Pędził samochodem, zabił pieszego na chodniku. Wpłacił 15 tysięcy zł kaucji i wyszedł na wolność

Do wypadku doszło na ul. Wierzbięcice w Poznaniu
Do wypadku doszło na ul. Wierzbięcice w Poznaniu
Źródło: monitoring
Po wpłaceniu 15 tys. złotych kaucji, Dawid J. opuścił areszt. 19-letni kierowca BMW w poniedziałek śmiertelnie potrącił pieszego na ulicy Wierzbięcice w Poznaniu. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że mężczyzna ścigał się z drugim autem, za którego kierownicą siedział jego ojciec.

W czwartek sąd zastosował wobec 19-latka tymczasowy trzymiesięczny areszt. Mógł on jednak wyjść na wolność po wpłaceniu 15 tys. złotych poręczenia majątkowego. Ta kwota wpłynęła w piątek do sądu. Tym samym mężczyzna wyszedł na wolność.

Według sądu, nie ma obaw, że podejrzany będzie utrudniać postępowanie. Świadczyć o tym ma m.in. fakt, że 19-latek sam zgłosił się na policję po wypadku.

Brawura w BMW

W poniedziałek policja dostała zgłoszenie o zderzeniu osobowych BMW i citroena. Jednak kiedy funkcjonariusze pojawili się na miejscu, tego drugiego już nie było. Zastali za to skasowane czarne BMW z zamontowanym z tyłu kołem zapasowym, tzw. dojazdówką. Policja ustaliła, iż po zderzeniu BMW przejechało przez wysepkę tramwajową i wjechało na chodnik. Tam staranowało dwóch przechodniów i zatrzymało się na ścianie budynku.

Grupa świadków zdarzenia twierdziła, że kierowcy samochodów się ścigali i ten siedzący za kierownicą BMW stracił panowanie nad pojazdem, w wyniku czego wpadł na chodnik. Inni świadkowie nie potwierdzili wersji miejskiego wyścigu. Również przesłuchany 40-letni kierowca citroena zaprzeczył jakoby ścigał się ze swoim synem.

Brawurowa jazda ojca i syna

Brawurowa jazda ojca i syna

Wina "dojazdówki"?

19-letni kierowca BMW, który, nie posiadał ani ubezpieczenia samochodu, ani prawa jazdy, w poniedziałek został zatrzymany na miejscu wypadku, ale po spisaniu danych przez policję został zwolniony. Kiedy wieczorem ze szpitala dotarła tragiczna informacja, iż jeden z potrąconych pieszych zmarł, prokuratura zadecydowała, że przesłucha również tego młodszego z kierowców. Początkowo policja nie mogła znaleźć 19-latka - nie było go w miejscu zamieszkania - ale w końcu, wraz z adwokatem, zgłosił się na policję.

Wcześniej, zanim oddalił się z miejsca zdarzenia, lokalnym dziennikarzom udało się z nim zamienić kilka słów. Pytany o przyczynę wypadku, mówił o pękniętej "dojazdówce", zamocowanej na tylnej osi samochodu. Zaprzeczył, iż miał ścigać się z kierowcą drugiego auta, a także nie przyznał się, że go zna.

Zarzuty dla nastolatka

W środę nastolatek złożył w prokuraturze obszerne wyjaśnienia. Nadal, podobnie jak w poniedziałek, tuż po wypadku, uważa się za niewinnego i zrzuca winę na usterkę techniczną samochodu, którym kierował.

Innego zdania była prokuratura, która mu postawiła zarzuty. - Mężczyzna usłyszał zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, w wyniku czego śmierć poniósł pieszy. Grozi mu za to do ośmiu lat więzienia - poinformowała Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Ojciec 19-latka, który jechał citroenem, jest na wolności i ma status świadka.

Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań

Czytaj także: