Premium

"Kogo pani tam ma? Wszystkich. Wszyscy, którzy tam są, są moi"

Zdjęcie: Rudolf Damec, Kolekcja Muzeum POLIN, archiwum rodziny Rudolfa Dameca / skan negatywu: Muzeum POLIN, Fundacja Archeologia Fotografii

Znamienne jest to, w jaki sposób historia ludności cywilnej i bojowców łączy się. Kiedy powstanie dobiegło końca, jego uczestnicy dzielą los z cywilami. Poza niewielką grupą, która przedostaje się poza mury getta. Ci, którzy przeżyli, są wywiezieni do Treblinki i obozów na Lubelszczyźnie. Bojowcy mieli niewiele broni, granica pomiędzy powstańcami i cywilami szybko się zatarła - mówi dr Katarzyna Person z Żydowskiego Instytutu Historycznego.

Przypominamy tekst opublikowany w kwietniu 2023 roku.

Wtorek, 20 kwietnia 1943, godzina druga w nocy. 17-letni Leon Najberg schodzi do bunkra przy ulicy Świętojerskiej 38. Miejsc jest 60, osób - 120.

Jego straszy brat, jeniec wojenny, zginął w niemieckiej niewoli. Siostra i matka zostały zamordowane w Treblince. Młodszy, partyzant, jeszcze przed powstaniem zginął, walcząc z Niemcami. Ojciec zmarł na tyfus. Kiedy Leon dowiedział się o planach żydowskiej konspiracji, chciał dołączyć do bojowców, ale nie było dla niego broni. Może za kilka dni, kiedy trzeba będzie zmienić którąś z koleżanek lub kolegów.

Komendant podwórka, inżynier Sławek Mirski, mówi do ukrytych, że bunkier musi stać się twierdzą. Wyjaśnia, że mogą spędzić tu nawet kilka miesięcy. I że wraz z biegiem zdarzeń miejsce to może zamienić się w ich wspólny grobowiec. "Cokolwiek by się z nami stało, prosił, aby tym razem nie być biernym wobec okupanta" - opisze ten moment 17-latek. Jego wspomnienia - "Ostatni powstańcy getta" - na 50. rocznicę wybuchu postania wyda Żydowski Instytut Historyczny.

W ciągu następnych kilkunastu godzin zgaśnie światło, rósł będzie niepokój. Matki otulą dzieci poduszkami, aby tłumić dźwięk ich płaczu. Budynek podpalą Niemcy. Do środka, przez wybity otwór, wedrze się gorąc. "Dookoła nas widać było morze płomieni" - będzie relacjonował Leon Najberg. "Miałem wrażenie, że znajduję się wewnątrz rozpalonego pieca piekarskiego. Trzask palących się domów mieszał się z krzykiem rannych i lamentem kobiet".

Jest świadkiem wywołanych "rozszalałym ogniem" ataków histerii. Dzieci pytają rodziców, gdzie teraz będą mieszkać.

Rudolf Damec Pl. Muranowski widziany od strony ul. Przebieg, z lewej strony dom przy ul. Muranowskiej 7 na terenie getta, kwiecień-maj 1943 r.Rudolf Damec, Kolekcja Muzeum POLIN, archiwum rodziny Rudolfa Dameca / skan negatywu: Muzeum POLIN, Fundacja Archeologia Fotografii

"Opór będzie"

Dwa dni wcześniej z aryjskiej części miasta wraca Emanuel Ringelblum, założyciel podziemnej organizacji Oneg Szabat, która prowadziła ukryte pod ziemią archiwum getta. Był jedną z osób, które w tym czasie pokonały podobną drogę. - 18 kwietnia w nocy, kiedy Niemcy otoczyli getto, czujki informowały o konieczności zejścia do bunkrów i schronów. To był wyjątkowy moment. Zbliżało się święto Pesach, dlatego w getcie było więcej osób. Niektórzy z ukrywających się po aryjskiej stronie Żydów zdecydowali się odwiedzić bliskich, chcieli tego wieczoru być z nimi. Znamy relacje o wspólnych kolacjach sederowych spożywanych już w bunkrach czy schronach - wyjaśnia prof. Barbara Engelking, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam