Ma 7 lat, choruje na stawy i codziennie musi dostawać leki. A w czwartek ktoś po prostu wyniósł go z boksu. - Nikt nawet nie przyszedł porozmawiać do biura - żali się pracownica poznańskiego schroniska dla zwierząt. Mężczyznę, który oddalił się z placówki z psem na rękach przyłapały kamery monitoringu, ale wciąż nie wiadomo, kto odpowiada za kradzież i gdzie czworonóg się teraz znajduje.
Terier myśliwski został z poznańskiego schroniska wyniesiony na rękach. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mężczyzna, który to zrobił, nie pokwapił się, żeby pójść do biura i załatwić formalności niezbędne do adopcji psiaka.
Wszystko miało miejsce w czwartek. Mężczyzna wszedł do schroniska jak każdy inny, kto chce przygarnąć zwierzę. - Pokręcił się trochę, po czym otworzył boks i wyciągnął sobie psa - opisuje Małgorzata Lamperska, pracownik schroniska. Zastanawia się, dlaczego nie udał się do biura, nie zapytał, sugeruje, że tak byłoby prościej. - Nawet nie przyszedł porozmawiać - mówi.
Idzie pod bramę przekazać psa koledze
Mężczyznę przyłapały kamery monitoringu. Na nagraniu widać, jak niesie psa w stronę wyjścia i chce przekazać koledze przez ogrodzenie. Akcja im nie wychodzi, więc idą coraz dalej od głównej bramy:
Porwany pies wabi się Jurgen. Ma 7 lat, choruje na stawy i musi codziennie dostawać leki.
Ma czipa o numerze 967000009406399 i tatuaż "Y151". Gdyby ktoś go widział, prosimy o kontakt. Bardzo się o niego martwimy - czytamy na fanpage'u schroniska.
Wszystkich którzy wiedzą, gdzie przebywa zwierzę, pracownicy proszą o kontakt: 61 868 10 86.
Autor: ww / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: Schronisko dla zwierząt w Poznaniu