Znęcał się nad rodziną. Zastraszył całą okolicę. Sąsiedzi nazywali go "mordercą", jeszcze zanim zabił. W końcu zasłużył na to miano, kiedy w maju 2015 roku okrutnie zamordował swoją żonę. Na sali sądowej przepraszał i prosił o wybaczenie. Nic to nie zmieniło, bo wyrok dożywotniego więzienia został właśnie utrzymany przez sąd apelacyjny.
Jacek L. zabił wyjątkowo brutalnie. 25 maja późnym wieczorem w swoim domu we wsi Płoty w Lubuskiem zadał kilkadziesiąt ciosów nożem swojej żonie. Świadkiem tego zdarzenia był syn ofiary, który zdołał wyskoczyć przez okno i zawiadomić sąsiadów.
Sprawca był pijany, często mu się to zdarzało. Jeden z ciosów był na tyle silny, że niemal odciął ofierze głowę. Ciało kobiety leżało w kałuży krwi na podłodze, a obok, na łóżku siedział jej mąż. Nawet nie próbował uciekać.
Co ciekawe, mężczyzna został już raz skazany za znęcanie się nad rodziną. Za kraty jednak nie trafił, bo sąd zawiesił mu wykonanie kary do czasu uprawomocnienia się wyroku.
L. trafił przed sąd w Zielonej Górze. Wyrok nie mógł być inny - dożywocie, z możliwością wcześniejszego zwolnienia po 40 latach odsiadki. Decyzję sądu zaskarżył obrońca skazanego. Akta trafiły do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.
"Doprowadził rodzinę do piekła"
We wtorek wyrok sądu pierwszej instancji został utrzymany w mocy. Sędzia stwierdził, że zielonogórscy sędziowie wydali prawidłowy wyrok. W swoim uzasadnieniu zwrócił uwagę na mechanizmy zbrodni, a także wcześniejsze relacje wewnątrzrodzinne.
- Oskarżony doprowadził do małego piekła swoją rodzinę. Nie trwało to dzień czy miesiąc, a bardzo długi okres - powiedział sędzia Przemysław Stach.
Dalej przyznał, że L. nie rokuje poprawy. Zanim jeszcze dokonał zbrodni, zdążył zastraszyć całą okolicę. Bali się go na tyle, że otrzymał pseudonim "Morderca".
Na sali sądowej ten sam morderca nie sprawiał wrażenia groźnego. Przepraszał rodziców żony, syna i lokalną społeczność. Prosił o wybaczenie. Za zbrodnię niewybaczalną.
Autor: ib//ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań