Igor urodził się z zespołem Downa, nie dosłyszy i nic nie mówi. To jednak nie przeszkadza urzędnikom, by od 5 lat, co roku, wzywać go na komisję wojskową. Do tej pory nie dostał orzeczenia o trwałej i całkowitej niezdolności do czynnej służby wojskowej. Gdy raz się nie zgłosił, przyjechała po niego policja.
Igor Łybacki z Poznania po raz pierwszy wezwanie na stawienie się przed komisja wojskową otrzymał pięć lat temu, gdy skończył 18 lat.
Na miejscu matka Igora złożyła osobom przyjmującym dokumenty - wszystkie zaświadczenia lekarskie, jakie miała ze sobą.
- Okazało się, że nie mamy papieru, w którym jest napisane, iż Igor ma zespół Downa. Orzeczenie o niepełnosprawności nie wystarczyło. Usłyszałam, że można je wysłać pocztą. Tak też zrobiłam - mówi Ewa Łybacka, matka Igora.
Wezwania bez odpowiedzi
W kolejnym roku ponownie do ich domu trafiło jednak wezwanie do stawienia się przed komisją wojskową. Matka chłopca uznała, że sprawa jest załatwiona i nie odpowiadała na kolejne wezwania. - Byłam przekonana, że to pomyłka i zlekceważyłam to - wyjaśnia.
Sytuacja powtórzyła się rok później. - Zezłościłam się i stwierdziłam, że jak mają bałagan w papierach, to niech sami je porządkują - mówi pani Ewa.
Efekt był taki, że do drzwi ich mieszkania zapukała policja i chciała doprowadzić Igora na komisję. - Spytałam wtedy czy mają w wojsku jednostkę specjalną - mówi. - Gdy zobaczyli chłopaka, zrezygnowali - dodaje.
Policjanci sporządzili notatkę służbową, a wkrótce wezwano Igora do Urzędu Miasta. To bowiem władze gmin a nie Wojskowa Komisja Uzupełnień wzywają przed komisję kwalifikacji wojskowej. W Wydziale Spraw Obywatelskich matka wyjaśniała sprawę. - Opowiedziałam całą sytuację, przedstawiłam pełną dokumentację, czyli orzeczenie o niepełnosprawności oraz wypis ze szpitala, w którym jest zapisane, że Igor urodził się z zespołem Downa - tłumaczy matka chłopca.
Chaos z dokumentami
Sprawa nadal nie jest ostatecznie rozwiązana. W tym roku po raz kolejny Igor otrzymał wezwanie do stawienia się przed komisją wojskową.
Zabrakło dokumentów, które pani Ewa przekazała, zarówno dosyłając do wojskowej komisji, jak i urzędnikom. Te pierwsze nigdy miały nie dotrzeć, te drugie z kolei, ze względu na to, że komisja wojskowa w czerwcu już nie funkcjonowała, trafiły do dokumentacji archiwalnej. A papiery świadczące o niepełnosprawności mężczyzny to wciąż dla komisji wojskowej zbyt mało.
Skąd ten chaos? - Dostarczone dokumenty nie stanowią dokumentacji medycznej, na podstawie której Powiatowa Komisja Lekarska może wydać orzeczenie - tłumaczyła "Głosowi Wielkopolskiemu" Hanna Surma, rzeczniczka Urzędu Miasta Poznania.
Tym samym w tym roku Igora, choć stawił się osobiście wraz z mamą, znów nie dopuszczono go do badań przed komisją lekarską i nie przyznano mu żadnej kategorii wojskowej. Może się więc spodziewaćkolejnego wezwania.
- Po co są lekarze w komisji wojskowej - pyta retorycznie matka Igora.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24