"Cios zadany siekierą", konieczna operacja. Matylda cudem przeżyła

Koza Matylda znalazła nowy dom
Właściciel kozy zadał jej cios siekierą, odrąbał część powieki i łuku brwiowego
Źródło: Biuro Ochrony Zwierząt

Gdyby nie przypadkowi świadkowie, Matylda mogłaby nie przeżyć. - Właściciel kozy chwalił się, że chce ją zgrillować - mówi Izabela Kwiatkowska z Biura Ochrony Zwierząt. Sprawca celował w głowę. - Lekarz weterynarii był wstrząśnięty bezmiarem bestialstwa - dodaje przedstawicielka BOZ.

Właściciel miał zaatakować kozę Matyldę najprawdopodobniej w we wtorek wieczorem - Cudem uniknęła śmierci, świadkowie zdarzenia wyprowadzili ją po uderzeniu z posesji i przez noc przechowali u siebie na podwórku - mówi Izabela Kwiatkowska z Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze. - Osoby, które się do nas zgłosiły, mówiły, że właściciel kozy chwalił się, że chce ją zgrillować - dodaje.

W środę kozę przetransportowano do lecznicy. - Podano antybiotyki, które zatrzymały galopujące zakażenie. Zwierzę przeszło operację. Lekarz weterynarii był wstrząśnięty bezmiarem bestialstwa. To był niewątpliwie cios zadany siekierą - twierdzi Kwiatkowska.

Dostał mandat, chciał się jej pozbyć

Mężczyzna, który skrzywdził kozę, częściowo odrąbał jej powiekę i kawałek kości łuku brwiowego, na szczęście jej gałka oczna jest cała. - Operacja polegała na przyszyciu powieki i usunięciu uszkodzonej kości, którą teraz przechowujemy w zamrażalniku jako dowód w sprawie. Pan doktor usunął też ogromny ropień z przedniej kończyny, który powstał wskutek uderzenia - przekazuje przedstawicielka BOZ.

"To był niewątpliwie cios zadany siekierą"
"To był niewątpliwie cios zadany siekierą"
Źródło: Biuro Ochrony Zwierząt

Z analiz pracowników Biura wynika, że właściciel katował Matyldę już od pewnego czasu. - Trzy tygodnie temu odwiedził go powiatowy inspektor weterynarii i nałożył mandat, bo koza nie była zakolczykowana. Właściciel mówił potem sąsiadom, że chce się jej pozbyć, próbował sprzedać ją w internecie - mówi Izabela Kwiatkowska.

Dodaje, że to nie pierwsza interwencja w jego sprawie, w zeszłym roku mężczyzna był podejrzany o to, że doprowadził do śmierci bobrzycy po tym jak prowadzał ją na smyczy. Wycieńczone i odwodnione zwierzę zmarło, ale prokuratura ostatecznie umorzyła sprawę.

Matylda już bezpieczna

Sprawa Matyldy trafiła już do prokuratury rejonowej w Zielonej Górze, trwają przesłuchania świadków, w tym pracowników BOZ.

Koza trafiła do domu Moniki i Sebastiana. Została przez nich otoczona troskliwą opieką i wraca do zdrowia. - Sebastian przyznał, że pokochał Matyldę, która mimo doznanej krzywdy jest ufna, słodka i bardzo przyjazna - kończy Kwiatkowska.

"Sebastian przyznał, że pokochał Matyldę, która mimo doznanej krzywdy jest ufna"
"Sebastian przyznał, że pokochał Matyldę, która mimo doznanej krzywdy jest ufna"
Źródło: Biuro Ochrony Zwierząt
Czytaj także: