Kiedy sąd odczytywał wyrok, na twarzach oskarżonych nie było widać emocji. Trzej mężczyźni, którzy brutalnie zabili Patryka R. z Sierakowa (Wielkopolska) i zakopali w lesie, właśnie zostali skazani. Mają spędzić za kratami 25 lat. Wyrok nie jest prawomocny.
Patryk R. z Sierakowa nie żyje, bo nie zapłacił 1500 zł za wybite szyby. W lutym ubiegłego roku zwłoki mężczyzny odnaleziono zakopane w lesie.
Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu zakończył się proces w sprawie śmierci mężczyzny.
O brutalne morderstwo Prokuratura Rejonowa w Szamotułach oskarżyła Piotra D., oraz braci - Mateusza D. i Tomasza D.
Według śledczych działali oni ze szczególnym okrucieństwem, o czym świadczyć miały m.in. narzędzia, jakich użyli, wielokrotność i siła zadawanych ciosów, a także rozmiar cierpień, jakich w trakcie bicia doznał pokrzywdzony.
Oskarżeni przesłuchiwani w śledztwie najpierw przyznali się do zarzucanej im zbrodni, potem to odwołali.
Nie dostali dożywocia
W piątek przed południem cała trójka usłyszała wyrok 25 lat więzienia.
- Motywem zbrodni miał być konflikt, którego źródeł należy szukać na pół roku przed zbrodnią: oskarżeni i pokrzywdzony byli uwikłani w sprawę kradzieży opon. Sprawa zrodziła kłótnię, w wyniku której Patryk wybił 20 szyb w domu Tomasza D. Nie chciał oddać mu pieniędzy za naprawę okien, dlatego Tomasz i dwóch pozostałych oskarżonych mieli zdecydować się na wymierzenie mu kary i danie nauczki - mówiła sędzia Dorota Biernikowicz.
Ponadto sędzia wskazała, że oskarżeni powinni otrzymać surową karę, bo "Patryk nie zasługiwał na śmierć". Żaden z oskarżonych podczas procesu nie przeprosił za zabójstwo i nie przyznał się do winy.
Sędzia nie skazała ich na dożywocie tylko ze względu na okoliczności łagodzące: niekaralność, dobrą opinię w rodzinnej miejscowości, miejscu pracy, pracowitość i dużą podatność na procesy resocjalizacyjne.
Wyrok nie jest prawomocny.
Obrońca Mateusza D. już zapowiedział apelację.
Tajemnicze zniknięcie
Mieszkający w Sierakowie Patryk R. 17 lutego ub. r. pokłócił się ze swoją rodziną. Ciotka wyrzuciła go z domu. Nie wiadomo, o co poszło. Mężczyzna wyszedł i przepadł.
W końcu zaniepokojona tym milczeniem ciotka zgłosiła 21 lutego zaginięcie. Policja od razu zaczęła poszukiwania od sprawdzenia, z kim przez te kilka dni 26-latek mógł się widzieć. Kilkanaście dni funkcjonariusze szukali punktu zaczepienia. I tak trafili na Piotra D.
Zebrane dowody wskazywały na uprowadzenie Patryka.
7 marca ub. r. jasne było, że młody mężczyzna został zamordowany.
"Oni zemścili się za te okna"
Śledztwo prowadzone przez prokuraturę w Szamotułach wykazało, że trzej mężczyźni podstępem sprowadzili Patryka w wybrane wcześniej, położone z dala od zabudowań miejsce.
To Piotr D. wywiózł go fiatem punto do lasu. Zrobił to pod pozorem przejażdżki "na piwo i marihuanę". W lesie czekali już Mateusz D. i Tomasz D.. Trójka oskarżonych zaczęła wspólnie bić Patryka.
Kopali, uderzali kijami - także bejsbolowym - i innymi przedmiotami. Patrykowi R. zadawano ciosy przede wszystkim w okolice głowy, krtani, ramion. Mężczyzna zmarł wskutek rozległych, zewnętrznych i wewnętrznych obrażeń. Następnie oskarżeni mieli przewieźć zwłoki Patryka R. do lasu i zakopać.
Piotr D., we wcześniejszych zeznaniach przytoczonych przez sąd, szczegółowo opisywał kulisy zbrodni. To właśnie on w toku śledztwa wskazał miejsce zakopania zwłok Patryka R.
Jak mówił Piotr D., dwóch pozostałych oskarżonych zna ze szkoły, zaś Patryka R. znał z widzenia. Mówił, że bracia mieli konflikty z Patrykiem. Tłumaczył, że w dniu, kiedy doszło do morderstwa, przywiózł Patryka nad okoliczne stawy na prośbę braci D.
- Oni zemścili się za te okna - podkreślił w sądzie Piotr D.
"Zatłukli Patryka w moim samochodzie"
Bracia D. mieli bić Patryka R. już w samochodzie. Bili go po głowie, także kijami bejsbolowymi i innymi narzędziami. - Można powiedzieć, że oni zatłukli Patryka w moim samochodzie. Bili go bez żadnego słowa, Patryk krzyczał, a ja się nie odzywałem (...) Potem, po tych uderzeniach, Patryk przestał się ruszać - zeznawał Piotr D.
Oskarżony mówił też, że w pewnym momencie wraz z Mateuszem D. widząc, w jakim stanie jest Patryk, chcieli go zawieźć do szpitala. - Próbowaliśmy odciągnąć Tomka, ale on nas nie słuchał, nie reagował. Wziął kij bejsbolowy i zaczął uderzać Patryka w krtań - powiedział. To właśnie te ciosy miały bezpośrednio doprowadzić do śmierci mężczyzny.
Zakopali zwłoki, posadzili mech i drzewka
Po tym zdarzeniu, już dwoma samochodami, pojechali na skraj lasu. Ciało przewieźli w bagażniku. - Bracia mieli rękawiczki na rękach, ciągnęli Patryka w kierunku wzgórza lasu. Mieli ze sobą kilof i dwie łopaty. Kilofem wzruszyli zmarzniętą ziemię i kopali dół - mówił.
Dodał, że wcześniej Tomek mówił mu, że "chce zlikwidować Patryka". Ale nie wierzył, że te słowa wypowiada poważnie.
Piotr D. zaznaczył też, że bał się braci. W chwili zbrodni też miał być przez nich zastraszany. Mieli mu mówić, że jeżeli nie pomoże im kopać dołu, to sam do niego trafi. Piotr D. podkreślał również, że on sam nie zadał Patrykowi żadnego ciosu.
Następnego dnia po morderstwie oskarżeni mieli pojechać do lasu i zatrzeć ślady - w miejscu zakopania zwłok zasadzili mech i drzewka.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa//ec / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24