Gdy Ukrainka miała wylew, zamiast jej pomóc, wywiózł ją do pobliskiej miejscowości i zostawił na przystanku. Sprawa Jędrzeja C., pracodawcy Oksany, wróciła na wokandę. Sędzia uchylając wyrok umarzający postępowanie w tej sprawie podkreślała, że mężczyzna "chronił własny interes w sytuacji, kiedy pokrzywdzona znajdowała się w stanie bezpośredniego zagrożenia utraty zdrowia i życia".
W czwartek przed Sądem Rejonowym w Środzie Wielkopolskiej stanął Jędrzej C.
To znany przedsiębiorca z Wielkopolski, o którym głośno było w styczniu zeszłego roku. Wówczas mężczyzna zamiast pomóc swojej pracownicy, zostawił ją na przystanku.
Jędrzej C. odpowiada za nieudzielenie pomocy Oksanie K., Ukraince z Kijowa, ale też za niezgłoszenie do ubezpieczenia społecznego wielu osób narodowości ukraińskiej pracujących dla niego.
Mężczyzna przyznaje się do winy i chce dobrowolnie poddać się karze.
Jego obrońca zaproponował grzywnę w wysokości 2 tysięcy złotych, nawiązkę w wysokości 10 tysięcy złotych oraz 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata.
Prokurator Kamil Sokalski wniósł o zarządzenie przerwy w rozprawie. Jak poinformował, chce skonsultować proponowaną wysokość kar ze swoimi przełożonymi.
Sąd przychylił się do tego wniosku, rozprawa została odroczona do 24 lutego 2020 r.
Umorzona i uchylona
Jędrzej C. już raz stanął w tej sprawie przed sądem. Sąd Rejonowy w Środzie Wielkopolskiej warunkowo umorzył wtedy postępowanie na okres dwóch lat próby. Orzekł też na rzecz pokrzywdzonej nawiązkę w wysokości 10 tys. zł, a także poniesienie przez oskarżonego kosztów sądowych.
Sędzia Jacek Kamiński podkreślał w uzasadnieniu, że materiał dowodowy i wyjaśnienia oskarżonego nie pozostawiają wątpliwości, iż dopuścił się zarzucanych mu czynów. Ale oskarżony wyraził skruchę, pokrył koszty związane z pobytem kobiety w szpitalu i zobowiązał się jej zadośćuczynić kwotą, która zapewni jej pokrycie kosztów rehabilitacji. Jędrzej C. uregulował także należności w ZUS. Sędzia dodał, że oskarżony nie jest osobą zdemoralizowaną, a mimo młodego wieku prowadzi dobrze prosperującą firmę.
Wyrok zaskarżyła prokuratura. I przychylił się do tego sąd apelacyjny.
11 czerwca 2019 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uchylił wyrok i zwrócił go do ponownego rozpoznania.
Sędzia Anna Judejko wskazała w uzasadnieniu, że "zachowanie oskarżonego było wyjątkowo, jak gdyby, przemyślane".
- Nie było to zachowanie wynikające z jakiegoś nagłego impulsu woli. Ono było zaplanowane, przemyślane i obliczone na to, żeby chronić własny interes w sytuacji, kiedy pokrzywdzona znajdowała się w stanie bezpośredniego zagrożenia utraty zdrowia i życia. W ocenie sądu okręgowego takie zachowanie nie może być ocenione jako nie cechujące się znacznym stopniem społecznej szkodliwości - tłumaczyła Judejko.
Porzucona na ławce
Dramat rozegrał się 8 stycznia w jednej z firm pod Środą Wielkopolską. Ukrainka mieszkała na terenie zakładu, gdzie była nielegalnie zatrudniona. Gdy poza godzinami pracy doznała wylewu, pracodawca nie wezwał pomocy. Zabrał kobietę i jej siostrę do samochodu i zawiózł w okolice Środy Wielkopolskiej, gdzie zatrzymał się w pobliżu przystanku autobusowego, a następnie zadzwonił na numer alarmowy.
Na miejsce przyjechali policjanci, po chwili pogotowie ratunkowe. Kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala, gdzie stwierdzono u niej krwotok do pnia mózgu. Wciąż trwa jej rehabilitacja.
Mężczyzna usłyszał w sumie dziewięć zarzutów. Osiem dotyczyło braku zgłoszenia pracowników do ubezpieczenia. Dziewiąty mówił o nieudzieleniu pomocy Oksanie K. Zdaniem prokuratury, Jędrzej C. "nie zapewniając jej niezwłocznie pomocy medycznej osób lub instytucji do tego powołanych, a przemieszczając pokrzywdzoną, naraził ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Groziły mu trzy lata więzienia.
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24