Uczniowie gimnazjum w wielkopolskim Damasławku zaczęli drugą część egzaminu z języka niemieckiego pół godziny przed czasem. Na szczęście test nie wyciekł ze szkoły i nie trzeba go powtarzać w całej Polsce. Konsekwencje ponieść może dyrektorka szkoły.
- Poszłam uczniom na rękę, a nie myli się tylko ten, kto nic nie robi - tłumaczy Anna Dominikowska, dyrektor Zespołu Szkół Powszechnych im. Pierwszych Piastów w Damasławku.
Zaczęli przed czasem
Zamieszanie z egzaminem w jej szkole zaczęło się od... pilnych uczniów. 21 gimnazjalistów skończyło pisać podstawową część egzaminu przed czasem. Sami poprosili, by drugą mogli zacząć wcześniej. Dyrektor szkoły zgodziła się i - jak się okazała - naruszyła w ten sposób przepisy. Egzamin zaczął się bowiem 30 minut wcześniej, niż w innych szkołach.
Sprawą zajęła się Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Poznaniu. Nad uczniami w całej Polsce zawisło widmo powtórki egzaminu. Na szczęście nie będzie takiej konieczności. - Test nie został ujawniony poza szkołą, ponieważ uczniowie siedzieli w sali, dlatego nie muszą jeszcze raz go pisać – mówi Zofia Hryhorowicz, dyrektor komisji.
Dyrektor poniesie konsekwencje?
Za swoją nieuwagę ukarana może natomiast zostać dyrektorka. Decyzja jednak jeszcze nie zapadła. - Jeszcze jest za wcześnie, żeby odpowiadać na to pytanie. Nie mogę teraz mówić, jakie konsekwencje będą dla szkoły i dyrektor Dominikowskiej - dodaje Hryhorowicz.
Jak podkreśla, decyzja będzie wynikiem postępowania wyjaśniającego, które powinno zapaść w najbliższych dniach.
Autor: mw/roody / Źródło: TVN24 / Gazeta Wrocławska
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu | igoghost