Szkoła "seksualizuje" dzieci – grzmią prawicowi politycy, konserwatywni publicyści, kościelni hierarchowie. Straszą, że już przedszkolaki uczy się masturbacji, a edukacja seksualna prowadzi do demoralizacji. Tymczasem edukatorzy seksualni oceniają, że szkoła, owszem, "seksualizuje" dzieci, ale w sposób, z którego rodzice mogą nie zdawać sobie sprawy. Nawet sami czasem się do tego przyczyniają. Psychologowie i psychiatrzy twierdzą, że najwięcej i najwcześniej (za wcześnie!) o seksie mówi się w szkole na lekcjach religii.
Dzieci są "seksualizowane", choć dorośli nawet nie potrafią się dogadać w kwestii tego, co to właściwie oznacza.
Pisząc o "kwestii LGBT+" Konferencja Episkopatu Polski w swoim stanowisku z końca sierpnia podkreśliła, że "z odpowiedzialnym wychowaniem nie da się pogodzić udostępniania dzieciom materiałów obnażających ludzką intymność i uczących je przyjemnościowego ‘manipulowania’ swoją płciowością oraz wprowadzania ich we wczesne doświadczenia seksualne. W rzeczywistości proponowane wychowanie skutkuje seksualizacją dzieci i młodzieży". Zdaniem hierarchów temu celowi ma też służyć "wychowanie seksualne dzieci prowadzone już od wieku przedszkolnego".
Nie bardzo wiadomo, kto i gdzie zdaniem duchownych przekazuje dzieciom i młodym ludziom takie treści. W szkołach mamy jedynie protezę edukacji seksualnej: wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ). Po reformie edukacji - od czwartej klasy i dla chętnych przez kilkanaście godzin w roku szkolnym. Do tego jest to przedmiot konserwatywny, na lekcjach dzieci uczą się między innymi o "moralnych skutkach antykoncepcji". Nie przewiduje zajęć dotyczących orientacji seksualnej, ba, słowo "orientacja" nie występuje w ogóle w podstawie programowej zarówno WDŻ, jak i biologii.
- Brak rzetelnej edukacji seksualnej sprawia, że dzieci często są bezbronne wobec seksualizacji właśnie – komentuje Marta Skierkowska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Opowiada, że niedawno widziała szkolne zadanie, w którym dziewczynki oszczędzały pieniądze na "nowe spineczki do włosów", a chłopcy, by "zainwestować je w zajęcia informatyczne". - Od tak drobnej zdawałoby się sprawy zaczynają się poważniejsze problemy. Utrwalamy stereotypy, wzmacniamy patriarchalne układy w społeczeństwie – podkreśla Skierkowska. I dodaje: - Seksualizujemy dzieci, gdy komentujemy ich wygląd, ubieramy jak małych dorosłych, wybieramy zabawki.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam