Strażacy z Mosiny, w kompletnych ciemnościach i przy ujemnej temperaturze, podjęli się akcji ratowania psa, pod którym zarwał się lód. Uwięziony na środku Warty, próbował wdrapać się na powierzchnię lodowej tafli. Po 40-minutach strażacy wyciągnęli Fariego na brzeg, ratując mu życie.
Właściciele Fariego w piątek wieczorem spacerowali z nim po terenach leśnych, niedaleko Puszczykowa, gdzie pies mógł się wyszaleć. W którymś momencie wbiegł na lód, który zarwał się pod jego ciężarem. Właściciele próbowali mu pomóc, ale warstwa lodu była zbyt cienka. Widzieli, jak ich pies walczy o życie, próbując utrzymać się na powierzchni lodowatej wody. Sami nie mogli nic zrobić, ale szybko wezwali pomoc.
Na kłopoty - strażacy
Na miejsce przyjechali ratownicy OSP w Mosinie i Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza PSP, również z Mosiny. Strażacy jadąc na miejsce, już wiedzieli, że czekać będzie ich niezwykle trudna akcja.
- Miejsce oddalone było 500 m od drogi, bez oświetlenia. Natomiast sama rzeka pokryta była zlodowaciałym śryżem, uniemożliwiającym poruszanie się - mówi Michał Kołodziejczak z OSP Mosina, biorący udział w akcji.
Jak precyzuje strażak, śryż to coś jak lodowa breja, czy kasza - kryształki lodu zbite w gąbczastą masę, zamarzające przy powierzchni.
Mimo tych wszystkich przeciwności, żaden z ratowników nawet przez chwilę nie pomyślał o kapitulacji. I tak dwóch strażaków, ubranych w kombinezony wypornościowe, przy asekuracji kolegów z JRG, wypłynęło z saniami lodowymi na rzekę.
- Niestety, najbardziej wyszukane ćwiczenia, w których dotychczas uczestniczyliśmy, nie odzwierciedlają problemów, z jakimi musieliśmy się zmierzyć. Większość drogi nasi ratownicy przebyli praktycznie płynąc, z jednoczesnym pchaniem sań torujących drogę, wciągani pod lód przez nurt rzeki - relacjonuje Kołodziejczak.
Ostatecznie, po 40 minutach walki z morderczym żywiołem, strażakom udało się dotrzeć do psa. Sama próba wciągnięcia mokrego 40-kilogramowego Fariego trwała wiele minut i nie była prosta do zrealizowania. Wycieńczony pies bezpiecznie został wyciągnięty na brzeg rzeki. Kilkanaście minut dłużej i zwierzę kompletnie mogłoby opaść z sił i popłynąć z nurtem.
"Jesteśmy wdzięczni"
Po wydostaniu psa, jego właściciele natychmiast zawieźli go do lecznicy, gdzie został ogrzany i zbadany. Fari nabawił się zapalenia płuc, ale jego życiu nic nie grozi. Na jednym z portali społecznościowych, Remigiusz i Paulina wyrazili swoją ogromną wdzięczność dla strażaków.
Brakuje nam słów, żeby w pełni oddać wdzięczność i uznanie za przeprowadzoną akcję, dzięki której Fari wciąż jest z nami. Działając z narażeniem własnego zdrowia i życia wydostaliście go z rzeki praktycznie w ostatniej chwili, gdy po godzinnej walce o przetrwanie naprawdę tracił już siły. Wykonujecie wspaniałą pracę, za którą należy się Wam największy szacunek. Nigdy nie zapomnimy tego, co zrobiliście. Fari ma się dobrze, przygodę zakończył przerażony i z zapaleniem płuc, ale jest bezpieczny w domu, a antybiotyki postawią go na nogi.
I na dowód pokazują zdjęcie psiaka, który w cieple domowego zacisza, powoli odzyskuje siły:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: OSP Mosina/archiwum prywatne