Czterej byli policjanci, którzy interweniowali w sprawie Igora Stachowiaka, usłyszeli we wtorek zarzuty. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu poinformowała o nich podczas wtorkowego briefingu prasowego. Za przekroczenie uprawnień i znęcanie się grozi im 5 lat więzienia. Nie przyznali się do winy. Wobec wszystkich zastosowano dozór policyjny, obowiązek informowania o wyjazdach oraz zakaz kontaktowania się z podejrzanymi w tej sprawie.
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 roku na wrocławskim Rynku. Zakuty w kajdanki, rażony był paralizatorem i przyduszany w policyjnej toalecie. Mężczyzna zmarł w komisariacie.
Reporter "Faktów" TVN Wojciech Bojanowski dotarł do nagrań i informacji pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja.
Krótki briefing
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu postawiła zarzuty czwórce funkcjonariuszy we wtorek. Nikt z tej jednostki nie wypowiadał się w tej sprawie. Dziennikarzy odsyłano do Prokuratury Krajowej. Na środę na godz. 12 zapowiedziano briefing w tej sprawie.
O czynnościach informował prokurator Łukasz Biela. Z jego krótkiego oświadczenia nie dowiedzieliśmy się jednak niczego ponad to, co przekazała dzień wcześniej rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik.
- Ze względu na dobro postępowania i konieczność weryfikacji zeznań, nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytania - powiedział na końcu Biela, po czym wstał i wyszedł z sali.
- Będziecie państwo na bieżąco informowani - rzucił na odchodne do dziennikarzy.
Zarzuty dla czterech policjantów
Jak poinformowała we wtorek prokurator Bialik, Prokuratura Okręgowa w Poznaniu przedstawiła we wtorek zarzuty czterem ówczesnym funkcjonariuszom Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. Chodzi o zarzuty przekroczenia uprawnień oraz znęcania się fizycznego i psychicznego nad Stachowiakiem.
Grozi im do 5 lat pozbawiania wolności.
- Zebrany materiał dowodowy pozwolił na ustalenie, że funkcjonariusze zastosowali do obezwładnienia Igora Stachowiaka środki nieadekwatne do zagrożenia, jakie stwarzał zatrzymany - podała Bialik. Dodała, że ich użycia nie uzasadniał w dostatecznym stopniu fakt, że Stachowiak był agresywny wobec policjantów już od momentu przewożenia go do komisariatu.
- Naruszeniem zasad użycia środków przymusu bezpośredniego było zastosowanie wobec Igora Stachowiaka tak zwanego tasera, a więc paralizatora elektrycznego w sytuacji, gdy zatrzymany miał ręce skrępowane z przodu kajdankami, co potęgowało ból - poinformowała prokurator.
Dodała, że funkcjonariusze szarpali Stachowiaka, popychali i przewrócili na podłogę. Zwracali się do niego w sposób wulgarny i obelżywy, strasząc ponownym użyciem paralizatora.
Nie przyznali się
Według prokuratury, "takie postępowanie funkcjonariuszy naruszało godność, nietykalność cielesną i prawo Igora Stachowiaka do ludzkiego traktowania".
Bialik podkreśliła, że materiał dowodowy potwierdził zasadność zatrzymania Igora Stachowiaka, który w okolicach wrocławskiego rynku zaczepiał przechodniów. - Po jego wylegitymowaniu okazało się, że jest poszukiwany w związku z podejrzeniem dokonania oszustwa - dodała. Policjanci znaleźli przy nim niebezpieczne narzędzie w postaci pałki teleskopowej oraz telefon należący do innej osoby. W odzieży zatrzymanego ujawniono dopalacze - podała prokurator.
- Podstawą postawienia zarzutów wobec funkcjonariuszy nie jest więc sam fakt podjęcia interwencji wobec Igora Stachowiaka, lecz jej przebieg, a w szczególności naruszenie zasad użycia środków przymusu bezpośredniego podczas przeszukania zatrzymanego w Komisariacie Policji Wrocław-Stare Miasto - zaznaczyła prok. Bialik.
Podała, że podejrzani nie przyznali się do zarzutów. Jeden z nich złożył obszerne wyjaśnienia, pozostali skorzystali z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Wobec podejrzanych zastosowano dozór policji połączony z obowiązkiem informowania o wyjazdach z miejsca zamieszkania oraz zakaz kontaktu z innymi podejrzanymi w tej sprawie.
Działanie policjantów "nie ma więc związku przyczynowego z jego zgonem"
Według prokurator, jednym z kluczowych dowodów, który przesądził o charakterze zarzutów była uzupełniona - zgodnie z wnioskami rodziców Igora Stachowiaka - opinia biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi z 7 sierpnia 2017 roku.
- W ocenie biegłych ani zastosowanie wobec Igora Stachowiaka chwytów obezwładniających, ani rażenie go taserem, nie mogło bezpośrednio doprowadzić do jego śmierci. Zachowanie policjantów wobec zatrzymanego nie ma więc związku przyczynowego z jego zgonem - podała prokurator.
Biegli stwierdzili, że Igor Stachowiak zmarł z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej po zażyciu środków psychoaktywnych. W organizmie zmarłego wykryli obecność amfetaminy, a więc narkotyku, który powoduje euforię, podnosi ciśnienie krwi i zwiększa odporność na ból, a także tramadolu. Ta druga substancja to lek przeciwbólowy, opioidowy - działający, jak morfina czy heroina. Może powodować drgawki i wzrost ciśnienia - podała Bialik.
Według niej, biegli określili stan Igora Stachowiaka jako "excited delirium". - To zaburzenie świadomości, połączone z dezorientacją i brakiem odróżnienia rzeczywistości od halucynacji, któremu towarzyszy nienaturalne podniecenie i rozgorączkowanie. Wywołuje w organizmie reakcje typowe dla stresu - wyjaśniła prokurator.
Ojciec Stachowiaka: nie było słowa przepraszam
Maciej Stachowiak, ojciec Igora, powiedział, że uczestniczył w przesłuchaniu jednego z funkcjonariuszy. W jego ocenie, Łukasz Rz. składał obszerne wyjaśnienia, ale nie wyraził żadnej skruchy w związku ze śmiercią Igora.
- Nie było słowa przepraszam - podkreślił. Dodał, że policjant "uważa się za człowieka niewinnego".
- Jego zdaniem to mój syn był osobą agresywną na rynku i zaczepiał ludzi. Oczywiście się z tym nie zgadzamy - powiedział. - Na pewno tej sprawy nie zostawimy, chodzi o wyjaśnienie i doprowadzenie do prawdy.
Opinie korzystna dla funkcjonariuszy
Byli funkcjonariusze usłyszeli łagodniejsze zarzuty, niż można było przypuszczać. Na korzyść byłych policjantów wpływa bowiem opinia biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Według nich działania policjantów nie przyczyniły do śmierci 25-letniego Igora Stachowiaka.
Pierwsza z opinii biegłych, powstała na podstawie badania odzieży 25-latka, potwierdza, że oprócz paralizatora, policjanci użyli też wobec niego miotacza gazu pieprzowego. Funkcjonariusze nie poinformowali o tym fakcie w notatkach służbowych sporządzonych po śmierci Igora Stachowiaka.
Druga opinia biegłych, sporządzona w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, miała wykazać, czy policjanci przyczynili się do śmierci Igora Stachowiaka.
Biegli wskazują, że śmierci mężczyzny nie można powiązać bezpośrednio z interwencją funkcjonariuszy i powołują się na zjawisko tak zwanego "excited delirium", czyli psychozę występującą na skutek przyjęcia silnych środków stymulujących. "Excited delirium"miałoby ich zdaniem wiązać się ze zgonem 25-latka.
Śledztwo dobiega końca?
Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny prowadzi Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Według nieoficjalnych informacji prawdopodobnie w tym tygodniu zakończy się śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Igora Stachowiaka.
- Opinie uzupełniające dotarły. Świadkowie zostali przesłuchani. Pani prokurator będzie przystępowała do tego, żeby ten materiał dowodowy przeanalizować i uporządkować pod kątem ewentualnego przedstawienia zarzutów - wyjaśniała w poniedziałek Magdalena Mazur z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Śmierć w komisariacie
W śledztwie przesłuchano ponad 60 świadków. Uzyskano cztery opinie biegłych z zakresu między innymi medycyny sądowej, dwie z zakresu fonoskopii, z zakresu daktyloskopii, z zakresu badań śladów substancji drażniących, opinie informatyczne dotyczące monitoringu i telefonów - część przeprowadzono na wniosek rodziców zmarłego. Przeprowadzono ponadto dwa eksperymenty śledcze. Zgromadzono 24 tomów akt śledztwa i 8 tomów akt podręcznych.
Igor Stachowiak w maju 2016 roku został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju 2017 roku reportażu Wojciecha Bojanowskiego w TVN24, gdzie między innymi pokazano zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań w sprawie śmierci Stachowiaka, choć deklaruje coś innego.
W związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, zostali wydaleni z policji.
Autor: FC,pk//now/PAP / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP