Sąd Okręgowy w Poznaniu rozpoczął we wtorek proces Aleksandra Gawronika. Były senator oskarżany jest o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary.
Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej". Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy. Byłemu senatorowi zarzuca się, że miał nakłaniać pracowników firmy ochroniarskiej do porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa dziennikarza.
Prokurator Piotr Kosmaty odczytał we wtorek akt oskarżenia, według którego Gawronik „chcąc, aby inne osoby dokonały porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa Jarosława Ziętary, w związku z jego zawodowym zainteresowaniem i planowanymi publikacjami dotyczącymi tzw. szarej strefy gospodarczej, nakłaniał do tego ustalonych pracowników ochrony firmy Elektromis, w szczególności w ten sposób, że podczas prowadzonej z nimi rozmowy dotyczącej wpływu na postawę Jarosława Ziętary stwierdził: on ma być skutecznie zlikwidowany”.
"Kompletny absurd"
Aleksander Gawronik przed sądem nie przyznał się do winy, odmówił odpowiedzi na pytania. Wygłosił jedynie krótkie oświadczenie, oraz odniósł się do zebranego przez prokuraturę materiału dowodowego.
- Nie mam nic wspólnego z zaginięciem Jarosława Ziętary. W żaden inny sposób nie mogę odnosić się do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia. One nigdy nie miały miejsca. To, że w dniu dzisiejszym znajduję się na ławie oskarżonych w związku ze sprawą podżegania do zabójstwa jest kompletnym absurdem - powiedział przed sądem. Po rozprawie zapowiedział, że będzie "po kolei rozbijał akt oskarżenia".
Reprezentujący byłego senatora adwokat Krzysztof Urbańczak podkreślił po rozprawie, że Aleksander Gawronik nie miał motywu, by podżegać do zabicia dziennikarza. Podkreślił, że w zebranych przez prokuraturę dowodach "nie ma żadnego materiału wskazującego na to, że Jarosław Ziętara wpadł na trop jakiejś afery, w którą zamieszany byłby Aleksander Gawronik".
Proces opóźniono, bo nie było obrońcy
Proces miał rozpocząć się w grudniu ubiegłego roku, ale sąd otrzymał informację od obrońców oskarżonego o wypowiedzeniu pełnomocnictwa. Gawronik powiedział, że problemem dla niego były za wysokie koszty utrzymania obrony i poprosił o obrońcę z urzędu. We wtorek przed rozpoczęciem procesu Aleksander Gawronik powiedział dziennikarzom, że zależy mu na szybkim wyjaśnieniu sprawy przed sądem.
- Zależy mi na tym, żeby proces się rozpoczął i żeby spokojnie procedowano. Proces składa się z dwóch części: z tego, co mówi prokurator i z faktów – powiedział.
51 tomów akt, 200 przesłuchanych świadków
Akt oskarżenia przeciw byłemu senatorowi liczy 100 stron, natomiast akta - 51 tomów. W ramach śledztwa prowadzonego przez krakowską prokuraturę apelacyjną przesłuchanych zostało 200 świadków, w tym osoby ze służb specjalnych, ponieważ śledztwem objęty był także wątek próby zatrudnienia Ziętary w służbach. Sporządzono ponadto szereg opinii z zakresu m.in. daktyloskopii, genetyki i balistyki.
Były senator został zatrzymany na początku listopada 2014 r. i usłyszał zarzut podżegania do zabójstwa Ziętary. Gawronik nie przyznał się do stawianego mu zarzutu. Został aresztowany na trzy miesiące, opuścił areszt w styczniu tego roku. W rozmowie z dziennikarzami wyraził zgodę na podawanie jego pełnego nazwiska.
Początkowo prowadząca śledztwo w tej sprawie poznańska prokuratura uznała, że dziennikarz został uprowadzony i zamordowany; śledztwo dwukrotnie umarzano, bo nie udało się odnaleźć ciała. Potem śledztwo zostało przekazane do Krakowa. W toku śledztwa, krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną z uprowadzenia na zabójstwo.
Na początku roku prokuratura umorzyła śledztwo ws. uprowadzenia i zabójstwa dziennikarza, w wątku dotyczącym dwóch podejrzanych o pomocnictwo w porwaniu i zabójstwie. Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie prok. Piotr Kosmaty podał, że zdecydowała o tym zmiana zeznań przez świadków, podstawą umorzenia jest niewykrycie sprawcy.
Autor: FC/i / Źródło: PAP