Zauważył płynące rzeką zwłoki. Zawiadomił policję, po czym zaczął robić zdjęcia i filmy. To było ciało Ewy Tylman. Nagrania i fotografie chciał sprzedać mediom. W środę mężczyzna będzie zeznawał przed sądem w procesie o zabójstwo 26-latki. Oprócz niego przesłuchanych ma zostać jeszcze pięć osób.
To już jedni z ostatnich świadków, jakich chce przesłuchać prokuratura w procesie dotyczącym śmierci Ewy Tylman.
- Ta lista już się kończy. Teraz prokurator będzie podejmował decyzje co do ewentualnych wniosków dowodowych. To postępowanie sądowe rzeczywiście zmierza już ku końcowi, natomiast nie jestem w stanie wskazać terminu, w którym się zakończy - mówiła po styczniowej rozprawie Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Choć wciąż nie ma jednoznacznych dowodów na to, co stało się z dziewczyną nad brzegiem Warty, prokuratura nie ma wątpliwości - doszło do zabójstwa, a odpowiada za nie Adam Z.
Poszedł na piwo, znalazł ciało
W środę do sądu wezwano sześciu świadków.
Jako pierwszy zeznawać ma mężczyzna, który 25 lipca 2016 r. zauważył ciało dryfujące w Warcie w pobliżu mariny w Czerwonaku pod Poznaniem, około 10 km od mostu św. Rocha w Poznaniu, gdzie po raz ostatni widziana była dziewczyna osiem miesięcy wcześniej.
To opiekun grupy kolonijnej, który poszedł nad Wartę "na piwo". Jak mówił, najpierw myślał, że to truchło zwierzęcia. Gdy zauważył, że to ludzkie zwłoki, natychmiast powiadomił służby. Potem chwycił za telefon, kręcił filmy i robił zdjęcia. Później oferował je mediom. Jak podawał Piotr Żytnicki z "Gazety Wyborczej", chciał cztery tysiące złotych za film i tysiąc złotych za zdjęcie.
Policja zatrzymała wtedy Rafała G. i jego szefa, który miał podsunąć mu pomysł sprzedaży tych materiałów. Usłyszeli zarzuty utrudniania śledztwa, ale prokuratura uznała, że przestępstwa nie popełnili.
Biegli o zwłokach i badaniu wariografem
We wtorek mają zostać też przesłuchani dwaj biegli. Pierwszy ma odnieść się do badań wariografem, jakie przeprowadziło cztery dni po zaginięciu dziewczyny biuro Krzysztofa Rutkowskiego z Adamem Z. Chłopak nie miał wówczas przedstawionych żadnych zarzutów i twierdził, że nie pamięta powrotu do domu i chwili rozstania z Ewą Tylman. Zdaniem Rutkowskiego mógł kłamać. Badanie miało rozwiać wątpliwości. Ale nie rozwiało. - Można powiedzieć, że jest bez rezultatu, czyli nie możemy mieć precyzyjnej oceny, czy kłamie, czy mówi prawdę - tłumaczył Rutkowski.
Drugi z biegłych to lekarz, który przeprowadzał sekcję zwłok po wyłowieniu ciała Ewy Tylman. Przypomnijmy, specjalistyczne badania przeprowadzone na zlecenie prokuratury, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Nie miała żadnych złamań, co miałoby wskazywać na upadek ze skarpy. Włókna w jej płucach nie były przerwane, co z kolei świadczyłoby o utonięciu. Niewykluczone, że Ewa Tylman żyła w momencie, kiedy znalazła się w wodzie - w jej płucach i nerkach znaleziono ślady glonów.
Pełnomocnik chce obejrzeć nagrania
Ponadto sąd chce przesłuchać świadków, którzy nie pojawili się wcześniej w sądzie. To pracownica drogerii, której przełożoną była Ewa Tylman, pracownik biura Rutkowskiego oraz właściciel sklepu z maskami przy ulicy Mostowej, gdzie monitoring nagrał idących Adama i Ewę.
Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman, podczas styczniowej rozprawy wnioskował, by w środę została odtworzona dwugodzinna kompilacja nagrań z kamer monitoringu pokazująca drogę Ewy i Adama. Prosił też sąd o obecność policjantów, którzy mieliby tłumaczyć, z jakich kamer są nagrania, co na nich widać.
Czy takie nagrania zostaną zaprezentowane, dowiemy się na sali. - Będziemy ponawiać ten wniosek i będziemy mieli do tego szczególną argumentację. Po zmianie przepisów nagrania odtwarzane są na rozprawie tylko wtedy, gdy strona nie miała okazji zapoznać się z nimi wcześniej. My to tłumaczymy jawnością i tym, że chcemy, by ktoś nam opowiedział, jak zostały one zrobione - wyjaśnia Paplaczyk.
Jak przyznaje, nie spodziewa się, by w przypadku pozytywnego rozpatrzenia takiego wniosku, od razu zaprezentowano nagrania.
Rozprawa po rozprawie
Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył w styczniu 2017 r. Od tego czasu odbyło się dwanaście rozpraw. Twardych dowodów na zabójstwo jak nie było, tak nie ma.
Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Sąd uprzedził już strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu dla oskarżonego Adama Z. z zabójstwa o zamiarze ewentualnym na nieudzielenie pomocy. Jeśli dojdzie do takiej zmiany kwalifikacji czynu, groziłyby mu maksymalnie trzy lata więzienia.
Zobacz, co działo się na wcześniejszych rozprawach:
1) Adam Z. odmówił składania wyjaśnień, w związku z czym sędzia odczytała protokoły zeznań mężczyzny, których oskarżony w części nie potwierdził. - Ja nie popchnąłem Ewy Tylman do wody, nie wrzuciłem jej tam, nie szarpałem. Nie zgwałciłem jej (...). Nie zabiłem jej - powtarzał Adam Z. Odtworzono także eksperymenty procesowe.
2) Zeznawała siostra Adama Z. oraz trójka policjantów, którym Adam Z. miał przyznać się do zabójstwa. Z ich relacji wynikało, że Ewa Tylman stała przy barierkach, a Adam Z. niechcący spowodował, że spadła ze skarpy. Nieprzytomną dziewczynę przeciągnął potem brzegiem i wrzucił do rzeki.
3) Zeznawali partnerzy Ewy Tylman i Adama Z. (deklaruje, że jest gejem) oraz współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego. Zeznania Dominika M., partnera Adama, zostały utajnione. Najważniejszym momentem rozprawy niewątpliwie była informacja sądu, że rozważy możliwość zmiany kwalifikacji czynu.
4) Przesłuchano szwagra Adama Z. i jego trzy siostry, a także brata Ewy Tylman. Siostrom mówił, że nie pamięta drogi do domu i tego, co wydarzyło się nad rzeką, oraz skarżył się na policjantów, którzy mieli wymuszać na nim zeznania i szydzić z jego orientacji seksualnej.
5) Sąd przesłuchał uczestników imprezy, którzy opowiadali o "ostrym piciu" podczas tamtej nocy. W trakcie rozprawy sędzia musiała uspokajać Andrzeja Tylmana, ojca Ewy. Jego zdaniem mężczyzna oskarżony o zabicie jego córki, śmiał się na sali.
6) Zeznania składali "koledzy spod celi" Adama Z. Homoseksualista, skazany za zabójstwo swojego byłego partnera, twierdził, że Adam Z. przyznał mu się w celi do zabójstwa Ewy Tylman. Oskarżony temu zaprzeczył i przekonywał, że Kacper Ch. kłamie, bo "dał mu kosza". Drugi z osadzonych przesłuchany był za zamkniętymi drzwiami. Sąd przesłuchał także ojca dziewczyny oraz jej brata.
7) Przesłuchiwany był m.in. Krzysztof Rutkowski. Były detektyw włączył się w akcję poszukiwania Ewy Tylman trzy dni po jej zaginięciu. Jak się okazało, w pewnym momencie podejrzewał nawet brata Ewy Tylman o udział w sprawie. - Jego (Rutkowskiego) zatrudnienie to był nasz największy błąd - podsumował po rozprawie Piotr Tylman.
8) Przesłuchano pięciu świadków. Najważniejsza informacja to podważenie zeznań Pawła P., który twierdził, że Adam Z. przyznał mu się na spacerze w areszcie do zabójstwa
9) Zeznawał m.in. świadek, który w maju napisał do prokuratury, że widział nad Wartą dwie kłócące się osoby. Przyjechał do sądu konwojem, prosto z aresztu śledczego w Śremie. Jak mówił, trafił tam za przywłaszczenie. Przed sądem zasłaniał się niepamięcią i mieszał wersje zdarzeń. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że jego zeznania trudno uznać za wiarygodne.
10) Sąd przesłuchał siedmiu świadków. Wśród nich znaleźli się współpracownik Krzysztofa Rutkowskiego, mężczyzna, który szedł za Adamem Z. i Ewą Tylman oraz właściciele i pracownicy lokali, w których wcześniej para się bawiła. Po rozprawie ojciec Ewy Tylman tłumaczył, że w aktach sprawy nie ma monitoringu, na którym mieli być widoczni Adam i Ewa. Według niego, para miała znajdować się w innym miejscu, niż wynika to z ustaleń śledczych. Zarzut ten oddala prokuratura.
11) Przesłuchano m.in. pracownice stacji paliw, na której był Adam Z., i mężczyznę, którego feralnej nocy w pobliżu mostu św. Rocha nagrały kamery monitoringu, jak nawraca dostawczakiem przy moście św. Rocha. Zeznawał też mężczyzna, który widział upadających Adama i Ewę na ulicy Wrocławskiej i pytał ich, czy w czymś może im pomóc. - Żona powiedziała mi 11 grudnia, że szuka mnie cała Polska. Rozpoznałem się na nagraniach monitoringu - zeznawał.
12) Przesłuchano siedmiu świadków, ale żaden nie powiedział niczego przełomowego. Najciekawsze były zeznania mężczyzny, do którego przypadkowo zadzwonił feralnej nocy Adam Z. Telefon odebrał około godziny 3. Adam Z. był przekonany, że dzwoni do chłopaka Ewy. Numer dostał od dziewczyny po tym, gdy jej komórka się rozładowała. Pomyliła jednak cyfry. Mężczyzna twierdził, że Adam Z. nie brzmiał jak osoba pijana. - Wydaje mi się, że ta osoba mówiła wyraźnie, to nie był żaden bełkot - mówił.
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24