Od trzech lat siedzi w więzieniu z wyrokiem dożywocia. Ale wiele wskazuje na to, że jest niewinny. Upośledzony umysłowo Piotr Mikołajczyk został skazany za zabójstwo dwóch sąsiadek tylko na podstawie samooskarżenia. Podczas wznowionego procesu przyznał właśnie, że zeznania zostały wymuszone. Sprawą zajął się reporter "Faktów TVN".
Do zbrodni, którą rzekomo popełnił Mikołajczyk doszło 3 listopada 2010 r. Ofiarami były dwie kobiety - 80-letnia matka i jej 44-letnia córka. Kobiety zakatowano siekierą. Narzędzia zbrodni jednak nie odnaleziono.
Przyznał się, dostał dożywocie
Śledczy badający sprawę nie mogli wpaść na żaden trop mordercy przez grubo ponad pół roku. 9 miesięcy po zabójstwie, po uzyskaniu informacji ze źródła operacyjnego, doszło do zatrzymania Mikołajczyka przez policję.
Po zatrzymaniu, przesłuchiwany, wtedy jeszcze jako świadek Mikołajczyk, przyznał się do popełnienia zabójstwa. Powtórzył to w trakcie przesłuchania już w charakterze podejrzanego. Na miejscu zbrodni odkryto ślady, ale żaden do niego nie pasował.
Mimo widocznych znaków upośledzenia mężczyzny, nie mając żadnych dowodów, zarówno policja, jak i prokuratura uznały to za dowód wystarczający, aby skierować akt oskarżenia do sądu, który 5 kwietnia 2012 r. wymierzył oskarżonemu karę dożywocia.
Szybko zaczęły pojawiać się jednak wątpliwości co do prawidłowości wyroku, w związku z czym Sąd Apelacyjny w Łodzi skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Nowy proces ruszył 26 lutego 2014 r., a 26-latek znów jest głównym podejrzanym.
Bliscy i znajomi nie wierzą w jego winę
Rodzina, a także sąsiedzi nie przyjmują do wiadomości, że to Piotr Mikołajczyk zabił. - W żadnym wypadku, to bardzo spokojny człowiek - mówi jeden ze świadków, który zna Mikołajczyka. - Myślę, że nie byłby w stanie - dodaje sąsiadka skazanego.
Marta Mielczarek, siostra mężczyzny mówi wprost, że policja poszła na łatwiznę. Wspomina, że, gdy pytała brata, co to znaczy zabić, nie potrafił odpowiedzieć. - Policja nie miała nic, zero. Ani żadnego podejrzanego, ani dowodu. Więc złapali sobie dosłownie i w przenośni głupka - żali się.
Wątpliwości ma także Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która obserwuje proces.
Upośledzenie Mikołajczyka podkreśla jego obrońca. - Jest to osoba bardzo sugestywna z małym ilorazem inteligencji. Biegli stwierdzili, że jest to poziom 62, czyli dawny debilizm - tłumaczy Monika Krenc.
Prokuratura obstaje przy swoim
Prokuratura ma problem z udowodnieniem, że Mikołajczyk to podwójny morderca, ale podtrzymuje, że nikt nie zmuszał go do przyznania się do winy.
- Mówi, że były krzyki, polewanie wodą, wymuszanie. Jego wyjaśnienia ewoluują w coraz bardziej niekorzystnym dla policji kierunku – tłumaczy prokurator Marcin Urbaniak.
Autor: ib/b/kwoj / Źródło: Fakty TVN/TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN