Siedmiolatek z Poznania bawił się w krzakach w chowanego. Na drugi dzień na jego ciele pojawiły się bąble. Przypuszczano, że poparzył go barszcz Sosnowskiego. Wątpliwości nie mieli lekarze. Roślina, która miała być barszczem, okazała się jednak innym chwastem. Niegroźnym.
Do poparzenia chłopca doszło 1 czerwca. Filip jak zawsze wyszedł na podwórko, bawił się z innymi dziećmi w chowanego. Kiedy wrócił do domu, miał zadrapania, ale nie wzbudzały one podejrzeń. Dopiero następnego dnia na ciele chłopca pojawiły się bąble.
- Nie wiedzieliśmy, co to jest. Byliśmy akurat na działce w pobliżu Poznania. Filip kąpał się w wodzie i biegał po podwórku. To po tym sytuacja się pogorszyła. Skonsultowałam się z koleżanką, zrobiliśmy zdjęcia tej rośliny i wieczorem pojechaliśmy do szpitala - mówiła Beata Waszak, mama Filipa.
Lekarz nie miał wątpliwości: to barszcz Sosnowskiego. Chłopiec dostał specjalne plastry na oparzenia i zakazano wychodzenia mu na słońce.
Straż oznaczyła podejrzaną roślinę
O sprawie poinformowano straż miejską. 3 czerwca około godz. 23 funkcjonariusze okleili podejrzaną roślinę biało-czerwoną taśmą.
- Procedury są w Poznaniu ustalone od kilku lat. Patrol musi pojechać na miejsce i zweryfikować zgłoszenie. Następnie oznaczamy taką roślinę taśmą i zgłaszamy tę informację centrum zarządzania kryzysowego. Potem roślinę ogląda biolog, który ostatecznie określa gatunek. Jeśli okazuje się, że to barszcz Sosnowskiego, to dowiaduje się o tym właściciel gruntu - tłumaczył Przemysław Piwecki.
Biolog: to chwast
Po 10 dniach roślinę zobaczył biolog. I stwierdził, że to nie barszcz Sosnowskiego, a podobny do niej chwast - podagrycznik pospolity.
- Jest to chwast bardzo trudny do zwalczenia, ale zdaniem biologa ta roślina nie ma właściwości parzących. Kwitnie w czerwcu i lipcu, przypominając wtedy barszcz - wyjaśnia Piwecki.
Na razie nie wiadomo, co spowodowało oparzenia na cele chłopca.
Zemsta Stalina
Barszcz Sosnowskiego świetnie rozwija się w polskim klimacie, mimo że jeszcze kilkadziesiąt lat temu wcale go tutaj nie było. Do Polski trafił w wyniku radzieckich eksperymentów. Zwalczanie go to syzyfowa praca, bo roślina szybko się rozprzestrzenia.
Kontakt z nią może przyczynić się do powstania oparzeń drugiego, a nawet trzeciego stopnia. To tak jakby poparzyć się np. wrzątkiem. Powstają ropiejące pęcherze, które mogą się goić nawet przez kilka miesięcy.
Toksyny znajdują się w soku oraz we włoskach gruczołowych rośliny. Poparzenia powstają przy ekspozycji podrażnionej skóry na światło, zwłaszcza ultrafioletowe. Pierwsze objawy występują najwcześniej po kilkunastu minutach, przez co poparzony może początkowo nie zdawać sobie sprawy z zagrożenia.
Roślina jest szczególnie groźna w okresie kwitnienia i owocowania, czyli podczas ciepłych wiosennych dni. Wtedy nawet pośredni kontakt może być niebezpieczny.
Barszcz Sosnowskiego jest niebezpieczny również dla zwierząt. W wyniku spożycia mogą powstać stany zapalne układu pokarmowego czy krwotoki wewnętrzne.
Nawet skoszony barszcz może być groźny.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: FC, aa/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań