Prokuratura prowadząca śledztwo ws. zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary wystąpiła w środę z wnioskiem o aresztowanie Aleksandra G., podejrzanego o podżeganie do tej zbrodni. Były senator został już dowieziony do Krakowa. Grozi mu nawet dożywocie. Aleksander G. odmówił zeznań. - Stwierdził, że nie wie za bardzo, o co chodzi - mówi TVN24 Piotr Kosmaty z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Śledczy podejrzewają, że zamordowany dziennikarz wiedział dużo o niejasnych interesach byłego polityka.
Były senator Aleksander G. został zatrzymany we wtorek rano w miejscu zamieszkania. W poznańskiej prokuraturze przedstawiono mu zarzut podżegania do zabójstwa.
- Uważamy, że zgromadzony materiał dowodowy uzasadnia postawienie mu takiego zarzutu. Mówimy o różnego rodzaju materiale - zarówno o świadkach, jak i innych dowodach - powiedział TVN24 prokurator Piotr Kosmaty.
Ziętara za dużo wiedział?
Według śledczych powodem, dla którego Aleksander G. mógł zlecić zabicie poznańskiego dziennikarza mogło być prowadzenie dziennikarskiego śledztwa. - Od początku również media informowały opinię publiczną, że mogło to mieć związek z zainteresowaniami w ramach tzw. dziennikarstwa śledczego Jarosława Ziętary, czyli interesowania się przez niego różnego rodzaju działalnością gospodarczą, możemy to nazwać również tzw. szarą strefą - mówi Piotr Kosmaty. - Oczywiście była to i jest nadal jedna z wiodących hipotez tego śledztwa - podkreśla.
Kulturalne zatrzymanie
Aleksander G. został zatrzymany we wtorek w swoim poznańskim mieszkaniu. jak informuje Piotr Kosmaty, G. został następnie przewieziony do zakładu medycyny sądowej, gdzie lekarze stwierdzili, że może brać udział w czynnościach procesowych i przebywać w warunkach aresztu śledczego. Kosmaty wyjaśnił, że taka jest procedura, jeżeli zatrzymany na pytanie policji zgłasza dolegliwości.
Podał także, że Aleksander G. podczas przesłuchania stwierdził, że zatrzymanie w jego ocenie było przeprowadzone bardzo profesjonalnie i nie ma do niego najmniejszych zastrzeżeń. W zatrzymaniu byłego polityka udział brali poznańscy i krakowscy funkcjonariusze archiwum X.
Formalne przesłuchanie byłego senatora nie trwało długo. Aleksander G. odmówił złożenia wyjaśnień. - Stwierdził, że nie wie za bardzo, o co chodzi - tłumaczy Kosmaty.
G. jest już w Krakowie
Po godzinie 9., samochód z Aleksandrem G. wyjechał spod budynku poznańskiego sądu i ruszył w stronę Krakowa. Po godzinie 14. b. senator trafił w ręce krakowskiego wymiaru sprawiedliwości.
- Prokurator prowadzący śledztwo sporządzi wniosek o tymczasowe aresztowanie na 3 miesiące. Od decyzji sądu zależy dalszy los Aleksandra G. - mówił po godz. 8 na antenie TVN24 Artur Wrona, szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
Wniosek o tymczasowe aresztowanie trafił do krakowskiego sądu. Sędziowie mają 24 godziny na rozpatrzenie wniosku.
G. ma trafić do aresztu ze względu na grożącą mue surową karę (od ośmiu lat więzienia do dożywocia) oraz z obawy matactwa ze strony zatrzymanego.
- Nie wiemy, czy G. ma kontakt z zabójcami Ziętary, ale tego nie możemy wykluczyć - mówi Artur Wrona.
Na tyle zdrowy, by uczestniczyć w czynnościach
Jak mówił w TVN24 Wrona, podejrzany zgłaszał wczoraj "pewnego rodzaju dolegliwości zdrowotne", został przebadany przez lekarza. - Lekarz zezwolił na udział w postępowaniu przygotowawczym, czynnościach procesowych i pobyt w izbie zatrzymań - tłumaczył prokurator.
- Myślę, że jesteśmy blisko wyjaśnienia faktycznego przebiegu zdarzeń i osób, które są odpowiedzialne za śmierć Jarosława Ziętary - zaznaczył prokurator. Ocenił, że wszystkie niezbędne czynności w tej sprawie zostaną wykonane do końca roku.
- Będziemy mieć wtedy pogląd co do tego, jaki będzie wynik tego postępowania oraz, czy to jest jedyna osoba, która w tej sprawie będzie podejrzana lub oskarżona - mówił.
"Rzeczpospolita": kolejny raz poszukają ciała
Jak podaje "Rzeczpospolita", policjanci z krakowskiego archiwum X, zajmującego się niewyjaśnionymi sprawami sprzed lat, wkrótce mają przeszukiwać miejsca, gdzie mogą znajdować się zwłoki dziennikarza. Wykorzystane do tego mają być najnowsze techniki – kamery termowizyjne i georadary do badania struktury ziemi. Ciała Ziętary w wytypowanych miejscach poszukiwano już bezskutecznie wcześniej.
Przełom? "To nie jedyna osoba, która miała związek z zabójstwem Ziętary"
Jak powiedział na antenie TVN 24 Piotr Talaga, były dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego" i przyjaciel Jarosława Ziętary, były senator był jedną z potencjalnych osób, które można było brać pod uwagę jako zamieszanych w śmierć dziennikarza "Gazety Poznańskiej".
- Osób, które prowadziły w tamtych czasach nie do końca przejrzyste i zgodne z prawem interesy było więcej. Trudno mi mówić, czy została zatrzymana właściwa osoba, bo nie znam materiału dowodowego - wyjaśnia.
Talaga wspominał także, że 22 lata temu Ziętara nie sprawiał wrażenia osoby zagrożonej. - Zginął pewnie dlatego, że coś wiedział, a sprawa była dla kogoś niebezpieczna. Ten ktoś mógł chcieć przerwać jego działania. Może nawet Jarek nie zdążył dotrzeć do prawdy - spekuluje Talaga. Podkreśla, że dla niego zakończeniem sprawy będzie dopiero posadzenie wszystkich winnych na ławie oskarżonych.
- To nie jest jedyna osoba, na co wskazują zarzuty. Zatrzymanie i oskarżenie wszystkich usatysfakcjonowałoby rodzinę i grono dziennikarskie - kończy Talaga.
"To była wyrafinowana egzekucja"
Zdaniem Stanisława Ruska, byłego dziennikarza tygodnika "Poznaniak", na którego łamach przez kilka lat zajmował się sprawą zaginięcia Ziętary, w jego morderstwo były zaangażowane służby specjalne. - Aleksander G. jest zgraną i zszarganą kartą. Można mu przypisać wszystko, łącznie z morderstwem Jarosława Ziętary - tłumaczy Rusek.
Według Ruska, od zaginięcia Ziętary minęło nadal zbyt mało czasu na pełne wyjaśnienie sprawy. - Są osoby, powiązania, grupy interesów i grupy wpływów, które mogą stać za jego morderstwem, które funkcjonują dalej. Jeśli to one stały za tą zbrodnią, to dziś nie ujrzy to światła dziennego. Zabójstwo Jarka to była czysta, wyrafinowana egzekucja, zaplanowana z premedytacją. O tym wszystkim mówiłem już trzy lata temu krakowskiej prokuraturze - mówi były dziennikarz.
Podobnego zdania jest brat dziennikarza. - W morderstwo Jarka zaangażowane było więcej osób. Jeżeli to był właściwy krok, to mam nadzieję, że prokurator tego nie odpuści - mówi Jacek Ziętara.
Zaginął 22 lata temu
Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy.
W 1998 r. poznańska prokuratura uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Rok później śledztwo umorzono, bo nie udało się odnaleźć ciała. W czerwcu 2011 r. śledztwo podjęto na nowo w poznańskiej prokuraturze i przedłużono. Decyzją prokuratora generalnego przekazano je do Krakowa. W toku śledztwa krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną śledztwa z uprowadzenia na zabójstwo.
We wrześniu tego roku Prokuratura Apelacyjna w Krakowie ustaliła rysopis mężczyzny, który może mieć związek z zabójstwem Ziętary. Według prokuratury może to być osoba posługująca się językiem rosyjskim.
Jak informował wtedy prok. Piotr Kosmaty z PA w Krakowie, na początku lat 90. XX w. mężczyzna ten był wielokrotnie widywany w Poznaniu w towarzystwie polskiego biznesmena. Prokuratura ustaliła, że pochodził zza wschodniej granicy Polski.
Król cinkciarzy i senator
Aleksander G. w 1989 r. zbił fortunę na uruchomieniu sieci kantorów wymiany walut. Po ucieczce z kraju szefów Art-B, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, został prezesem tej spółki. Później był także krótko szefem upadającej wtedy fabryki ciągników Ursus. Od 1993 do 1997 r. był senatorem. Publicznie przyznawał, że w latach 70. pracował w SB.
W 2009 roku były senator opuścił przedterminowo więzienie, gdzie odbywał karę 9 lat więzienia za założenie grupy przestępczej, której celem było wyłudzanie podatku VAT. Suma wyłudzeń sięgnęła 9,5 mln zł. Kierowana przez G. grupa za pośrednictwem sklepu z papierosami w Słubicach w 1999 i 2000 r. uprawiała proceder fikcyjnej sprzedaży papierosów cudzoziemcom i ich wywozu za granicę. W ten sposób dochodziło do wypłacania nienależnego podatku VAT na podstawie sfałszowanych czeków tax free za papierosy, które miały opuścić Polskę.
W 2012 r. G. trafił do poznańskiego aresztu, by spędzić w nim 350 dni z powodu niezapłaconej grzywny w wysokości 170 tys. zł wynikającej z wyroku z 2009 r., wydanego przez Sąd Rejonowy Warszawa – Mokotów.
Autor: FC/i/KMK/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań