Wybuch gazu w Jankowie Przygodzkim jest jedną z najtrudniejszych akcji dla strażaków w ostatnich latach - ocenił w TVN24 gen. Ryszard Grosset, były zastępca komendanta głównego straży pożarnej. Dodał też, że rurociąg jest bardzo wytrzymały i aby go uszkodzić, trzeba się mocno postarać.
- Te rury to nie jest skorupka jajka, muszą wytrzymywać potężne ciśnienie, a sięga ono 10 MPa. Położone są na relatywnie długich odcinkach. Uszkodzenie takiego rurociągu wymaga nie lada zdolności. To potężna rura. Żeby zrobić dziurę trzeba naprawdę zamaszyście kopać. Jest możliwe uszkodzenie rury, ale w przypadku, kiedy operator koparki nie spodziewa się rury – podkreślił.
Niedopatrzenia geodezyjne?
- Jeżeli kładzie się nowy gazociąg obok starego, to trzeba wiedzieć gdzie jest stary, żeby go nie uszkodzić. Nowy kładzie się dlatego, że stary jest zdegradowany i trzeba go wymienić. Instalacja sama w sobie nie jest groźna, ale staje się taka jeśli się ją gwałtownie rozszczelni na dużej powierzchni i dojdzie do zaiskrzenia. Gwałtowność wybuchu wskazuje na to, że gaz zbierał się jakiś czas, a następnie doszło do inicjacji wybuchu - mówił gość TVN24.
- Wszystko to wygląda na kompletny brak nadzoru - dodał.
Badają przyczyny
- Z pewnością przyczyną tragedii nie było uszkodzenie nowego gazociągu, bo ten nie był jeszcze napełniony gazem. Specjalna komisja oceni, czy doszło do uszkodzenia mechanicznego, czy też do awarii technologicznej - powiedziała na antenie TVN24 Małgorzata Polkowska z Gaz-Systemu.
Przedstawicielka właściciela gazociągu podkreślała, że "odległości pomiędzy budowanymi gazociągami są bezpieczne i zgodne z polskim prawem". CZYTAJ WIĘCEJ
"Akcja potrwa do rana"
Były zastępca komendanta głównego straży pożarnej ocenił także, że to najtrudniejszy przypadek ze wszystkich zdarzeń z udziałem gazu w ostatnich latach.
- Temperatura sięgała 2 tys. st. C, więc jedyna właściwa technologia to wypalanie gazu i chłodzenie budynków, żeby móc w ogóle do nich wejść i sprawdzić stopień zniszczenia, a także czy nikogo tam nie było. Wysokość płomienia i jego intensywność będą wtedy spadać. Następnie trzeba przeszukać teren. Akcja pewnie potrwa do rana - powiedział.
Jak dodał, teoretycznie można by zgasić ten płomień. - Ale gaz zgaszony jest znacznie bardziej niebezpieczny niż płonący, bo może wybuchnąć - podkreślił.
W wybuchu gazociągu zginęły dwie osoby, a kilkanaście zostało rannych. Służby ewakuowały część mieszkańców, spłonęło kilkanaście budynków.
Autor: ib/par / Źródło: TVN24 Poznań