się jej, że ktoś za nią chodzi.

Takie są ustalenia Prokuratury Rejonowej w Żywcu, która prowadziła śledztwo w sprawie narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci choroby psychicznej przez organizatorów rekolekcji w Koszarawie na Żywiecczyźnie.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam